12 grudnia 2012

12."Widzę bracie, że bierzesz się za coraz młodsze..."

Wyjeżdżaliśmy za parę dni i musiałem załatwić sprawę z opieką nad Janette, mimo że dałaby sobie pewnie radę sama, to nie mogłem jej zostawić. Miała tylko 15 lat, a może aż 15. Fakt, że w weekend była sama w domu, bo mieliśmy koncert i nic jej się nie stało, ale teraz to są trzy miesiące. Jakby jej się coś stało, to bym sobie nie wybaczył. Postanowiłem zadzwonić do pewnej osoby.
- Hej mamo, co słychać?
- Miło, że dzwonisz. Wszystko w porządku, a u Ciebie?
- Jedziemy w piątek dalej w trasę i dzwonię właśnie w tej sprawie, bo Janette tu jest. Miałaś ostatnio pretensje jak ją zostawiłem z chłopakami, więc tu rodzi się moje pytanie, czy z nią zostaniesz?
- Skoro prosisz, to zostanę, ale robię to dla Ciebie.
- Tak wiem, że masz do niej "dystans", ale jak tu przyjedziesz, to nie daj jej tego odczuć, dobrze?
- Postaram się.
- To przyjedź w piątek.
- Dobrze, to do zobaczenia.
Mama się zgodziła, tylko teraz musiałem powiedzieć Janette. Poszedłem do jej pokoju.

- Przeszkadzam?
- Nie, wchodź.
- Chciałaś wiedzieć kto tu będzie jak wyjedziemy - powiedziałem siadając na łóżku.
- Nadal chcę - odpowiedziała, a ja pomyślałem - oj chyba wolałabyś nie wiedzieć.
- Zostaniesz z babcią - w odpowiedzi otworzyła szeroko oczy.
- Serio mówisz?
- Tak.

- No będzie ciekawie.
- Przeżyjecie to obie jakoś. Poza tym jak będziemy mieć przerwy, to będziemy przyjeżdżać, bo możecie się pozabijać.
- Tato przecież wiesz, że ja nic do babci nie mam. Nie wiem o co jej chodzi. Traktuje mnie jakbym nie istniała. Nie rozumiem tego i chyba nie chcę zrozumieć.
- Tak będzie lepiej - uścisnąłem ją.
Nadszedł piątek i przyjechała mama. My z Shannonem mieliśmy zaraz wyjeżdżać. Widziałem, że młoda była trochę przerażona.
- Nie bój się - powiedziałem i pocałowałem ją w głowę - jak coś to dzwoń - dodałem. Janette się do mnie przytuliła.
- Brat musimy iść, samochód stoi przed domem - powiedział Shannon, a ona mnie puściła. Wychodząc z domu rzucił krótkie "powodzenia" w stronę naszej mamy i Janette. To im się akurat przyda - pomyślałem i wyszedłem za nim.

Janette


Zostałyśmy same, bałam się trochę co z tego wyniknie. Ja poszłam do siebie, a babcia poszła zrobić obiad. Dni nam mijały na tym, ze prowadziłyśmy krótką wymianę zdań w stylu: "chodź na obiad", "masz coś do prania", "jadę na zakupy, wrócę za godzinę" i do tego moje odpowiedzi. Wyglądało to trochę jakbyśmy, to robiły za karę, ale nie było tak źle. Nigdy nie udało nam się nawiązać dłuższej rozmowy. Tata dzwonił często, a ja go uspokajałam, że wszystko jest OK. Odniosłam wrażenie, że cieszył się z tego powodu.

9 lipiec, czyli jutro tata miał wrócić do domu. Byłam w łazience, gdy zaczął dzwonić mój telefon.
- Słucham - powiedziałam, nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Cześć słoneczko - usłyszałam.
- Ooo tata. Hej co tam? Kiedy wracacie? - zapytałam.
- No właśnie, bo rzecz w tym, że nie wracamy...
- Ale jak to?
- My nie wracamy tylko Ty przyjeżdżasz do nas.

- Naprawdę? - ucieszyłam się.
- Tak. Wszystko już załatwiłem, jutro rano masz samolot. Rozmawiałem z babcią, zawiezie Cię na lotnisko.
- Lecę sama?
- Owszem.
- Widzę postępy. A właściwie to gdzie ja jadę?
- Francja - powiedział tata z tym swoim francuskim akcentem, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Spakowałam się od razu i chodziłam przez cały dzień jak nakręcona. Następnego ranka pojechałyśmy na lotnisko. Obu było nam lżej, że wyjeżdżam na parę dni. Pożegnałyśmy się i wsiadłam do samolotu. Lot minął spokojnie i krótko jak dla mnie, bo przespałam większość czasu. Wysiadając z samolotu zatrzymałam się na chwilę i zamknęłam oczy, Paryż - pomyślałam. W hali przylotów ku mojemu zaskoczeniu czekała na mnie Emma.
- Hej - przywitała się ze mną - jak lot? 
- Cześć, w porządku - uśmiechnęłam się - a gdzie tata?
- Gdyby on po Ciebie przyjechał, wywołało by to za dużo zamieszania, a nadal chce utrzymać w tajemnicy Twoje istnienie, więc ja przyjechałam.
- OK, rozumiem.

- Dobra chodź, jedziemy. Jared mnie zabije, że tak długo nie wracamy, stęsknił się za Tobą - posłała mi ciepły uśmiech.
Minęła może godzina zanim dojechałyśmy do hotelu.

- Gdzie tata ma pokój? - spytałam.
- 8 piętro, pokój nr 625.
- To ja idę zrobić mu niespodziankę - powiedziałam, wsiadając do windy.
Złapałam delikatnie za klamkę, drzwi były otwarte, chwalmy Pana, pomyślałam. Rozejrzałam się po pokoju nigdzie go nie było, dopiero później zauważyłam, że siedzi na balkonie z laptopem na kolanach. Podeszłam po cichu, stanęłam za nim i krzyknęłam:
- Niespodzianka! Już jestem - tak jak przy puszczałam, wystraszył się, że prawie spadł mu laptop, a ja nie mogłam opanować się ze śmiechu.
- Prawie zawału dostałem, nie rób tak więcej.
- Przepraszam - zrobiłam skruszoną minę, ale w środku nie mogłam wytrzymać.

- Chodź tu - pociągnął mnie do siebie i przytulił - tęskniłem za Tobą - spojrzał na mnie.
- Wiem, Emma mi mówiła.

- Ta to zawsze musi wszystko powiedzieć - tata złapał mnie za lewą rękę, na palcach od kwietnia nosiłam plastikowe usztywnienie, którego prawie w ogóle nie zdejmowałam.
- Jak?
- Dobrze, już mi to nie przeszkadza nawet. Jeszcze dwa miesiące i będę wolna od tego.
Nie minęło 30 minut, gdy do pokoju weszła Emma. Ja leżałam na łóżku, co jak co, ale byłam zmęczona.

- Młoda nie śpij, zbieramy się - powiedziała do mnie, po czym spytała - gdzie Jared?
- W łazience - odpowiedziałam i założyłam buty.
Zeszliśmy na dół, koło Tomo stała brunetka. Chłopak już mnie zauważył i chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go ruchem ręki.
- Cześć Vicky - uściskałam dziewczynę.
- Hej! Dawno przyjechałaś?
- Godzinę temu.
- Co? I dopiero teraz się ze mną witasz, no wiesz - zrobiła obrażoną minę. Ja podeszłam do Chorwata i się z nim przywitałam.
- Jemu jakoś nie przeszkadza, że dopiero teraz się z nim witam - dziewczyna spojrzała na narzeczonego, który był ucieszony, że mnie widzi.
- Ej no! Może byś mnie poparł?
- Ale w czym kochanie? - spytał, po czym dostał łokciem w brzuch.
Staliśmy i się śmialiśmy, w pewnym momencie ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto?
- Kubuś Puchatek?
- Nie.
- Ale jesteś blisko - powiedział Tomo.

- Shannon, no przecież wiem, że to Ty - odwróciłam się do niego.
Poszliśmy zjeść obiad, a potem mieliśmy iść zobaczyć miasto. Szłam z tatą za rękę, bo stwierdził, że mnie nie puści, bo mu się zgubię. Czułam się jak 5-latka.

Jared

Spacerowaliśmy po mieście, gdy usłyszałem:
- Cześć Jared - przede mną stał Johnny Deep.
- Hej stary, co słychać? - spytałem.
- Dobrze, jakoś się kręci, a Ty co tu robisz?

- Mamy krótką przerwę w trasie, więc odpoczywam - uśmiechnąłem się.
- Widzę bracie, że bierzesz się za coraz młodsze - wskazał na Janette.
- No ten... - czułem się zakłopotany, bo nie wiedziałem co powiedzieć. 
- To jest Janette - wydusiłem w końcu - moja córka - dodałem po dłuższej chwili, gdy pozostała dwójka się przywitała.
- Córka? Nie wiedziałem, że masz dzieci - powiedział zaskoczony.
- A no mam - przyciągnąłem Janette do siebie - utrzymuje to w tajemnicy żeby mogła w miarę normalnie żyć i chciałbym żeby tak zostało.
- Gratuluję, świetnie Ci się to udaje. Nie ma sprawy, na mnie możesz liczyć.
- A panienka ile ma lat? - spytał Janette.
- Piętnaście - odpowiedziała delikatnie zawstydzona.
- Dobrze, to ja Wam nie przeszkadzam w rodzinnym spacerku. Jak będziesz tu jeszcze parę dni, to zadzwoń. Spotkamy się, pogadamy. Możesz przyprowadzić ze sobą młodą damę - powiedział Johnny. Jak zawsze zachowywał się z pełną klasą.
- Na pewno zadzwonię. My idziemy, bo zaraz jakiś paparazzi nas zauważy i jej prywatność szlag trafi.
Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy. 
- Wiesz ten Johnny to jest jeszcze bardziej przystojny na żywo - powiedziała Janette, gdy przeszliśmy parę metrów.
- Oj młoda - zacząłem się śmiać - ja nie mam zdania w tym temacie, wolę kobiety.
- Zauważyłam - wbiła wzrok w ziemię. Wiedziałem o co jej chodzi, więc nic się nie odzywałem.
Przemierzaliśmy kolejne uliczki Paryża, robiąc przy tym głupie zdjęcia. Tego mi brakowało w tym wszystkim, brakowało mi Janette, ale nie mogłam wziąć jej w trasę. Była teraz szczęśliwa, co dawało mi ogromną satysfakcję. Stwierdziłem, że szkoda czasu na rozmyślania i podszedłem do brata i córki. Ona stała i się śmiała, a on chciał sobie kupić zwierzątko domowe.
- Człowieku pogrzało Cię? C
o jak co, ale takich maskotek nie potrzebujemy, weź idź do schroniska po kota czy coś, ale w trasę żadnego zwierzaka i tak nie weźmiesz.
- Brat, ale Ty jesteś no. Skoro nie mogę ani kota, ani żadnego innego, to bierzemy Janette - podniósł dziewczynę do góry.
- O co to, to na pewno nie - powiedziała.
- Jakieś zmiany zaszły, czyli wolisz siedzieć w domu z babcią.

- W domu jak w domu, ale czy z babcią...

Wróciliśmy do hotelu, zrobił się już wieczór. Odprowadziliśmy z Shannonem Janette do pokoju i szliśmy do mnie. Nie zdążyłem zamknąć drzwi, bo pojawiła się Emma.
- Wiem, że mieliście mieć jutro wolne, ale macie wywiad - powiedziała.

- Wywiad?! - krzyknął brat - jaja sobie robisz chyba - dodał.
- Tak kurwa, o tym marzyłem - powiedziałem z irytacją - mam wolne, a będę udzielał wywiadów, zajebiście - wszedłem do łazienki. Shannon poszedł na balkon zapalić, bo stwierdził, że coś go trafi, a Emma zwyczajnie wyszła. Następnego dnia udaliśmy się na ten nieszczęsny wywiad żeby już nie robić zamieszania. Każdy z nas chciał inaczej spędzić ten czas. Tomo z Vicky, ja z Janette, Shannon umówił się z Antoine'm. Nie po to ją ściągnąłem tu żeby siedziała w hotelu. Zanim wyszliśmy na wywiad do mojego pokoju wpadła narzeczona gitarzysty z moją córką i powiedziała, że idą na zakupy, bo nie mają zamiaru kisić się w pokojach. Wracając z wywiadu postanowiłem, że muszę coś wymyślić żeby Janette się nie nudziła. Chociaż jak dla niej to by pewnie wystarczyło żeby spędzić czas ze mną, w końcu widuje mnie raz na jakiś czas. Przeklinałem się w duchu za to, że ją zostawiałem i że chodziła do szkoły z internatem, ale niewiele mogłem zrobić w tej sprawie.



_____________________________________________________________

Starałam się jak mogłam żeby dzisiaj dodać i jest :)

Następny rozdział pojawi się w sobotę.


Odbiegając od tematu opowiadania, stwierdzam że mamy pazerny naród, przynajmniej u mnie w mieście.

Czytam = Komentuję.


Pozdrawiam.

12 komentarzy:

  1. ha! miałam dobre przeczucia :) Ciekawa jestem jak rozwiniesz tą relacje między Janette a Constance i czy w końcu przełamią bariery, bo jakby nie patrząc to najbliższa rodzina. No i druga kwestia: kiedy młoda zacznie przyprawiać Jaya o zawał i zacznie się spotykać z chłopcami? :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę za dużo zdradzić.
      Będą różne sytuacje kiedyś. Na razie jest tak kolorowo i słodko i niech tak zostanie.

      Usuń
  2. oooo, kobieto. doslownie polknelam Twojego bloga, Twoja historie. kurcze, I like it. pierwszy raz spotykam sie z takim 'tematem', z relacja ojciec-corka. jeszcze nigdy nie czytalam opowiadania, w ktorym ktos slawny - w tym przypadku Jared - ma dziecko i musi sie z tym ukrywac. w ogole nigdy nie czytalam podobnego bloga... moze za malo czytam, nie wiem, nie wiem... bardzo podoba mi sie pomysl - znudzily mi sie juz chyba te cudowne, romantyczne opowiastki o Jaredzie i jego 'kolejnej dupie'. tu jest cos naprawde dobrego. mamy Jareda - Jareda ojca - mamy mloda dziewczyne, ktora widzi swojego tate raz na jakis czas, teskni za nim, placze, ale wie, ze ojciec robi to wszystko dla jej dobra, aby nie miala spieprzonego dziecinstwa. a takich przypadkow jest wiele. corka Cher zmienila plec, syn (bodajze) Travolty popelnil samobojstwo, Culkine znienawidzil rodzicow, zaczac cpac, chlac, palic. takich przypadkow jest milion, wiec nie dziwi mnie to, ze Jared chce uchronic swoja mala. podobaja mi sie te przeskoki w czasie, nie stanowia zadnych problemow dla czytelnika, przynajmniej nie dla mnie. ta zmiana osob 'wypowiadajacych sie' tez jest dobrym zabiegiem literackim - alez to madrze brzmi... podoba mi sie kreacja Shannona i Emmy, Tomo i Vicki sa jakby 'przygaszeni?', 'malo zabawni?', 'troche jakby sztywni?' - wiem, glupio to brzmi, ale jakos tak ich odbieram. btw, cos sie stalo z Mattem. pojawil sie, byl chwile, zniknal. why? podobali mi sie Jamie i Rob, nie wiem czemu, tak po prostu. ciekawi mnie co sie dzieje/stalo z Jeniffer i jak to bedzie z Constance. dodaje sobie Twojego bloga do zakladek, mam nadzieje zagladac na niego czesto, a przynajmniej zawsze wtedy, gdy dodasz nowy rozdzial... zycze weny, wytrwalosci i powodzenia w tworzeniu. pozdrawiam, Happy Idiot ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że Ci przypadł do gustu :)
      Są postaciami drugoplanowymi, więc pewnie dlatego.
      Matt odszedł z zespołu w 2007 i go już nie będę wkręcała tutaj, chyba...
      Dzięki wielkie :)

      Usuń
  3. najlepszy rozdział ever! ;D omg Marsi i Johnny Depp, moi idole, w jednym opowiadaniu <3 lepiej nie mogłaś tego wymyślić! ;P czekam na ciąg dalszy! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Depp'a więc dlatego tutaj zaistniał :)

      Usuń
  4. Wreszcie się przyznał komuś ''obcemu'' że ma dziecko ! Brawo Jay !
    Widać że babcia Constance jest nie miło nastawiona do wnuczki tylko dlaczego ?
    Nie mogę się już doczekać kiedy wyjawisz nam tajemnice o mamie Jannet.
    Czekam na następny !Życzę weny.Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi chłopak postępy :D
      Wszystko w swoim czasie...
      Nie dziękuję i również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Kocham Cię, mój mały pisarzu. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW!!! Jared i Johnny Deep są dobrymi kumplami :D Ja na miejscu Janett bym skakała z radości gdybym go zobaczyła :P Johnny jest chyba pierwszą osobą(gwiazdą), której Jared wyjawił tajemnice i przyznał się że ma córkę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, Deep jest pierwszą osobą, która się dowiedziała o Janette.

      Usuń