22 grudnia 2012

15. "A skąd Ty się tu wzięłaś..."

Weszliśmy do pokoju hotelowego, który wynajmował tata.
- Możemy tutaj zostać? - spytałam - nie chce mi się nigdzie iść.
- Jak tak wolisz, to nie ma sprawy - pocałował mnie w głowę.
Zdjęłam buty, kurtkę i położyłam się na łóżku. Pragnęłam żeby jutro nigdy nie nadeszło.
Cały dzień spędziliśmy w pokoju oglądając telewizję. Wieczorem, gdy już położyliśmy się spać, nie mogłam zasnąć, mimo że tata był obok. Wiedziałam, że też nie śpi, ale się nie odzywałam. W końcu przytulił mnie mocniej do siebie:
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Damy radę.
- Oby - wyszeptałam.

Rano obudziliśmy się w dobrych humorach i postanowiliśmy wykorzystać ten dzień jak najlepiej się dało.
- Idziemy na miasto - powiedział tata.
- Ale jak nas ktoś zobaczy? 

- To nie ma znaczenia, nie dzisiaj.
Chodziliśmy po mieście, nagle rozdzwonił się telefon taty. Najpierw Emma, potem Shannon a na końcu babcia.
- Shannon kazał Cię uściskać. Emma powiedziała, że mamy się ogarnąć, bo dzwonił do niej znajomy dziennikarz i pytał czy mam nową dziewczynę.
- Dziewczynę - poruszyłam brwiami - a masz? - spytałam. Nie powinnam była, ale zawsze najpierw robiłam, a potem myślałam.
- A chciałabyś żebym miał?
- Zależy jaka by była. Znaczy to nie jest moja sprawa - byłam zakłopotana.
- Wiesz, że tak nie jest - spojrzał na mnie.
- Może nie rozmawiajmy już o tym? Będziesz się spotykał z kim będziesz chciał - było mi trochę głupio.
- Skarbie nie denerwuj się i się nie bój. Chciałabym wiedzieć co myślisz na ten temat - w odpowiedzi pokiwałam tylko głową.

Niby tata miał rację co do tego z kim się wiąże, ale to dotyczyłoby mnie tylko wtedy gdyby to był dłuższy i trwalszy związek. Te kobiety z którymi się teraz spotykał nawet nie wiedziały o moim istnieniu, z resztą mało kto wiedział o moim istnieniu.

Wróciliśmy do hotelu o 18. Tata o 20 miał samolot do Los Angeles. Jutro rano mieli dalej ruszyć w trasę. Siedziałam na łóżku i patrzyłam jak się pakuje.
- Pamiętasz co mi obiecałaś? - kucnął przede mną.
- Tak.
- To proszę się do tego stosować. Niedługo się zobaczymy znowu - powiedział - spójrz na mnie - spojrzałam na niego i łzy stanęły mi w oczach, sama nawet nie wiem dlaczego. - Ej! Miałaś nie płakać. Ja się tak nie bawię - zrobił minę urażonego 8-latka. Jak udawał dziecko na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech.
- Tak lepiej? - wytarłam oczy i się uśmiechnęłam.
- Ma tak być zawsze, rozumiemy się?
- Jasne.

- Zobacz czy wszystko zabrałaś i jedziemy. Odwiozę Cię do szkoły.
- A nie mogę jechać z Tobą na lotnisko?
- Nie ma mowy.
- Czemu?
- Bo wtedy ni będę umiał stąd wyjechać i Cię zostawić tutaj.

- Ooo czyli nie tylko ja za Tobą tęskniłam.
- Nie tylko. Młoda to działa w obie strony. Chodźmy już.

Jared

Janette była w dobrym nastroju, mimo że zaraz miałem wyjechać. O to mi chodziło. Zaparkowałem przed budynkiem szkoły. Spojrzałem na nią, na jej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech.

- Co Cię tak rozbawiło? - zapytałem.
- Spójrz przed siebie - w kierunku auta zmierzała Pani Mansfield.
- To nie jest śmieszne. Ona nie była zadowolona, że Cię wczoraj zabrałem bez jej zgody.

- Właśnie widzę.
- Zostań tu ze mną, to może nie będzie tak bardzo krzyczeć.

- I tak się nigdzie nie wybierałam, chcę zobaczyć rozwój sytuacji.
- Młoda...

- No co? - pokręciłem w głową.
- Dzień dobry - powiedziała Janette, gdy wysiedliśmy z samochodu.
- Dzień dobry. Widzę, że raczył Pan w końcu ją przywieźć - drugą część swojej wypowiedzi skierowała do mnie.
- Miałem Panią uprzedzić wcześniej, ale jakoś tak wyszło.

- Pan jest nieodpowiedzialny, tak nie można.
- Pani wybaczy, ale to jest moja córka i ja jestem odpowiedzialny za nią. Zadzwoniłem i uprzedziłem. Moim zdaniem nic więcej nie było konieczne.
- Pan traktuje tą szkołę jak jakiś hotel z funkcja nauki i opieki!
- Niech mnie Pani posłucha. Ustaliliśmy pewne warunki pobytu Janette tutaj. Ja się do nich stosuję, a Pani niech może to przeczyta jeszcze raz. Płacę duże pieniądze za to żebym mógł ją stąd zabierać i odwiedzać kiedy mi się podoba, więc proszę mi nie mówić co mogę, a czego nie. A teraz przepraszam, ale się śpieszę - wyminąłem ją i weszliśmy do środka.
- No tato powiem Ci to było coś.

- Nie bierz ze mnie przykładu w tej kwestii.
- Postaram się.
Pożegnaliśmy się:
- Jakby coś było nie tak z nią to zadzwoń.
- Dobrze, ale myślę, że będzie OK. Jedź, bo jest po 19 i samolot poleci bez Ciebie.

- Nie chciałabyś żebym został?
- Pewnie, że bym chciała, ale macie trasę. Przyzwyczaiłam się do tego, że u nas jest inaczej niż u moich kolegów czy koleżanek.
- Mądre dziecko. To jadę, trzymaj się - pocałowałem ją w policzek i poszedłem do samochodu.
W domu powitał mnie mój kochany brat:
- Myślałem, że już będziemy odwoływać trasę, ale jednak wróciłeś.
- Złagodziłem sytuację. Uspokoiłem ją trochę i powinno być dobrze.
- Było aż tak źle?
- Wiesz, ona się przyzwyczaiła do mieszkania w domu i ciężko było wrócić do Kansas i się uczyć.

- Jak była młodsza to było całkiem inaczej. Ona jest inna niż inne dzieci - powiedział Shannon.
- Inne dzieci mają oboje rodziców, a nawet jak nie, to te dzieci mieszkają w domu i jak wrócą po szkole, to czeka na nich mama albo tata. W naszym przypadku jest zupełnie inaczej.

- Racja.
- Ja to idę wziąć prysznic i spać, bo pewnie rano wylatujemy.

- O 9 - skrzywił się.
- Z pretensjami do Emmy, nie do mnie braciszku.
- Ale to Twoja asystentka! - krzyknął, bo byłem już na schodach.
- No tak, tylko ja z nią takich szczegółów nie ustalałem - odpowiedziałem.

***

Trasa koncertowa trwała, ale ja byłem tak jakby nieobecny. Tęskniłem za Janette. Udzielił mi się jej nastrój. Był początek października i zaczęliśmy kręcić pierwsze sceny do Hurricane. Na planie całkowicie oddawałem się pracy żeby niczego nie spieprzyć.

Dzisiaj mieliśmy grać koncert w Lincoln w Wielkiej Brytanii. Pojechaliśmy na próbę. Podczas Vox Populi w pewnym momencie przestałem śpiewać, a zacząłem myśleć o Janette.
- Ee stary obudź się! Nigdy nie skończymy tej próby jak się będziesz "wieszał" co 10 minut! - Shannon tradycyjnie się na mnie wydarł. Dopiero w tym momencie zauważyłem, że nie słychać muzyki.
- Wszystko w porządku? - Emma do mnie podeszła. Martwiła się, bo myślami ciągle byłem gdzie indziej.
- Tak. Grajmy dalej. Przepraszam - spojrzałem na chłopaków.
- Spoko, nic się nie dzieje, mamy czas - odpowiedział Tomo.

- Jeszcze raz takie coś, to jak matkę kocham wepchnę Ci te pałeczki w cztery litery.
Skończyliśmy próbę bez większych zakłóceń. Momentami odbiegałem od tekstu, muzyki i tego, że mamy grać koncert, ale się nie zorientowali. Na występie przed fanami całkowicie oddawałem się muzyce, ludziom. Zapominałem o problemach, ale gdy schodziłem ze sceny wszystko wracało. Tak było za każdym razem. Zaczynali się o mnie martwić, bo byłem przygnębiony. Wiedziałem już jak czuła się Janette we wrześniu, gdy wróciła do szkoły.

***


Jeszcze tylko 4 koncerty i gala MTV EMA w Madrycie, a potem do domu. Dwa tygodnie z Janette. Musiałem się jakoś ogarnąć do tego czasu.

Wróciliśmy z Shannonem do domu, gdzie czekała już Janette.
- A skąd Ty się tu wzięłaś, przecież miałem dopiero....
- Też się cieszę, że Cię widzę tatusiu - uśmiechnęła się ironicznie i mnie przytuliła.
- Oczywiście, że się cieszę, ale jak tu dotarłaś? - byłem bardzo ciekaw jak się tu znalazła.

- Tajemnica, a tak w ogóle to gratuluję wygranej.
- Oglądałaś galę?
- No ba! Jak wygraliście nie ukrywałam zbyt swojej radości i jeden chłopak stwierdził, że jestem Waszą napaloną fanką i że i tak nie będziesz mnie chciał, bo jestem za młoda. 
- Serio? Co mu powiedziałaś?
- Nic, ale pomyślałam, że gdyby znał prawdę, to by się bardzo zdziwił.
- Idziemy do kuchni poszukać czegoś do jedzenia, bo jestem godny.

- A gdzie Shann? - nawet nie zauważyłem jak zniknął.
- Pewnie już siedzi w kuchni i wyżera wszystko z lodówki - zaśmiałem się.
- No chyba światło je, bo lodówka to akurat jest pusta.
- Właśnie - Shannon zrobił smutną minę i siadł na kanapie - trzeba zrobić zakupy - dodał.

- No to rusz się, sklep tu nie przyjdzie raczej.
Brat marudząc niemiłosiernie pojechał po zakupy, a ja zostałem z Janette.
Czas z nią upływał bardzo szybko. Nie ruszaliśmy się z domu, bo jutro w gazecie ukazałoby się nasze zdjęcie. Jakoś specjalnie nie przeszkadzało nam, że nigdzie nie wychodzimy. 
Siedzieliśmy we trójkę w salonie.
- A może byśmy tak...

- ... poszli do klubu ze striptizem - dokończył za mnie Shannon, a Janette zaczęła się śmiać.
- Jak coś to ja nie idę, wybaczcie - powiedziała wciąż się śmiejąc.
- Mógłbyś się przymknąć?
- Ej brat co jest? Przecież lubiłeś chodzić do takich miejsc.
- Shannon weź sobie daruj - zaczynałem się już denerwować.
- Możecie mnie w to nie wtajemniczać? Wolę chyba żyć bez tej wiedzy - Janette podeszła do szafki z filmami i zaczęła czegoś szukać - obejrzymy sobie film i będzie to... Titanic!
- Błagam nie! - krzyknął Shannon.

- To Dirty Dancing - brat w odpowiedzi pokiwał przecząco głową.
- Wiem! Za karę Bollywood.
- O nie, w życiu - teraz to ja zacząłem protestować.
- Ale wy jesteście, no - zrobiła smutną minkę - z dziewczynami tylko takie oglądałyśmy.
- No właśnie z dziewczynami, a my jesteśmy facetami i mamy po 40 lat. Dziecko zlituj się nad nami.

- Kto ma 40, ten ma Shannon.
- Już Ci niewiele brakuje Jared nie martw się.

Janette


To jak tata z wujkiem się przekomarzali było urocze. Zachowywali się jakby mieli po 7 lat. Stałam przy tej szafce i starałam się znaleźć jakiś sensowny film.
- Mam! 

- Jeeezuuu, nie krzycz, bo zejdę na zawał.
- Mnie pij i pal to nic Ci nie będzie - pokazałam mu język.

- 1:0 dla Janette - powiedział tata - co to za film? - spytał.
- Wyścigi - "Fast & Furious" - uśmiechnęłam się tajemniczo. Nie wiedzieli, że lubię takie filmy, a ja już to widziałam naście razy.
- Brzmi ciekawie - wujek wykazał aprobatę, więc włączyłam i zaczęliśmy oglądać.
Podczas filmu żaden z nich nie odezwał się słowem, chyba ich to wciągnęło. Jak skończyliśmy, poszłam do siebie. Zaczęłam się rozglądać się po pokoju, który nadal stał teoretycznie pusty. Po chwili przyszedł tata.

- Urządzimy go? - spytałam.
- Kiedyś na pewno.

- Tatoo
- No co? - objął mnie od tyłu rękoma - Skarbie chciałbym, ale kiedy? Za trzy dni wracamy w trasę, nie opłaca się zaczynać. Tu trzeba zrobić troszkę większy remont, a nie tylko pomalować ściany i wstawić meble.

- Dobrze, rozumiem. Ale ten w przyszłym roku może, hm? - uśmiechnęłam się ładnie.
- Zrobi się, obiecuję.
W moim pokoju nic się nie zmieniło od momentu kiedy pierwszy raz przyjechałam do tego domu. Tata miał rację, nie mieli czasu żeby się za to wziąć, ale wiedziałam, że za mój pokój sami się nie wezmą, tylko jakieś wykwalifikowane siły, które się na tym znają.

Jared

Nadszedł ten nieszczęsny piątek. Mieliśmy zawieść Janette i jechać na koncert. Chyba nabrałem dystansu. Te dwa tygodnie z nią dużo mi dały, mam nadzieję, że nie będę tak bardzo za nią tęsknił. Tak myślałem i myślałem aż przyszedł mi do głowy pewien plan. Jego realizację mogłem zacząć dopiero za pół roku, ale już teraz wiedziałem, że na pewno wprowadzę go w życie.

- Powiedz, że jesteś spakowany? - do mojego pokoju wszedł Shannon.
- Tak, a czemu?
- Bo powinniśmy już jechać. Jest późno. Będziesz rozmyślał nad sensem życia jutro, a teraz chodź już.
- Już idę, nie troszcz się tak o mnie.
- Ktoś musi.
Zszedłem na dół, Janette siedziała i oglądała telewizję.
- To mnie pospieszasz, a ona siedzi przed telewizorem.
- Ja to raczej czekałam na Ciebie.
- Naprawdę? Nie zapomniałaś niczego?
- Mam wszystko.

- To jedziemy - brat wziął kluczyki ze stołu.
- To nie jest czasem za dużo zachodu żebyśmy we trójkę lecieli do Kansas, przecież mogłabym sama.
- No jest, ale cóż zrobić takie życie. Sama? nigdy w życiu - powiedziałem - jeszcze ktoś by Cię porwał i co bym wtedy zrobił? Kochanie nie ma takiej opcji.

- Tato nie dramatyzuj.
- Powiedziałem nie i nie dyskutuj. Zrozum, że ja się boję o Ciebie po prostu.
- Jak chcesz, ale kiedyś i tak będę latała sama, zobaczysz.
Dzieci - pokręciłem głową. Oj żebyś się nie zdziwiła, pomyślałem.
Zajechaliśmy na lotnisko. Odprawa nie trwała zbyt długo. Shann podczas lotu jak zwykle spał.

- Tato, a gdyby tak zrobić mu taki mały niewinny żarcik?
- Nie. Nikt na razie nie zwraca na nas większej uwagi i niech tak zostanie.
- Poza tą dziewczyną ze środkowego rządu, która ciągle tu zerka.

- Nie przejmuj się - złapałem ją za rękę.
Dolecieliśmy do Kansas, Shannon postanowił poczekać na mnie na lotnisku.
- Jared tylko weź jakoś szybko wróć, bo za trzy godziny mamy samolot. Jak się spóźnisz...
- To co? - spytałem i zacząłem się śmiać.
- To będę przypiekał Cię żelazkiem - co jak co, ale mój brat miał czasem odjechane pomysły.
- Ja się nie zgadzam. Protestuję! - młoda stanęła w mojej obronie, a Shann nie mógł powstrzymać się od śmiechu i parę osób zaczęło patrzeć w naszą stronę.

- Głupek - Janette walnęła go w ramię, a później uściskała.
Wyszliśmy na zewnątrz, nie było zbyt ciepło. Wsiedliśmy czym prędzej to taksówki.

- Państwo przyjezdni mam rację? - zapytał kierowca.
- Aż tak widać?
- No wie Pan, jest 11 stopni, a ja żadnych kurtek nie widzę.
- Zapomniało nam się, że tutaj troszeczkę inna pogoda jest - powiedziała Janette.
- No raczej - skomentował.
Weszliśmy do szkoły, w której było zdecydowanie ciepło.
- Ooo Janette wróciłaś, ale wiesz co przytyłaś chyba.
- Spadaj Jasper.
- Żartowałem przecież. Ładnie wyglądasz.

- Dzięki. Zobaczymy się później.
Chłopak poszedł do sal, gdzie odbywały się zajęcia, a my do pokoju Janette. Patrzyłem na nią i się uśmiechałem aż w końcu zapytała:

- No co?
- Przecież ja nic nie mówię - podniosłem ręce w geście obronnym.

- Ale się dziwnie patrzysz i uśmiechasz - dodała.
- To Twój chłopak? - spytałem.

- Nie - odpowiedziała lekko zestresowana.
- Ja nie mam nic przeciwko, ale uważaj.
- To nie był mój chłopak. Ja nie mam chłopaka i w najbliższym czasie nie planuję mieć - powiedziała dość spokojnie i spojrzała na mnie.
- Wierzę Ci, ale fajny ten Jasper. Żartowniś z niego.
- Tato!
- Oj no dobrze już.
Była 17, czyli trzeba było się zbierać.
- Młoda ja będę musiał jechać już, bo jak się spóźnię, to Shannon mnie zabije.
- Szkoda.

- Widzimy się za miesiąc, nie marudź.
- Ja marudzę? - spytała z niedowierzaniem.
- Skarbie przepraszam - podszedłem i pocałowałem ją w policzek. Po paru minutach siedziałem już w taksówce.
- A już myślałem, że będę musiał szykować żelazko - mój brat był jak zwykle uroczy.
- Chciałbyś.
Czekał nas długi lot do Afryki. Przyzwyczailiśmy się do latania, ale dzisiaj to już mieliśmy tego dość. 



_________________________________________________________________
Wiem, że miał być wczoraj, ale ubieranie choinki całkiem mnie wciągnęło.
Czy tylko mnie tak strasznie męczy przepisywanie rozdziałów?
Się zastanawiam czasem skąd ja brałam niektóre pomysły :)
Rozdział 16 miał pojawić się jutro, ale to będzie niewykonalne. Będzie w niedzielę lub poniedziałek, jakoś w Święta pewnie.
Miłego czytania, pozdrawiam. 

8 komentarzy:

  1. poczytałam i stwierdzam: DZIEWCZYNO, WIĘCEJ AKCJI..;)ja rozumiem, koncerty vs. szkoła, ale coś więcej musi się dziać.. :p pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały. pozdrawiam i mocno ściskam, Happy Idiot.. ;*
    ps. też ubierałam wczoraj choinkę, aha.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nic szczególnego się nie dzieje. Trzeba być cierpliwym :)

      Usuń
  2. Podoba mi się rozdział, coraz dłuższe Ci wychodzą :D
    No i fajnie zaczęłaś, że zaczęli rozmawiać na takie doroślejsze tematy i sprawy kobiety Jaya. Czy my się kiedyś dowiemy kto urodził Janette? Bo przecież sam Jayu nie dałby rady xD
    No i coś czuję, że gdy młoda dorośnie to nadal będzie pilnowana we wszystkim. Ile ona ma aktualnie lat? ^^
    Dobrze, że mi przypomniałaś! Ja jeszcze choinki nie ubrałam! xD
    Dlatego ja piszę je od razu na kompie, ale gdy nie mam dostępu do komputera - przepisywanie męczy, oj tak, ale nie poddawaj się bo warto, ładnie wszystko idzie do przodu :)
    Teraz święta idą, więc to chyba oczywiste, że możesz nie zdążyć dodać rozdziału! ;) Czekam na kolejny! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś się dowiecie.
      Obecnie ma lat 15 :)
      Nie umiem pisać na komputerze, nie mam weny wtedy :X

      Usuń
  3. Nie wiem czy tylko ja miałam takie wrażenie że ten rozdział bym bardzo długi?Czytałam go i czytałam co oczywiście jest na wielki plus.
    Czyżby rozmowa Jareda z Jannet na temat jego potencjalnej dziewczyny była zapowiedzią jakiegoś wątku z tym związanego ?
    Było by super !
    Shanny i żelazko ! Ten to ma pomysły.Chciałabym zobaczyć jak on mu przypieka twarz.
    Czekam na następny !
    Wesołych świąt !
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie wrażenie, on był długi :)
      Nie wiem skąd ja wzięłam pomysł z tym żelazkiem xD
      Wesołych :)

      Usuń
  4. Aby tak dalej!!Zal mi Jared i Janett przez te wszystkie pozegnania ale mam nadziejex ze to sie im ulozy!!Zycze Wesolych Swiat i czekam co dalej!!(iwona2348)

    OdpowiedzUsuń