16 grudnia 2012

13."Nie chwaliłaś się, że umiesz grać"

Czas wszystkim we Francji minął bardzo szybko. Nie chciałam wyjeżdżać, ale nie miałam wyjścia. Zespół miał grać koncerty w Australii, Chinach i Bóg jeden wie ( no może jeszcze tata i Emma) gdzie jeszcze.
- Jeszcze miesiąc z babcią, a potem wrócisz do Kansas i do nauki moja droga - powiedział tata, siedząc w moim pokoju hotelowym.
- Boże, jeszcze miesiąc - uniosłam ręce ku górze - za jakie grzechy - tata spojrzała na mnie surowo. - Przepraszam - powiedziałam pierwsza, bo widziałam, że on chciał coś powiedzieć - jadę z Emmą na lotnisko? - spytałam.
- Nie.
- A z kim?
- Ze mną no chyba, że nie chcesz.
- Pewnie, że chcę.
- Masz niecałe dwie godziny, więc się spakuj, a ja idę się przebrać.
Skończyłam się pakować po 30 minutach. Wyszłam na balkon, chciałam popatrzeć na panoramę miasta. Nie wiadomo, kiedy znowu się tu pojawię. Nawet nie zauważyłam, gdy ktoś od tyłu przytulił mnie do siebie. Był to oczywiście tata. 
- Ładnie tutaj.
- Nawet bardzo.
Staliśmy tak dłuższą chwilę.
- Musimy się zbierać - przerwał ciszę. Zaczął mnie kołysać, robił to od czasu, gdy byłam mała. Uwielbiałam to.
- Mogę iść się pożegnać ze wszystkimi? - spytałam.
- Tak, tylko się pośpiesz, bo jest już późno.
Poszłam do Emmy, potem do chłopaków, w końcu do Tomo i Vicky, zapukałam:
- Zwierzak zabiję Cię, mówiłem Ci żebyś... - usłyszałam zza drzwi.
- Nie, to tylko ja - uśmiechnęłam się, gdy drzwi się otworzyły.
- Wchodź.
- Chyba Wam w czymś przeszkodziłam, ale zaraz jadę na lotnisko i chciałam się pożegnać.
- Już jedziesz - Vicky mocno mnie przytuliła. Spojrzałam na gitarzystę.
- Ty mała, niedobra, kurde no. Przyjeżdżasz na parę dni, a my potem za Tobą tęsknimy - zaczął udawać, że płacze.
- Biedactwo - pogłaskałam go po głowie.
- Ale wiesz, znając Twojego ojca, to zobaczymy się z powrotem szybciej niż nam się wydaje.
- Też tak czuję.
Wyszłam od naszej zakochanej pary. Został mi jeszcze tylko jeden pokój. Shannon leżał rozwalony na łóżku, ale nie spał. Nie był świadomy, że jestem w pokoju. Rzuciłam w niego poduszką, która leżała koło drzwi.
- Co do... - usiadł na łóżku i wtedy mnie zobaczył - Janette.
- Zgadza się. Przyszłam się pożegnać - zrobiłam smutną minkę.
- Wracasz do Los Angeles, do babci - zaczął kiwać głową, a potem głupio się uśmiechnął.
- Wcale nie jest tak źle.
Siedziałam z perkusistą dłuższą chwilę, nagle jak z procy wpadł tata.
- Wiedziałem, że tu siedzisz. Wiesz, że mamy mało czasu.
- Ups - zagadałam się z wujkiem i nawet nie zauważyłam, że już jest tak późno.
Wyszliśmy, zabrałam rzeczy ze swojego pokoju i pojechaliśmy na lotnisko. Wchodząc tam, poczułam lekkie ukłucie w sercu. Ciężko jest przyjeżdżać i wyjeżdżać. Tata złapał mnie za rękę, a ja się delikatnie uśmiechnęłam. Jak się okazało lot będzie opóźniony, więc mieliśmy trochę czasu. Zaproponował żebyśmy poszli zjeść coś słodkiego. Ja jadłam, a on na mnie patrzył. Wkurzało mnie to strasznie.
- Przestań.
- Dlaczego?
- Bo się głupio czuję jak ktoś na mnie patrzy.
- Już nie będę.
Zaraz po tym jak skończyłam jeść, usłyszeliśmy ogłoszenie i trzeba było się zbierać. Przytuliłam się do taty.
- Zobaczymy się niedługo - powiedział.
- Niedługo, czyli kiedy? - spojrzałam na jego twarz, a on ściągnął okulary.
- Czyli dowiesz się w swoim czasie.
- Ale Ty jesteś - zrobiłam obrażoną minę, ale jego uśmiech mnie rozbroił.
- Musisz iść - spojrzałam na odprawę, Pani czekała tylko na mnie. Odeszłam od taty, czułam się jakbym miała iść na ścięcie za niewierność swojemu krajowi. Towarzyszyło mi takie okropne uczucie. Będąc coraz starszą, ciężej mi było się z nim żegnać. Niby byłam przyzwyczajona, ale chyba nie do tego stopnia. Zajęłam miejsce w samolocie, gdy startowaliśmy po policzku spłynęła mi łza. Nie łam się, nie masz powodu - usłyszałam głosik w mojej głowie.

Jared

Stałem tam dłuższą chwilę patrząc na miejsce w którym zniknęła Janette. Te przyjazdy i wyjazdy robiły się coraz gorsze do zniesienia, szczególnie te kiedy przyjeżdżaliśmy z Shannonem do domu. Trasa była zaplanowana do końca roku i nie zanosiło się żeby skończyła się po tych zaplanowanych koncertach. Po chwili udałem się do hotelu, w końcu my też wyjeżdżaliśmy tylko jutro. Niechętnie wsiadłem do samochodu i ruszyłem w drogę powrotną.

Janette

Dziś przy śniadaniu babcia wykazała zainteresowanie moim pobytem w Paryżu. Wczoraj jak wróciłam, poszłam od razu spać, więc nie miała okazji o nic spytać. Było całkiem miło jak nigdy dosłownie, ale wiedziałam, że zawsze tak nie będzie. Po tym jak zjadłam, poszłam do swojego pokoju. Położyłam się i już prawie zasnęłam, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu. Zerknęłam sms od taty. Początkowo chciałam to olać i odpisać później, ale pewnie zacząłby się martwić, więc zrobiłam to od razu. Odłożyłam telefon na szafkę, a raczej coś co ją imitowało, bo mój pokój nadal był nieurządzony. Zastanawiałam się czy w ogóle kiedyś będzie urządzony, może jak zespół skończy trasę, bo wcześniej tata czasu raczej na to miał nie będzie.

***

Dni mijały mi bardzo wolno, nie miałam co robić, a nie chciałam spędzać ich całych przed laptopem. Tata o tym nie wiedział, ale umiałam grać na gitarze. W Kansas było to jedno z moich zajęć dodatkowych. Od wypadku nie grałam, więc pora to nadrobić. Zabrałam z pokoju taty gitarę i codziennie sobie ćwiczyłam. Nawet się nie zorientowałam, a był już ostatni tydzień sierpnia. Wiedziałam, że jakoś na dniach tata miał wrócić, ale bliższy termin nie był mi znany.

Było środowe popołudnie. Siedziałam z gitarą na łóżku i coś sobie grałam.
- Nie chwaliłaś się, że umiesz grać - w drzwiach stał tata.
- Miałeś tego nie wiedzieć.
- Czemu? 
- Nie wiem, jakoś tak.
- Nie wstydź się, to nic złego.
- Ja po prostu...
- Skarbie już ok, ja udaję, że tego nie wiem, ale ładnie grasz. Mniejsza o to, pakuj się wyjeżdżamy.
- Ale gdzie? Przecież szkoła jest dopiero w przyszłym tygodniu.
- A kto powiedział, że jedziemy do szkoły? - spytał.
- Nikt, bo właśnie nic nie powiedziałeś - pokazałam mu język.
- Młoda - zaczął kręcić głową, a ja zaczęłam grać. Po chwili tata zabrał mi gitarę, ja chciałam mu ją odebrać i zaczęliśmy się wygłupiać, biliśmy się poduszkami.
- Jared - babcia postanowiła przerwać nasze wygłupy.
- Idę - tata zszedł z łóżka.
- No i po zabawie - dodałam.

Jared

Bawiłem się z Janette, ale moja mama musiała nam przerwać. Jak to było "za dużo szczęścia i zabawy nie można mieć w życiu".
- Słucham - zamknąłem drzwi od pokoju córki.
- Możesz mi powiedzieć co wy wyprawiacie? - niemalże krzyknęła.
- Po pierwsze to nie krzycz. Po drugie to co Ci do tego, co robię z Janette. Po trzecie to mój dom i nikt mi nie będzie mówił co mam robić. Po czwarte Twoja opieka nad nią się skończyła, bo jutro wyjeżdżamy.
- Dobrze - odpowiedziała krótko i zeszła na dół. Źle się czułem po tym, co powiedziałem, ale nikt mi nie będzie mówił co mogę, a czego nie i to we własnym domu. Ostatnio stanowczo za często kłóciłem się z mamą, ale miałem Janette, a to zmieniało wiele rzeczy.
Młoda do końca dnia męczyła mnie pytaniem 'gdzie jedziemy', ale ja byłem nieugięty. Następnego dnia rano poszedłem ją obudzić, co nie było łatwe.
- Kochanie wstawaj.
- Nieeee.
- Meksyk nie będzie czekał.
- Co, Meksyk? - podniosła się i spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Tak Meksyk.
- Kiedy obciąłeś włosy? Wczoraj też takie były?
- Też, dopiero teraz zauważyłaś? - zacząłem się śmiać.
- No, ale wiesz takie są ładne - poruszyła brwiami.
- Nie czaruj mi tu, tylko rusz się z tego łóżka, samolot nie będzie na nas czekał.
- Robi się - uśmiechnęła się, a ja zostawiłem ją samą.

Janette

Siedziałam w samolocie i zaczęłam się zastanawiać jakby wyglądało moje życie gdyby tata był tylko aktorem, albo zwykłym człowiekiem, którego nie pokazywaliby w gazetach i telewizji, albo jakby mama tu była. Nie wiedziałam co się z nią stało, czy w ogóle żyje. Nigdy nie pytałam o to, bo bałam się usłyszeć co się z nią stało. Z rozmyślań wyrwał mnie tata:
- Wszystko ok? - spytał.
- Tak - oparłam głowę na jego ramieniu i czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale starałam się nie rozpłakać. Po chwili zasnęłam.
Po wyjściu z lotniska usłyszałam straszny hałas i harmider.
- Tu jest tak zawsze? - zapytałam taksówkarza.
- Proszę Pani w centrum miasta jest jeszcze głośniej, ale z czasem człowiek się przyzwyczaja.
Dojechaliśmy do hotelu. Po wejściu do pokoju już nie miałam ochoty z niego wychodzić. Tata położył się na łóżku obok.
- Idziemy na miasto?
- Yhym.
- To wstawaj.
- Ty pierwszy albo nie, czekaj zjadłabym coś najpierw.
- To wychodzimy, tak czy siak i tak musimy wyjść z hotelu - powiedział tata.
Wyszliśmy, kierując się do restauracji, którą dobrze znał jak się okazało. Jak grali w koncerty w Meksyku, to zawsze do niej chodzili. Po drodze zauważyłam duży plakat, na którym pisało, że od jutra zaczyna się parada, 3 dni ciągłej imprezy na pożegnanie wakacji. Tata się zatrzymał i popatrzył na mnie.
- Pójdziemy tam? - wskazałam na plakat, a on się tajemniczo uśmiechnął.
- Po części to po to tu przyjechaliśmy. Chciałem żebyś to zobaczyła, a wiesz jak jest z moim czasem. Lepiej pewne rzeczy robić od razu - powiedział.
Po zjedzonym obiedzie, poszliśmy zwiedzać miasto. Takie rzeczy, wyjazdy sprawiały, że potem gdy byłam w internacie nie odczuwałam tego, że brakuje mi taty. Wracając do hotelu około 22 spotkaliśmy dwie dziewczyny z Echelonu. Zdjęcie, autograf, żadnych pytań o to kim jestem, tylko uśmiechnęły się niepewnie i poszły.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Wiedziałam, że tata też nie śpi, więc weszłam do jego łóżka.
- Hola, hola panno gdzie tu?
- Tatoooo.
- Co? - uśmiechnął się.
- Mogę spać z Tobą? - spytałam. Lubił się ze mną drażnić.
- Możesz - przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i momentalnie zasnęłam.

Następnego dnia udaliśmy się na rozpoczęcie tej całej parady. Wyglądało to niesamowicie. Taka mniejsza wersja karnawału w Rio. Obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś muszę to zobaczyć.
Cały weekend spędziliśmy w tym mini miasteczku zrobionym specjalnie na to wydarzenie. Nadszedł poniedziałek, tata chciał mi pokazać jeszcze parę miejsc przed jutrzejszym wyjazdem. Wróciliśmy strasznie późno do hotelu, bo tata spotkał jakiegoś znajomego i nie mogli się rozejść. Spał jak małe dziecko, a ja znowu nie mogłam zasnąć. Po cichutku wymknęłam się na balkon, założyłam słuchawki i zatraciłam się w muzyce. Po jakiś 3 godzinach weszłam do środka i się położyłam. Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy, który był spowodowany moim wczorajszym nocnym posiedzeniem. Było ciepło, nawet bardzo, ale widać nie byłam odporna. Nie mówiłam tacie, że źle się czuję, bo zaraz zacząłby mi prawić kazanie. Z Meksyku wróciliśmy do domu, dopiero stąd miałam jechać do szkoły. Strasznie mi się nie chciało. Otworzyłam walizkę, miałam przepakować ubrania, ale zamiast tego położyłam się na łóżku. Głowa nadal mnie bolała. 
- Młoda spakowałaś... - do pokoju wszedł tata. Spojrzał na walizkę potem na mnie - co jest? - spytał.
- Głowa mnie boli.
- Przyniosę Ci coś - po paru minutach wrócił z jakimiś tabletkami i szklanką wody. Dotknął mojej głowy - Ty to chyba jesteś chora - powiedział - tylko zastanawiam się co jest tego przyczyną, co?
- No bo ten, dzisiaj w nocy siedziałam trochę za długo na balkonie, więc to pewnie przez to.
- Skarbie.
- Wiem, że to było głupie.
- Nie zaprzeczam. Spróbuj zasnąć, zostaniesz tu jeszcze dzisiaj, a jutro zobaczymy jak się będziesz czuła - przykrył mnie kołdrą.
- Jesteś zły? - spytałam, gdy był już przy drzwiach.
- Tak, ale tylko troszeczkę, śpij już.
Następnego dnia czułam się znacznie lepiej i zostałam odwieziona przez tatę do szkoły. Ciężko mi było tam zostać. Odzwyczaiłam się od tego życia. Stałam przytulona do niego już 15 minut i nie chciałam go puścić.
- Młoda, muszę jechać.
- Nie - powiedziałam cicho.
- Nie dramatyzowałaś tak jak byłaś mała nawet, wiesz?
- Wiem, ale teraz inaczej do tego podchodzę. Masz dla mnie teraz większe znaczenie.
- Zobaczymy się niedługo. Przyjadę pod koniec września. Uśmiechnij się - poprosił, a ja wymusiłam uśmiech - wiem, że przyzwyczaiłaś się do mieszkania w domu, ale wiesz jak jest.
- Tak wiem. Dobrze, jedź już - zrobiłam smutną minę, a on pocałował mnie w policzek i wsiadł do samochodu.
Weszłam do budynku. Byłam całkowicie przybita. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Czułam jak łzy spływają mi po policzku. Do pomieszczenia weszła Annette:
- Ooo hej, jesteś już - uśmiechnęła się.
- Ano.
- Widzę, że nie było łatwo - usiadła na łóżku.
- Jest gorzej niż zwykle.
- Przywiązałaś się. Jak jeździłaś na parę dni, czy Twój tata przyjeżdżał tu na jeden dzień to było prościej.
- Na osiem miesięcy, tutaj spędziłam tylko dwa, to był błąd. Zmieńmy temat. Masz jeszcze jakieś zajęcia dzisiaj?
- Nie, wolne już mam.
- To zbieraj się, idziemy na kort tu obok.
- OK.
Po pół godzinie grałyśmy już w tenisa. Tego potrzebowałam, musiałam się jakoś wyładować. Ostatnio grałam w styczniu.
- Ćwiczyłaś coś? - spytała Annette.
- Nie, nie było gdzie, ani z kim, a poza tym to nie mogłam, bo ręka.
- Serio?! - usłyszałam w jej głosie niedowierzanie.
- Tak, a czemu?
- Bo masz takie zacięcie, że jestem pełna podziwu.
- Dzięki.
Grałyśmy ponad 2,5 godziny. Moja współlokatorka była wykończona, a mi w końcu przeszła ochota na to żeby wsiąść w najbliższy samolot do Los Angeles i wrócić do domu.



________________________________________________________________
Rozdział miał się pojawić z datą 15.12. ale niestety się nie wyrobiłam.
Była tutaj taka śmieszna historyjka, ale ją usunęłam, bo zdałam sobie sprawę, że główna bohaterka ma lat 15, a nie 8, więc.

Widzę, że zszokowała Was postać Constance i to jest niezrozumiałe czemu ona taka jest, ale to się wyjaśni kiedyś...

Nowy rozdział będzie we wtorek.

Miłego czytania, pozdrawiam.

14 komentarzy:

  1. Szkoda mi tej Janette, że tak cały czas musi się z nim rozstawać, no ale cóż. :(
    Ahh, no i właśnie, my też się wybierzemy do Meksyku. <3
    Klonik.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam jak piszesz !
    Te dialogi pomiędzy Janette a Jared'em <3
    Mam nadzieję, że coraz dłuższe będziesz dodawać rozdziały.
    W pewnym momencie zrobiło mi się żal Janette.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Zgadza się rozdziały będą coraz dłuższe.
      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  3. Pędzisz z tymi rozdziałami, że ho ho! *like a Mikołaj* :P
    Fajny rozdział no i jaki dłuuugi :D Też uwielbiam te dialogi Janette z Jaredem <3
    Jak rozdziały mają być coraz dłuższe... omg, kiedy ja to będę czytać? :D Ale piszesz przyjemnie, więc myślę, że jakoś dam radę :D
    No i mam wrażenie, że Janette coś niedługo odwali c; ale może to tylko przeczucie, huh?
    No i co z tą Constance? I gdzie jest jej matka?! Jak tak dalej pójdzie, to włosy mi z głowy wypadną i będzie źle. Nawet bardzo... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jest tempo :D
      Sama chciałaś dłuższe, od pierwszego rozdziału marudziłaś, że są za krótkie, to teraz masz :)
      Maybe...
      Dbaj o włoski żeby Ci nie wypadły :D A co do Constance i mamy Janette, to wszystko się wyjaśni cytując naszego Jareda - SOON.
      <3

      Usuń
  4. Kurczę nie mogę ogarnąć o co chodzi Constance ?
    Krzyczeć na Jaya że się z córką wygłupia? To chore jakieś.
    Jannet co raz bardziej robi się niegrzeczną dziewczynką.Będzie z niej nie złe ziółko,no ale to wiadome jak się ma taką rodzinkę.Wcale się nie dziwie J. że jest jej się co raz trudniej żegnać z tatą,w końcu widuje go tylko raz na jakiś czas.
    Tak więc czekam na następny i życzę jeszcze większej weny ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama na początku tego ogarnąć nie mogłam. Moja wyobraźnia za bardzo poszalała :)
      Jej jest ciężko i jemu też, ale jak się chciało mieć obie rzeczy na raz, to teraz tak musi być.
      Wena jest tylko brak czasu na pisanie niestety;/
      :)

      Usuń
  5. fajna była ta scena jak wkradła mu się do łóżka :D sama tak bym chciała ale wiadomo trochę inaczej xD Podobał mi się ten rozdział no i był dość długi. 5 dla Jay za zagrywkę z Constance ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiste :D Starałam się to tak napisać żeby nie wyszło coś zboczonego, bo myślałam inaczej i pisałam inaczej, ale myślę że jest ok :)
      Aj no bo ona z lekka wkurzająca jest, a Jared sobie nie pozwoli żeby ktoś mu mówił co może, a czego nie, nawet jego własna matka.

      Usuń
  6. Nareszcie długi rozdział :D i bardzo mi się spodobał, po prostu wszystko jest(nie umiem tego inaczej nazwać) tak jak być powinno :D superrr! xd
    Też mi się smutno robiło jak za każdym razem Janette żegnała się z tatą :( każdy ma swoje obowiązki i nadchodzi czas rozstania na pewien czas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się cieszę, że się podoba :)
      Bo to takie przykre jest, ale nie da się nic z tym zrobić.

      Usuń
  7. Czemu ta Constance tak zrzędzi? -.- Trochę mnie denerwuje, bo powinna wspierać Jared'a, no ale ok. Może kiedyś się jej odmieni. Fajnie, że rozdział dłuższy :) Lecę czytać następny, bo jestem straaaaasznie do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi tu o Janette, dlatego ona taka jest. Czy jej się odmieni nie wiem, ale zobaczymy.

      Usuń