25 marca 2013

23. "Nie ma co wracać do przeszłości..."

W środę rano zjawił się u nas Shannon. Chyba nie pamiętał tego co powiedziałam, gdy rozmawialiśmy przez telefon. Oświadczył, że w piątek jedzie do Las Vegas, bo ma występ z Antoin'em i tyle go widzieliśmy. Następnego dnia pierwsze co usłyszałam, wchodząc do szkoły to słowa Megan:
- Gdzie byłaś?
- O co Ci chodzi? - zmrużyłam oczy.
- Jesteś opalona i pytam się gdzie byłaś.
- Aaa. . . daleko - odpowiedziałam wymijająco.
- Janette no - szturchnęła mnie w bok.

- W Indiach.
- O ja - zrobiła duże oczy - fajnie było?
- I to jak. Tylko szkoda, że trzeba było wracać.

Wchodząc do domu dostałam sms od Braxtona "Czy Pani wiecznie zajęta znajdzie dzisiaj czas popołudniu i pójdzie ze mną na kawę?"
- Tatoo
- Co? 
- Mogę wyjść o 17? - spytałam.
- A po co?
- Umówiłam się.

- Z kim? - spojrzał na mnie uważnie.
- Z Braxtonem.
- Z Braxtonem - pokiwał głową.

- To mogę?
- Nie.
- No weź - usiadłam koło niego. - Idziemy na kawę, a nie upra.. - ucięłam w połowie.
- A nie co?

- Nic.
- Dobrze, idź.

- Dziękuję.
Miałam 17 lat, a pytałam o to czy mogę wyjść z domu. Gdyby mi nie pozwolił, to podejrzewam, że nigdzie bym się nie ruszyła. Będąc w Kansas za dużo głupot zrobiłam, bo nikt mnie jakoś specjalnie nie pilnował, więc mieszkając w Los Angeles wolałam nie ryzykować, że znowu coś się stanie.
Po godzinie spędzonej w garderobie, w końcu wybrałam ubranie. Spotkanie z Olitą przebiegało bez zarzutu w bardzo pozytywnej atmosferze. Widziałam, że mi się przygląda. Przeczuwałam co mu się roi w główce i wiedziałam jaki będzie finał naszego spotkania. Podwiózł mnie pod dom, gdy już miałam wysiadać złapał mnie za rękę.

- Braxton nie, proszę Cię.
- Ale dlaczego?
- Nie chcę. Nie jestem na to gotowa, a poza tym jeśli to się stanie, to zniszczy naszą przyjaźń. Wiesz o tym.

- Racja - przytaknął mi, lecz nadal mnie nie puścił.
- Nie chcę żebyś poczuł się urażony czy coś - powiedziałam z zakłopotaniem. - Tutaj nie chodzi o Ciebie tylko o mnie. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Rozumiem. Nic się nie stało - uśmiechnął się.
- Na pewno? 

- Tak, spoko.
- To pa - dałam mu buziaka w policzek i wysiadłam.
Braxton odjechał, a ja stałam na dworze przez chwilę. W końcu odetchnęłam głęboko i weszłam do domu. Cholera wiedziałam, że tak będzie z nim.
- Stało się coś? - spytał tata.
- Niby tak, niby nie. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. 

- Jak coś to pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać.
- Wiem, dziękuję. 

Poszłam do swojego pokoju, spakowałam rzeczy do szkoły, wzięłam prysznic i bez większego namysłu położyłam się spać. 

W poniedziałek tata oświadczył mi, że w piątek wieczorem wychodzimy.

- A gdzie? - spytałam zaciekawiona.
- Na imprezę.
- Z okazji? - zawsze trzeba wszystko z niego wyciągać.
- Golden Globes.
- Mhm - pokiwałam z uznaniem głową.

W czwartek poszłam na zakupy. W końcu trzeba było jakoś wyglądać. Po przejściu kilkunastu sklepów znalazłam sukienkę, która wydawała mi się idealna. Była kremowa, od pasa w dół poszerzana, do połowy ud, bez ramiączek. Ideał po prostu.
W piątek po powrocie ze szkoły złapał mnie lekki stres.
- Usiądź sobie - powiedział spokojnie tata.
- Ja po prostu nigdy nie byłam w takim miejscu.
- Musisz się przyzwyczajać - puścił mi oczko - nie bój się, będzie dobrze. Idziesz tam ze mną, więc niczym się nie martw - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Swoją drogą ludzie w Hollywood potrafili się bawić. Na miejscu nie obyło się bez zdjęć i setek pytań. Gdy weszliśmy do środka sytuacja się uspokoiła. Na przyjęciu była masa znajomych taty. Część z nich przyglądała mi się ukradkiem.
- Jared, teraz rozumiem czemu pokazałeś córkę światu. Takiego skarbu nie można ukrywać całe życie - ktoś chyba za dużo wypił.
- Też się cieszę, że Cię widzę Ken - powiedział tata z ironią. 

Opuściliśmy Chateau Marmont późno, nawet bardzo późno. Wróciliśmy do domu, zdjęłam z siebie sukienkę i wzięłam szybki prysznic. Obudziłam się o 14, aż dziwne że nie zostałam obudzona przez kogoś wcześniej. Ubrałam się i poszłam coś zjeść.
- Wyspałaś się? - spytał tata.
- Można tak powiedzieć - zrobiłam sobie kawę, tosta i usiadłam koło niego.


Jared


Jakiś czas temu dostałem zaproszenie na galę Academy Awards. Chciałem oczywiście żeby Janette ze mną poszła. Parę godzin temu wróciliśmy z imprezy z okazji Złotych Globów, za miesiąc Grammy, a potem Oscary. Uznałem, że muszę jej wcześniej powiedzieć, bo będzie zła.
- Janette . . .
- Yhym - przerzuciła stronę w gazecie.

- Posłuchaj mnie przez chwilę - sięgnąłem po kopertę. - Dostałem zaproszenie na bardzo ważną i światową galę i chciałbym żebyś ze mną poszła.
- A co to za gala? - spytała.

- Oscary - odpowiedziałem krótko, gdy to usłyszała, zakrztusiła się kawą.
- Nie mówisz poważnie!
- Mówię bardzo poważnie - podałem jej zaproszenie.
- To jest za 1,5 miesiąca, a Ty mi mówisz o tym dopiero teraz?
- Mogłem Ci powiedzieć tydzień przed.
- Kiedy to dostałeś? - wskazała na kopertę.
- Jakiś czas temu - uśmiechnąłem się. - Więc jak pójdziesz? - zapytałem po chwili.
- Jasne, że tak!
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. We wtorek jedziemy po sukienkę.

- My? - spytała zdziwiona.
- Tak - nie chciałem jej zdradzać nic więcej, ale wiedziałem, że będzie zadowolona.


Janette


Popołudniu zjawił się Shannon.
- Cześć brat, cześć młoda.

- Cześć - odpowiedzieliśmy równocześnie.
Wujek usilnie próbował wyciągnąć gdzieś tatę.
- Weź człowieku daj mi spokój. W środę jadę do Europy i do tego czasu nie zamierzam ruszyć się z domu.
- Wyjeżdżasz?
- Nie mówiłem Ci? Przepraszam, zapomniałem - szybko się zrekompensował. 

Zrobiłam smutną minę, nie chciałam żeby wyjeżdżał gdziekolwiek. 
- To tylko parę dni - pocałował mnie w głowę. - Shannon wiesz co, życzę wszystkim ludziom, rodzicom żeby mieli takie dzieci. Może niekoniecznie żeby robiły takie głupie rzeczy czasem, ale żeby były takie kochane jak ona - spojrzał na mnie, a ja poczułam, że łzy napływają mi do oczu. - Ej no! Bez takich - przytulił mnie do siebie.
- Po prostu...
- Nie mów nic - przerwał mi.
Cały weekend spędziłam na obijaniu się. W poniedziałek rano wstając do szkoły, nie przewidywałam, że coś może się dziać, ale niestety się myliłam. Chyba wszyscy widzieli zdjęcia z imprezy. Nie mogli się powstrzymać od złośliwych komentarzy. Skoro teraz działy się takie rzeczy, to po Oscarach pękną z nienawiści.
- To co następne będą Oscary? - spytał ktoś.

- Może . . . - uśmiechnęłam się z udawaną słodkością.
Cieszyłam się, że ten dzień szybko się skończył. Co im do tego gdzie chodzę i co robię. Takie mam życie i nie zamierzam za to przepraszać albo czuć się winna z tego powodu. Wróciłam do domu, a tu już czekał na mnie obiad. Po posiłku poszłam do siebie z zamiarem nauki, lecz szybko zostałam od tego odwiedziona przez Kimberly, która do mnie zadzwoniła.
- Wielki świat się kręci - powiedziała na wstępie.
- Można uznać, że tak.
- Dają Ci żyć? - spytała z troską.

- Jest w porządku. Nie robią mi zdjęć za każdym razem, gdy wychodzę z domu - zaśmiałam się.
- A szkoła?

- Zadziwiająco dobrze. Czasem się czegoś czepią, że byłam tu i tu albo coś, ale wiesz jaka ja jestem.
- Masz to w dupie - powiedziała.
- Dokładnie. A co u Ciebie?

- Powoli, ale do przodu. Jestem właśnie w domu, bo rodzice mają trochę wolnego, więc wiesz.
- Kim tęsknię za Tobą.
- Ja za Tobą też.
- Musicie niedługo do mnie przyjechać z Danielle.
- Pewnie, że przyjedziemy.
Po ponad godzinnej rozmowie z Kimberly wzięłam się za naukę, po całych 3 godzinach miałam dość i poszłam spać.
- O której kończysz? - spytał tata przy śniadaniu.
- O 14.
- Przyjadę po Ciebie i pojedziemy do . . . po sukienkę.

- Do kogo?
- Tajemnica, zobaczysz - uśmiechnął się.
Cały dzień byłam podekscytowana. Nie wiedziałam do kogo jedziemy, bo było to owiane tajemnicą, ale czułam, że będę zadowolona.


Jared


Wiedziałem, że Janette kocha suknie Elie'go Saab'a. Zawsze oglądała każdy pokaz, przyglądając się uważnie kreacjom. Skontaktowałem się z nim. Był akurat na nasze szczęście parę dni w Los Angeles.
- Chodź - załapałem Janette za rękę.

Byliśmy w centrum miasta. Elie miał tutaj swoją pracownię.
- Jeszcze raz dziękuję Ci za to, że się zgodziłeś mimo, że zostało niewiele czasu - powiedziałem do projektanta zaraz po tym jak się przywitaliśmy. Młoda miała szeroko otwarte oczy.
- Nie ma sprawy. To jest pewnie Janette - spojrzał na moją córkę.
- Tak.
- Ja ją zabieram. Mam tu na stanie parę sukienek, ale wątpię czy coś będzie się nadawało. Pewnie będzie trzeba ściągnąć coś z Paryża.
Elie i Janette zniknęli na dobrą godzinę.

- Jared wybredną masz córkę, ale wie czego chce - skwitował Saab, gdy wrócili.
- Zobacz - Janette podsunęła mi laptopa - i nie mów nawet, że Ci się nie podoba - dodała.
- Imponująca.
- Nie mam jej tutaj. Zajrzyj tu za 3 tygodnie. Będzie gotowa - powiedział do Janette. - To chyba tyle.
- Dzięki stary.
- Polecam się.

Janette


- Ile Cię nie będzie? - spytałam wychodząc do szkoły.

- Parę dni, a czemu?
- Nic. Tak tylko pytam - tata już wyczuł podstęp, bo patrzył na mnie uważnie - nie planuję nic.
Wychodząc do szkoły pożegnałam się z nim. Nie walnął mi żadnej pogadanki, więc może mu trochę przeszło. Megan chciała wyciągnąć mnie w czwartek na imprezę.

- A dlaczego nie? - spytała.
- Bo nie i już. Nie mogę.
- Od czasu tej imprezy w październiku nigdzie nie chcesz iść.
- To wszystko przez tą imprezę. Narobiłam sobie problemów, więc wolę unikać takich miejsc.

- Ale mówiłaś, że Twój tata wyjechał..
- Wyjechał, ale to nic nie zmienia. Poszliśmy na pewien układ. Jak znowu coś schrzanię, to mogą być złe skutki - Meg tylko westchnęła zrezygnowana - Ty tego nie zrozumiesz. Mamy inne życie i rodziców.

- Dobrze już. Nie możesz, szkoda.
Meg nie wiedziała, że coś się wydarzyło w tym klubie w Hollywood. Wolałam żeby tak zostało i przez to nie rozumiała teraz, że nie mogę nigdzie iść. W gruncie rzeczy to ja nie chcę nigdzie iść, bo móc to mogę.

Jared


Poleciałem z Robem do Europy. W czwartek byliśmy w Berlinie na pokazie Hugo Boss'a. Po pokazie była kolacja. Jak zwykle omawiane były sprawy czysto biznesowe. Pokazy nie były jakąś świetną rozrywką. Każdy chodzi, bo musi. Jak zaproszą, to nie wypada się nie pojawić. W piątek polecieliśmy do Paryża i tutaj spędziliśmy czas aż do wyjazdu. Po powrocie do domu przypomniałem sobie o koncertach Skrillex'a, które miały być w weekend. Oczywiście miałem zamiar zabrać tam Janette.
- Proszę - podałem jej zaproszenie.
- Skrillex? - spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Dubstep. Wiem, ze nic Ci to nie mówi, ale spodoba Ci się.
- Skoro tak - uśmiechnęła się.
Janette ewidentnie miała wyczucie stylu, do tego była kobietą, więc to trochę ułatwiało.


Janette


Koncert. Klub. Dubstep. Nie wiedziałam co mam założyć. Weszłam do garderoby i zaczęłam przeszukiwać szafę. W końcu zdecydowałam się na jeansy, koronkowy, biały top oraz skórzaną marynarkę. Podobał mi się ten zestaw, ale brakowało w nim czegoś. Potrzebny był akcent. Oglądając buty, znalazłam to czego potrzebowałam. Ciemno różowe szpilki. Zrobiłam mocniejszy makijaż i zeszłam na dół.
- A ja Panią znam?

- Mogłabym zapytać o to samo.
- Źle wyglądam?
- Nie no dobrze. W końcu normalnie - oberwałam poduszką - jest tak jak być powinno - uśmiechnęłam się.
- Chodź już, bo młody się wkurzy.
- On powinien czuć się zaszczycony, a nie.
Po pierwszym utworze jaki zagrał Sonny wiedziałam, że chłopak ma talent. Tata miał rację podobało mi się. 

Po kilku dniach wybrałam się do Elie'go. Założyłam sukienkę, była idealna i przepiękna.
- Postarali się - skwitował - świetnie leży. Nie chciałabyś zostać modelką? - spytał.

- O nie, nie, nie. Bez urazy oczywiście. Na razie nie myślę nad tym co chciałabym robić. Skończę liceum, wtedy będę się zastanawiać.
- Jakbyś się zdecydowała, to odezwij się do mnie.
- Dobrze. Dziękuję za sukienkę i dowiedzenia.
Weszłam do domu, zaniosłam pokrowiec do pokoju.

- Pokaż.
- Nie - zaczęłam się droczyć z tatą.

- Chcę zobaczyć za co zapłaciłem.
Rozłożyłam sukienkę na łóżku.
- Gust to Ty masz dobry - stwierdził tata.

- Ja to wiem - uśmiechnęłam się.

***


W domu z dnia na dzień zjawiało się coraz więcej osób. Pracowali w The Hive oraz nad nowym VyRT.
- Co wy kombinujecie? - spytałam Shannona.
- My? Nic - puścił mi oczko.
Spokój w domu był zakłócony. Trudno jest żeby było cicho, gdy w miejscu, gdzie mieszkasz jest prawie 20 osób. Miałam nadzieję, że do tego VyRT wszyscy znikną.
Tata parę dni później oświadczył mi, że idziemy na Grammy.

- Nie lubię jak się mnie stawia przed faktem dokonanym, wiesz o tym.
- Oj nie marudź i tak byś poszła.
Nie wiedziałam czy to czasem nie za dużo. Ja powinnam siedzieć w domu, a nie chodzić na galę rozdania nagród. Moje rozważania spełzły na tym, że wieczorem 12 lutego byłam na tej gali i nie czułam się z tym jakoś bardzo źle.

Tata kilka, a właściwie kilkanaście nadchodzących dni spędził na różnego rodzaju imprezach. Odmówiłam pójścia na wszystkie. Po Grammy nie czułam już potrzeby, więc odpuściłam, ale koncert Guns N' Roses musiał zostać zaliczony. Tym bardziej, że była ku temu okazja. Nie dalej niż w piątek tata wybrał się na otwarcie galerii Terry'ego Richardsona. Wrócił późno, ale ja jeszcze nie spałam.
- Co masz taką minę? - usiadłam koło niego.

- Nie ważne.
- Powiedz - próbowałam go jakoś zachęcić.

- Cameron tam była . . . - widząc wyraz jego twarzy, było mi go szkoda. Miałam pewność, że coś nadal do niej czuje.
- Rozmawiałeś z nią? - spytałam delikatnie.

- Nie ma co wracać do przeszłości - podniósł się.
- Nie mówiłam, o tym żebyś wracał do tego co kiedyś było. Pytałam tylko czy z nią rozmawiałeś.

- To się wkopałem.
- Owszem.
- Nie rozmawiałem z nią. Trzeba dać sobie z tym spokój. Nie ma po co do tego wracać. Pogodziłem się z tym niedługo po tym, gdy się rozstaliśmy. 

- Ale Ty . . .
- Tak, ale to nic nie zmienia - przerwał mi. Diaz była jedyną kobietą w życiu taty z którą był tak długo, a do tego oświadczył się jej.
- Pamiętam, że jak byłam mała to się mną zajmowała - powiedziałam po przerwie.

- Jak nagrywałem film to byłaś z Cameron. Uwielbiała Cię. Gdy się rozstaliśmy, to przez ponad miesiąc pytałaś kiedy przyjdzie. Ciężko było Ci wytłumaczyć, że ona już nigdy się nie pojawi - przestał mówić i wziął BB do ręki - późno już jest, idź spać.
- A mogę spać z Tobą? - zrobiłam maślane oczka.

- A ile Ty masz lat, co?
- Cztery?
- To możesz - zaśmiał się. Położył się, a ja się do niego przytuliłam. Dręczyła mnie jedna rzecz, postanowiłam o to zapytać - Tatoo . . . opowiesz mi kiedyś o mamie?

- Ale . . . - zawahał się - Jeśli chcesz, to nie ma problemu - powiedział w końcu.
Obudziłam się w południe. Będąc w samej koszulce nocnej, poszłam do kuchni.
- Ulalala - usłyszałam męski głos.
- Ładnie wyglądasz - powiedział Daniel.
- Dziękuję, a teraz przepraszam, ale pójdę się ubrać - wzięłam kubek do ręki.

- Nie musisz - miałam deja vu. 
- Zboczeniec.
- Wypraszam sobie! - krzyknął, a ja zaśmiałam się pod nosem i weszłam do pokoju. Muszę się najpierw ubierać, bo jak nie to wszyscy będą wiedzieli, to czego nie powinni. Prywatność szlag trafił. Wróciłam do kuchni po kilku minutach już w pełni ubrana, gdy Daniel mnie zobaczył zrobił smutną minkę, a ja pokręciłam głową. 

W niedzielę przed południem w domu zjawiły się dwie dziewczyny. Bella, która była fryzjerką i Katherine - kosmetyczka. Te parę godzin z nimi przybliżył mi to jak wygląda każde wielkie wyjście sławnych kobiet. W momencie, gdy skończyły było po 14. Spojrzałam w lustro, miałam delikatny, nieprzesadzony makijaż, spięte włosy, które były lekko pokręcone i zrobione paznokcie. Efekt mi się podobał, czego można chcieć więcej.
- Podoba ci się? - spytała Bell.

- Bardzo. Jestem pod wrażeniem.
- No to się cieszymy. życzymy miłej zabawy - wyszły, zostawiając mnie samą. Czułam rosnące podekscytowanie. W końcu gala oscarowa, to duża rzecz. Dwie godziny później zaczęłam się ubierać. Założyłam sukienkę, buty, biżuterię. Spojrzałam w lustro, wszystko było jak trzeba. Zabrałam złotą kopertówkę, wkładając do niej szminkę i telefon. Zeszłam powoli po schodach żeby się nie potknąć w tych szpilkach i nie wybić sobie zębów.
- Jak Ty ślicznie wyglądasz - Shannon obrócił mnie o 360 stopni.
- Ta sukienka  to był idealny wybór.
- Zdecydowanie - potwierdził tata.
- Eeee, Ty masz na sobie garnitur - powiedział zdziwiony perkusista.
- W tym przypadku nie wypada się wybić. Trzeba mieć klasę - puścił mi oczko.
- Jared, który raz masz na sobie garnitur?

- Czwarty.
- Facet prawie 20 lat obraca się w show biznesie i dopiero 4 raz na ba sobie garnitur.
- Trzeba umieć. Chodź młoda, bo się spóźnimy.
- Powodzenia - Shannon pocałował mnie w policzek.

Dojeżdżaliśmy na miejsce, a mnie ogarniało przerażenie.
- Nie bój się. Będzie dobrze. Na prawdę nie ma się czym tak denerwować.

- Ty jesteś przyzwyczajony. A jak zrobię coś głupiego, albo się wywalę, to do końca życia tego nie zapomną - skrzywiłam się.
- Za bardzo dramatyzujesz. Zaufaj mi będzie dobrze. Przygotuj się tylko na niezliczoną liczbę zdjęć i na to, że zanim przejdziemy przez cały czerwony dywan minie sporo czasu.
Samochód się zatrzymał, a po chwili otworzyły się drzwi. Tata wyszedł i podał mi rękę.

- Dam radę - powiedział po cichu do siebie.
- Gdyby nie wiedzieli, że jesteś moją córką, to pomyśleliby, że jesteś moją nową dziewczyną - szepnął mi do ucha w trakcie zdjęć.

- Chyba wolałabym tego nie doświadczyć - uśmiechnęłam się delikatnie.
Po zdjęciach przyszła pora na wywiady. Pytania, masa pytań. Nieznaczna ilość była kierowana do mnie.
Wręczenie nagród w gruncie rzeczy nie trwało długo. Statuetki m.in. odebrali Meryl Streep, Jean Dujardin, Octavia Spenar i Christopher Plummer. Najlepszym filmem został "Artysta". Po gali było after-party na które oczywiście tata został zaproszony. Było organizowane przez Vanity Fair. Oczywiście trzeba było zmienić sukienkę, która musiała być elegancka, lecz nie tak oficjalna jak poprzednia. Druga kreacja była kremowa, tiulowa i również była od Saab'a. Tutaj oczywiście też nie obyło się bez zdjęć.

- Widzę, że już bez stresu - powiedział tata.
- Teraz już tak. Przepraszam. Wiem, że trochę dramatyzowałam.
- To normalne. Jesteś tutaj pierwszy raz. Zostawię Cię samą na chwilę, dobrze? Nie zgub się - pogroził mi palcem.
- Postaram się.
Minęła chwila, gdy usłyszałam jakiś kobiecy głos mówiący do mnie.
- Nie byłam do końca pewna czy to ty, ale po Jaredzie domyśliłam się, że tak.
- Cameron - szepnęłam.

- Chodź tu - przytuliła mnie do siebie. - Jak ja się cieszę, że Cię widzę. Wyrosłaś na piękną dziewczynę - powiedziała.
- Myślałam, że już Cię nigdy nie zobaczę.
- Też w to wątpiłam. Jared wprowadza Cię w duży świat - pokiwała głową - dajesz sobie radę?

- Jakoś muszę - uśmiechnęłam się. Patrzyłam na blondynką i całe dzieciństwo stanęło mi przed oczami.
- Hej Cam - zjawił się tata.
- Cześć Jay.

Spoglądali na siebie. Było na pewno niezręcznie.
- Powinniście porozmawiać - stwierdziłam i zostawiłam ich samych. Nie liczyłam na to, że kiedyś do siebie wrócą. To było raczej niemożliwe. Gdzieś w głębi siebie chciałam tego, ale dwojga dorosłych ludzi nie da się do niczego zmusić. Tata i Cameron rozstali się rok po tym jak się zaręczyli. Shannon mówił, że był pewien, że wezmą ślub i stworzymy we trójkę szczęśliwą rodzinę, ale niestety nie wyszło. Byli w sobie zakochani po uszy, ale gdy zainteresowanie ich związkiem wzrastało oni coraz częściej się kłócili. W końcu postanowili się rozstać. Gdyby wtedy przetrwali, to teraz pewnie byliby szczęśliwym, spełnionym małżeństwem. Od tamtego czasu oboje byli w przelotnych związkach. Czasami myślałam, że tak już zostanie. Tata jakoś specjalnie nie garnął się do tego żeby znaleźć sobie kogoś na stałe. Twierdził, że na tym świecie nie ma kobiety, która by to wszystko wytrzymała. 

- Dziękuję.
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się.
- Jared, przyprowadziłeś córkę, liczysz że zostanie aktorką? - powiedział Tarantino.
- Pomarzyć zawsze można.
- Pani nie ma zamiaru grać? - spytał.
- Raczej nie.
- Nie dobrze - powiedział zniesmaczony - żartuję, udanej zabawy.

- A ten już popłynął - stwierdził tata.
- Jakbyś pił też być już odpłynął.
- Ale nie piję. Wystarczy, że Ty pijesz - uśmiechnął się złośliwie.

- Piję, palę, biorę narkotyki . . . tak jestem najgorszym dzieckiem na świecie - powiedziałam. Tata patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami - Żartowałam, spokojnie - a może nie żartowałam? Przeleciało mi przez myśl.
Wróciliśmy do domu późno, zresztą jak zawsze.
- Mogę nie iść jutro do szkoły? - zapytałam z nadzieją w głosie. 
- No dobra.
- Dziękuję - pocałowałam go w policzek i poszłam na górę, zdejmując wcześniej buty. Nie miałam siły zmywać makijażu, ani brać prysznica. Zdjęłam tylko sukienkę i położyłam się spać. Obudziłam się popołudniu. Skierowałam się do łazienki w celu doprowadzenia swojego wyglądu do porządku. Ubrałam się i poszłam coś zjeść.
- Księżniczka już wstała - stwierdził tata.
- Lepiej późno niż wcale.
- Całe wczorajsze Oscary kręcą się wokół Ciebie.

- Fajnie - mruknęłam.
- To chwilowe.

- Oby.
We wtorek w szkole było ciekawie. Tak to dobre określenie.
- A mówiłem, że następne będą Oscary - Dave, jak ja tego chłopaka nie cierpię.
- Dzień dobry madame - Meg mnie uściskała.
- Cześć.

- No, no. Ładnie wyglądałaś.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
- Opowiadaj jak było.
- Świetnie[...]. 


***

Nie planowałam urodzin. Jakoś nie miałam na to ochoty. Wchodząc do domu, usłyszałam, że tata z kimś rozmawia.
- Hej, jestem już - w salonie była Kimberly i Danielle - Co Wy tu robicie? - spytałam powoli.
- Niespodzianka! Twój tata nas tu ściągnął - byłam mu za to szczerze wdzięczna. Dawno nie widziałam dziewczyn i jakoś nie było ku temu specjalnej okazji.

- Janette, chodź na chwilę - wyszliśmy z pokoju - Wychodzę i zostawiam Was same. Nie rozrabiajcie za bardzo.
- Dziękuję, ale jak Ty to zrobiłeś?

- Dla Leto nie ma rzeczy niemożliwych - puścił mi oczko - pamiętaj o tym, a prezent dostaniesz później, idę - wyszedł i zamknął drzwi, a ja wróciłam do dziewczyn.
- Cieszę sie, że przyjechałyście.
- My też. To było sporo zaskoczenie, gdy Twój tata do nas zadzwonił - odpowiedziała Kim.

- Na ile zostajecie? - spytałam.
- W niedzielę musimy wracać niestety.

Resztę dnia spędziłyśmy wspominając i opowiadając sobie nowe historie. Dziewczyny poszły spać o 23, bo były zmęczone. Ja leżałam u siebie w pokoju i oglądałam telewizję.
- Można? - drzwi się lekko uchyliły.
- Tak. Dawno wróciłeś? 
- Przed chwilą. Proszę, to dla Ciebie - położył na łóżku ogromne, podłużne pudło.
- Co to?
- Otwórz - uśmiechnął się tajemniczo.
Podniosłam wieko i mnie zamurowało.
- Gitara - pisnęłam. Przejechałam palcami po strunach - jest idealna.

- Cieszę się, że Ci się podoba.
- Dziękuję - mocno go uściskałam.
- Co oglądasz? - spytał.
- American Pie.
- Która część?

- Szósta.
- Przecież Ty nie masz jeszcze 18 lat żeby takie filmy oglądać - zabrał mi pilota.
- Tatoo

- Co? - położył się na łóżku - Kładź się tu i oglądamy.
W trakcie filmu przez głowę przewinęła mi się pewna myśl. Jest coś o czym powinnam powiedzieć tacie, ale nie miałam pojęcia jak to zrobić. Wiedziałam, że na pewno nie zrobię tego dzisiaj. Następnego dnia wpadł do nas Shannon. Nie krył swojego zdziwienia, gdy zobaczył dziewczyny. Kim i Danielle pojechały w niedzielę popołudniu.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się szybko.
- Ja też. Uważajcie na siebie.
- A Ty odzywaj się częściej. Wiem, że żyjesz w wielkim świecie, ale nie zapominaj o nas - skarciła mnie Kim.
- Przepraszam, poprawię się - uściskałyśmy sie i odjechały. Zrobiło mi się smutno i pusto. Stare czasy powróciły na chwilę. Kansas i praktycznie całe dni spędzone razem. Wspólne wypady. Brakowało mi trochę tego, ale cieszyłam się, że w końcu jestem w domu.
W poniedziałek, gdy wróciłam ze szkoły zadzwonił Shannon.
- Młoda wpadłabyś do mnie?
- Pewnie, a po co?
- Sprawa jest - powiedział tajemniczo.
- Niedługo będę - przebrałam się i poszłam powiedzieć tacie, że wychodzę - Jadę do Shanna.

- Po co? - spytał zdziwiony.
- Nie wiem. Chce żebym do niego przyjechała, bo ma jakąś sprawę.
- Tak powiedział?

- Yhym.
- Tomo u niego jest, a jak on chce żebyś do niego wpadła, to oznacza tylko jedno.

- Co? - zapytałam.
- Alkohol. Jak wrócisz pijana, to Shannon mnie popamięta.
- To ja wrócę jutro.

- Janette
- Pa - wyszłam.
Dotarłam do domu Shannona. Drzwi otworzył mi Milicevic.
- Wszystkiego najlepszego! - uściskał mnie.
- Tomo... duszę się.
- A tak, przepraszam - puścił mnie - to dla Ciebie.
- Dziękuję.
- Jesteś - wujek był wyraźnie zadowolony z mojego przybycia.
- Po co mnie tu ściągnąłeś, co?
- Tomo był u rodziców i przywiózł to - wskazał na skrzynkę nalewki domowej roboty - A że nie świętowaliśmy Twoich urodzin w piątek, to zrobimy to dzisiaj - zatarł ręce.
- Pojebało Was? 
- Ludzie od zawsze mówią, że nie jesteśmy do końca normalni - powiedział Tomo.
- Tata Was przejrzał.

- I Cię puścił? - spytał zaskoczony Shannon.
- Można tak powiedzieć.
- Dobra to zaczynamy - perkusista poszedł po kieliszki, a Mofo wyciągnął butelkę.
Nie wiedziałam już, która to była z kolei, ale piliśmy prawie 5 godzin. Na zegarze dochodziła północ. 

- Jesteście kompletnie napruci - znikąd pojawił się tata.
- Brat dołącz się do nas.
- Nie ma mowy - spojrzał na mnie i pokręcił głową. - Idziecie wszyscy spać. Już! - podniósł głos.
Poczułam pod głową miękką poduszkę i zasnęłam. Obudziłam się rano i zawędrowałam do kuchni w której zastałam tatę.
- Bądź pewna tego, że nie wyjdziesz nigdzie w najbliższym czasie - powiedział ze stoickim spokojem. Szlaban, spoko - pomyślałam.
Jak tata powiedział tak też się stało. Chodziłam tylko do szkoły. Nigdzie poza nią nie mogłam wychodzić. Nic nie mówił, twierdził, że pewnie szkoda strzępić sobie język jak i tak go nie słucham.
- Jesteś zły? - mój szlaban trwał już 2 tygodnie. Musiałam z nim w końcu porozmawiać.
- A Ty byłabyś zła na swoje dziecko, gdyby Cię nie posłuchało i zrobiło co chce?
- No tak . . .

- W takim razie nie zadaj mi takich głupich pytań. Wiem, że wkroczyłaś razem z Shannonem w taką przyjacielską więź. Uważasz, że wszystko Ci wolno, bo jest Twoim wujkiem i ma Cię na oku. On lubi się dobrze bawić i wciąga Ciebie w to, a Ty masz 17 lat i nie będziesz się upijać przy każdej możliwej okazji. Jestem Twoim ojcem i Ci na to nie pozwalam, czy Ci się to podoba czy nie. - Usiadłam zrezygnowana na kanapie. - Za dużo w ostatnim czasie głupich i nieodpowiedzialnych rzeczy zrobiłaś żebym Ci na wszystko pozwalał. 
- Wiem. Ja to rozumiem.
- Naprawdę?
- Tak.

Nie byłam idealnym dzieckiem. Starałam się nie sprawiać zbyt wielu problemów, ale niektóre rzeczy były silniejsze ode mnie. Przez to tata traktował mnie jak nieodpowiedzialną nastolatkę i w sumie miał rację. 

***

W związku z tym, że miałam skończyć liceum w tym roku wracałam późno do domu i uczyłam się niemalże do rana, pijąc przy tym bardzo duże ilości kawy.

- Strasznie wyglądasz, spałaś w ogóle? - spytała Meg z troską w głosie.
- Niewiele.
- Wykończysz się.

- Wiem Meggy, też tak czuję, ale co zrobić - skrzywiłam się.
- Dzisiaj jest piątek. Będzie weekend to odpoczniesz.
Wróciłam do domu i się położyłam. Tata urwał się na SXSW Festival w Austin, więc byłam sama. Obudziłam się w sobotę w południe. Przespałam prawie 20 godzin. W końcu czułam się wypoczęta i wyspana. Po południu zjawił się Shannon. Był na niezłym kacu.

- Ładnie wczoraj zabalowałeś widzę.
- Dasz mi coś na ból głowy, bo nie mam nic w domu - jęknął.
- Zaraz znajdę - po paru minutach dałam mu tabletki - Masz, może się połóż.
- A nie będę Ci przeszkadzał?
- Niby w czym? Idź - popchnęłam go w stronę pokoju. Nie chciałam go obudzić, więc podłączyłam słuchawki do laptopa i rozłożyłam się na kanapie. Perkusista obudził się po kilku godzinach i pojechał do siebie.
Urodziny Zwierzaka mieliśmy świętować dopiero w niedzielę, gdy wróci tata. Lokalizacją był park. Było kilka osób, tort i te sprawy. Chłopaki wpadli na pomysł żeby zagrać w kosza. Wszyscy odmówili poza mną i Emmą.
- Kobiety na facetów - zadecydował Shannon.

- Przecież one nie mają szans - powiedział tata. Miał rację. Koszykówka nie była moją mocna stroną. Z resztą żadne z nas nie umiało specjalnie grać w kosza, no poza Shannem oczywiście. Koniec końców przegrałyśmy i miałyśmy pozdzierane kolana.
Na jakiś czas postanowiłam zwolnic tryb i odpuściłam wszystkie dodatkowe zajęcia. Nic się nie stanie jak tydzień lub dwa nie będę na nie chodzić. 

Niemalże codziennie wieczorem grałam na gitarze. Szczerze to kochałam. Wpływ na to może miało moje dzieciństwo, bo gdy nie chciałam zasnąć, to tata grał. Nawet, gdy nagrywali płyty, to byłam ciągle z nimi. Praktycznie nic nie pamiętam z tego czasu, ale są filmy na których wszystko jest uwiecznione.
- Mogę? - spytał tata.

- Pewnie. Co tam?
- A nic. Byłem ciekaw co robisz. 
- Tato, a oni wszyscy znikną po VyRT czy nie? - spytałam, ciągnąc delikatnie za struny.
- Niestety nie. Trzeba skończyć parę rzeczy w tym Artifact, Live Tour Film i takie różne rzeczy jeszcze zanim wydamy płytę - powiedział.

- Zanim co?! - przestałam grać i spojrzałam na niego.
- Nagrywamy nową płytę - powiedział po dłuższej chwili.

- Ale przecież mieliście sobie zrobić dłuższą przerwę.
- Kochanie, my nie jedziemy w trasę, tylko nagrywamy album.
- Nie miałeś zamiaru mi tego powiedzieć w najbliższym czasie, mam rację?
- Wolałem z tym poczekać, bo wiedziałem jak zareagujesz.
- Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że będziecie robić coś nowego za kilka jak nie kilkanaście miesięcy.

- Zadnim ruszymy w trasę minie jeszcze trochę czasu, więc się nie martw.
- Oni wszyscy będą tu siedzieć ciągle?
- Tak - pokiwał głową.
- Oszaleję tu.
Jeśli Ci wszyscy ludzie, którzy u nas pracują będą siedzieć tu do wydania nowej płyty, to ja tu nie wytrzymam. Jest ich około 20 osób i ciągle ktoś się przewija. Tylko tata mógł wpaść na pomysł żeby oni wszyscy pracowali w naszym domu, ale on wiecznie musi mieć nad wszystkim kontrolę.





_______________________________________________________


Hello.

Wiem, że rozdział miał być w weekend, ale przez to że jestem chora nie dałam rady tego przepisać i dopiero dzisiaj udało mi się skończyć.
Niektórzy będą zawiedzeni obrotem spraw Janette-Braxton. Przepraszam, ale od początku tak to zaplanowałam.
Golden Globes, Grammy, Academy Awards trochę zaszalałam :)

Na końcu wyszła jakaś sieczka odnoszę wrażenie, ale trudno.
Co do nowego to nie mam zielonego pojęcia kiedy się pojawi. Mam jakieś 3 strony rozdziału i brak czasu na pisanie, więc musicie być cierpliwi :)
Polecam zajrzeć do zakładki Bohaterowie :D

Miłej lektury. 



1 marca 2013

22. "Twój mózg zrobił wielkie BOOM i to dawno temu..."

Jared

Zostawiłem Janette samą na 3 dni. Bałem się o nią. Jeśli w tym wieku sięga po takie rzeczy, to co będzie później. W domu byliśmy koło południa. Młoda była w szkole, gdy wróciła, nie mogłem oderwać od niej wzroku.

- Nie brałam nic - powiedziała w końcu.
- A jaką ja mogę mieć pewność? - spytałem - Twoje słowa już nie wystarczą - wiedziałem, że to ją zaboli, ale w końcu musiało coś do niej dotrzeć.
- Już nigdy nie będziesz mi ufał? - do salonu wszedł Shannon.
- Teraz to musisz sobie na to zapracować. Jak nie myślałaś nad tym co robisz, to masz efekty - wytarła łzę z policzka - usiądź tu - wskazałem na miejsce na kanapie.

- Może Was zostawić? - spytał brat.
- Zostań. Powiedz mi skąd w ogóle miałaś te narkotyki? - spojrzałem na Janette.
- Od jakiegoś chłopaka. Przyszedł i mi to dał.
- Zmusił Cię?
- Nie - pokręciła głową.

- Więc jak to się stało, że wzięłaś?
- Ja... chciałam tylko spróbować - dodała po dłuższej chwili. Znaczenie jej słów dotarło do mnie po paru minutach.
- Co chciałaś?!

- Jared - Shannon rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Przepraszam. Janette...
- Przysięgam, że już nigdy więcej nie wezmę.

- Ty nic nie rozumiesz. Wzięłaś, bo chciałaś, a od tego się zaczyna wszystko. Tu na nic zdadzą się Twoje obietnice, bo jeśli poczujesz ciąg do prochów, to zaczniesz je brać. Wiem, że myślisz, że tak nie będzie. Ja i Shannon, gdy byliśmy mniej więcej w Twoim wieku, siedzieliśmy w tym po uszy. Ćpaliśmy kilka ładnych lat. Nikt nie miał wpływu na to co robimy, bo mieszkaliśmy wtedy w Los Angeles bez Constance. Gdyby nie to, że zaczęliśmy tworzyć piosenki i je nagrywać, to nasz nałóg nigdy by się nie skończył. Będąc z Twoją mamą też ćpałem. Dziwiłem jej się czasami, że to znosiła. Jennifer podchodziła do tego z dystansem. Nie chodziłem na haju przez cały czas, więc nic nie mówiła. Gdy powiedziała, że jest w ciąży przestałem z dnia na dzień. Na początku było ciężko, ale nie chciałem stracić jej i Ciebie. Od tamtego czasu staram się unikać dragów, chociaż nie powiem było parę sytuacji podczas S/T, gdzie brałem. Nawet graliśmy koncerty kompletnie uwaleni. To do niczego nie prowadzi. Masz fajny odjazd przez jakiś czas, tylko później już nie potrafisz bez tego żyć i bierzesz ciągle tym samym uzależniając się. Ja Ci nie pozwolę brać narkotyków, to niszczy ludzi. Jak zaczniesz, to za parę lat nic nie zostanie z tej pięknej, młodej dziewczyny, która siedzie na przeciwko mnie. Gdybyś wtedy wzięła tego trochę więcej, to teraz już by Cię tu nie było. Kochanie nie zdajesz sobie sprawy jakie to ma skutki, więc błagam Cię nigdy, ale to nigdy więcej nie tykaj tego. Jakbyś czuła kiedyś jakąś nieodpartą ochotę żeby po to sięgnąć, to przyjdź do mnie, ale pod żadnym pozorem nie bierz - patrząc na nią widziałem, że docierają do niej moje słowa.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć.

- Nic nie musisz mówić, ale pamiętaj o tym co powiedziałem przed chwilą - usiadłem koło niej i ją przytuliłem. Po chwili wstała i poszła na górę.
- Brat gadkę to Ty masz jak mało kto.
- Chcę żeby coś do niej dotarło. Pamiętasz, my też chcieliśmy tylko spróbować, a skończyło się na kilku latach ćpania. Ona jest młoda i zagubiona. Nie wie co ma robić, co jest dobre, a co złe. Za tydzień wyjeżdżamy, a ona zostanie tu sama, bez żadnej kontroli. Boję się co zastanę jak wrócę.
- Daj jej szansę. Zostawisz ją samą na miesiąc. Zobaczysz czy możesz jej zaufać, a poza tym Rose jest tu prawie codziennie. Będzie miała na nią oko - powiedział Shannon.
- A jeśli...

- Jared nie myśl "co będzie gdyby". Janette chce żebyś jej w pełni zaufał znowu. Nie schrzani tego. Popełniła jeden mały błąd. Każdy je popełnia. Nie ma ludzi idealnych. Nie możesz jej skreślić za to, że wzięła. Jak rzeczywiście coś się stanie, to wyślesz ją do Francji, ale szczerze wątpię byś to zrobił. Wiem, że w ogóle jej nie ufasz, ale wykaż trochę chęci. Nie rozumie wszystkiego. W gruncie rzeczy to nadal dziecko, sorry nastolatka. Też byłeś kiedyś w jej wieku, więc odpuść trochę. Nie możesz zbyt dużo od niej wymagać. Spędziła 6 lat w szkołach z internatem. Nie zna tego życia, nie mieszkała tu, a to gdy była mała się nie liczy. Janette nie jest moją córką, tylko Twoją. Wiem, że nie mam prawa się wtrącać w to jak ją wychowujesz, ale zrób tak jak mówię.
- Gdyby nie Ty, to sam bym sobie nie poradził.
- Ej dobra, bo się rozkleję - wstał w fotela, kierując się do wyjścia - zaufaj jej chociaż trochę, mimo że spierdoliła na całej linii. Jeśli do przyszłego poniedziałku nie zaczniesz jej ufać, nie mówię, że w pełni, jeśli nie zaczniesz jej ufać, to nie pojedziemy do Europy. Nie ma takiej opcji nawet. Takich rzeczy nie zostawia się ta, bo potem są złe skutki. Cześć.
- Cześć - rzuciłem. 

Siedziałem nadal na kanapie i analizowałem słowa brata. Może za dużo wymagam od Janette. Jest jej ciężko. Nie ma matki, a ja jestem ciągle w trasie, a ona jak nie w internacie to z jakąś obcą kobietą w domu. Odetchnąłem głęboko i poszedłem do niej. Młoda spała. Nakryłem ją kocem i usiadłem na chwilę. Stanowczo za dużo przeszła jak na swój wiek. Wyszedłem z pokoju delikatnie zamykając drzwi żeby jej nie obudzić. Poszedłem do siebie i zatonąłem w myślach. Szkoła z internatem nie była najlepszym wyjściem, ale jedynym w tamtej sytuacji, a może było inne tylko wcale go nie rozważałem. Sam już nie wiem . . . Jennifer tak bardzo chciałbym żebyś tu była.

Janette


To co wczoraj mówił tata miało dużo sensu. Myślałam nad tym bardzo długo. Byłam przekonana, że już nigdy nie sięgnę po narkotyki, ale jeśli miał rację, to wpakowałam się w niezłe gówno. Chowałam kolejne zeszyty do torebki, ale czułam się jak w transie. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni.
- Ej! Mówię coś do Ciebie - Shannon klasnął dłońmi.
- Przepraszam, zamyśliłam się.

- Wyglądałaś jakbyś się przeniosła do innego świata. Nad czym tak rozmyślasz? - spytał.
- Nad tym co wczoraj powiedział tata - upiłam łyk kawy.
- Dość obszerny temat.

- Bardzo. A Ty czemu nie u siebie?
- Masz mnie dość? - przeszył mnie spojrzeniem.
- Nie. Skąd Ci przyszedł do głowy taki pomysł, tylko jestem zdziwiona.

- Przyzwyczaiłem się po prostu, wiesz jak to jest.
- Wiem co czujesz - uśmiechnęłam się w końcu.

Po powrocie ze szkoły, w domu panowała cisza. Stwierdziłam, że chłopaki pewnie gdzieś wyszli. Będąc w Kansas uczyłam się gry na pianinie. Strasznie tego chciałam i mi się udało. Jedno z wielu zajęć dodatkowych na które chodziłam i za które płacił tata nieświadomie oczywiście. Po wypadku zaprzestałam lekcji, ale później za namową Sebastiana u którego się uczyłam, zaczęłam ponownie. Szczerze mówiąc bałam się znów grać. Wątpiłam, że to będzie mi wychodzić, ale wystarczyło trochę poćwiczyć i było tak jak przed wypadkiem. Dawno nie grałam, a w domu mieliśmy pianino. Ani tata, ani wujek nie wiedzieli, że umiem grać i wolałam aby tak zostało. Usiadłam przy pianinie. Melodią, którą najlepiej znałam i lubiłam było "River Flows In You" . Zamknęłam oczy i pozwoliłam się ponieść.

Jared

Siedziałem sobie cichutko w pokoju, gdy wpadł Shannon.

- Chodź, musisz coś zobaczyć. Tylko bądź cicho - zaprowadził mnie do salonu. Stanęliśmy w pomieszczeniu obok z którym był połączony - Patrz - wskazał na Janette, która siedziała przy pianinie i . . . grała. Myślałem, że oczy mi wyjdą na wierzch. Nie miałem pojęcia, że umie grać. Najpierw gitara, a teraz pianino. Po chwili skończyła, a Shannon zaczął bić brawo. 
- Pięknie młoda - aż podskoczyła do góry.
- Od dawna tu stoicie?
- Prawie, że od początku - odpowiedział brat, a ona oblała się rumieńcem.
- Mieliście nie wiedzieć, że umiem grać - wstała.
- Ale dlaczego, przecież było idealnie - powiedziałem.

- Co jeszcze umiesz grać? - spytał perkusista.
- Dużo rzeczy, ale Wam nie pokażę i nic tu takie słodkie oczka nie pomogą.
- Kurde. Shannon przejrzała nas - zaśmiałem się. Janette pokręciła głową i poszła do siebie. - Jestem ciekaw co jeszcze umie, o czym nie wiemy.
- Czuję, że się dowiemy z czasem, masz dużo instrumentów w domu, więc będzie ją do tego ciągnąć, ale wiesz na czym jeszcze wychodzi jej to dobrze? - spytał z podstępnym uśmieszkiem.
- Na czym?

- Na Twoich nerwach - nie mogłem nie przyznać mu racji.
W poniedziałek polecieliśmy do Europy. Grafik koncertów był bardzo napięty. Niecały tydzień później było MTV EMA w Belfaście. Chyba nie było tam dziennikarza, który by nie spytał o Janette. To robiło się męczące i wkurzające. Poniekąd sam sobie zgotowałem taki los. Liczyłem na to, że w miarę czasu to wszystko ucichnie. Zaraz po gali polecieliśmy do Polski.

Janette

W głowie miałam jedną myśl: za miesiąc koniec trasy. Tata nareszcie będzie w domu. Megan dzisiaj zaproponowała żebyśmy poszły na imprezę, ale ja odmówiłam. Pamiętając o wydarzeniach z ostatniej oraz o tym co się potem działo, wolałam odpuścić. Wieczorem przyjechała Vicky.

- A co Ty w domu? - spytała zaskoczona - myślałam, że Cię nie zastanę.
- Wolę się nigdzie nie ruszać.
- No co Ty! Idź na jakąś imprezę. Baw się, szalej. Póki Jareda nie ma, bo on to Cię nigdzie nie puści, bo boi się spuścić Cię z oczu.
- Taa i dlatego jest ciągle w trasie - uśmiechnęłam się sztucznie.

- Czemu nie wychodzisz nigdzie?
- Byłam na jednej imprezie niedawno. Skutki były fatalne. Wolę nie ryzykować, że tata wyrzuci mnie z domu albo, że wyląduję we Francji.
- Aż tak ostatnio poszalałaś - pokiwała głową.

- Niestety.
- To dobrze robisz. Siedź w domu, z Jaredem lepiej nie zaczynać.
Resztę wieczoru spędziłyśmy oglądając jakąś komedię, która poprawiła nam humor.

Jared

Byliśmy w Paryżu. Mama akurat też, więc się z nią spotkałem, bo by mi tego nie wybaczyła.

- Co u Janette? - spytała, gdy byliśmy akurat w restauracji.
- Nic. Chodzi do szkoły, uczy się - odpowiedziałem na jej pytanie, które mnie zdziwiło. Skoro zaczynała ten temat, to wiedziałem co zaraz będzie.
- Ukrywałeś ją tyle czasu, a teraz wystawiłeś ją światu na talerzu - wiedziałem, że nie odpuści.

- Mamo, ona jest prawie dorosła.
- Prawie - podkreśliła.

- Nie miałbym siły jeździć do Kansas nadal. Mieszka w Los Angeles i tak jest lepiej, a przede wszystkim dużo prościej - powiedziałem spokojnie.
- Dla Ciebie.

- Dla nas. Błagam Cię przestań, nie mam ochoty się kłócić.
- Przepraszam, nie chciałam Cię zdenerwować - pogłaskała mnie po ramieniu.
- A tak w ogóle to od kiedy Ty się nią tak przejmujesz? - spytałem z ironią.
- Przecież to moja wnuczka.
- Naprawdę? Jakoś mi się nie wydaje. Przestała nią być kilkanaście lat temu.
- Jared to nie tak...
- A jak?! Proszę wytłumacz mi.

- Nie mogę, nie teraz.
- Jak to nie możesz? Jak nie teraz to kiedy? - podniosłem głos, lecz momentalnie się uspokoiłem.
- Synku...

- Nie. Mam dość na dzisiaj - wstałem i wyszedłem. Zawsze, gdy zaczyna się temat Janette kłócimy się i nie mam pojęcia dlaczego. Po spotkaniu z Constance wróciłem do hotelu. Zaraz po wejściu do pokoju przyszedł Shannon.
- Widzę nie w humorze. O co znowu poszło? - zapytał.

- Janette, standard. Chyba nigdy nie zrozumiem o co jej chodzi. Chciałbym żeby kiedyś mi to wytłumaczyła, ale wątpię czy się doczekam - położyłem się na łóżku.
- Racja. Emma miała jakąś sprawę do Ciebie.
- Później, teraz nie mam siły na nic.
- Jak chcesz - wyszedł, zostawiając mnie samego.

Po paru koncertach we Francji, Austrii, Niemczech i Belgii wróciliśmy do USA na ostatnie, które odbywały się w Nowym Yorku. 300 koncert na który zrobiliśmy live stream na VyRT był niesamowitym doświadczeniem. Sam VyRT był inspirującym przedsięwzięciem. Postanowiłem na koncert ściągnąć Janette. Podobało jej się to całe zamieszanie przed występem, tym bardziej że byliśmy podekscytowani tym, że będą to oglądać ludzie na całym świecie. Rano pojechaliśmy na próbę. Zanim ją zaczęliśmy było południe. To była wina Shannona i Janette, ale nikt nie robił o to większej afery.

- A jak skończymy grać, będzie takie wielkie BOOM i znikniemy jak Copperfield - powiedział Shannon do Janette.
- Zwierzak Twój mózg zrobił wielkie BOOM i to dawno temu - rzucił Evan, który akurat koło nas przechodził.
- Źle kiedyś skończysz.
- Czemu grozisz naszemu uroczemu blondynowi? - zjawił się Tim.
- Miałeś iść się przebrać - Janette spojrzała na Shannona. 

- Właśnie - potwierdziłem.
- Cholera, rzeczywiście.
- A mówiłem, że już dawno zrobił BOOM - zaśmiał się Evan i zaczął uciekać przed moim bratem. Zostawiłem Tim'a z Janette i sam poszedłem się przebrać. Po drodze minąłem się z Braxtonem.
- Ej Jared, Janette jest tutaj? - spytał.
- Na backstage'u z Tim'em.

- Dzięki - uśmiechnął się przelotnie i poszedł. Co ten młody kombinuje. Szybko się przebrałem, bo za parę minut mieliśmy zaczynać. 
- Braxton, gdzie powinieneś być teraz? - spytałem podchodząc do niego, Tim'a i Janette.
- ?? - zmarszczył brwi, Tim zakrył oczy dłonią i zaczął się śmiać. 

- Do keyboardu gówniarzu, a nie tu dziewczynę bajerujesz! - ryknął gitarzysta. Próbował być poważny, ale po chwili wybuchł śmiechem, a my razem z nim.
- Jared powinniście już zacząć - powiedziała poważnie Emma.
- 2 minuty w tą czy w tą nie zrobi nikomu różnicy - puściłem jej oczko - Panowie możemy? - spojrzałem na chłopaków.
- Powodzenia - Janette pocałowała mnie w policzek.
- Ej, a ja? - spytał oburzony Olita.

- I ja - zawtórował Tim.
- Oraz my - przyszedł Shannon z Tomo. 

- Jeszcze ktoś? 
- Evan - powiedziałem.
- Co ja? Ja jestem niewinny. Nic nie zrobiłem.

- Idźcie już.
- Robi się - powiedział Evan i zaczął grać Escape, a po chwili dołączył do niego Shannon.
Wychodząc na scenę towarzyszyło mi to samo uczucie co zawsze, że robię to co kocham. Był do najdłuższy koncert jaki kiedykolwiek graliśmy i zarazem jeden z lepszych, które udało nam się zagrać.

Janette

Dzisiaj miał się odbyć ostatni koncert. Wysęp akustyczny w Kościele św. Piotra w Chelsea. Był chórek dziecięcy i orkiestra. Cały dochód miał być przeznaczony na pomoc dla Haiti. Stałyśmy z Emmą z boku i przyglądałyśmy się. Było mi zimno, a na sobie miałam bluzkę na ramiączkach i sweterek. 

- Masz - podała mi marynarkę.
- Taty? Zabije mnie.
- Ciebie? Żarty sobie ze mnie robisz chyba. Zakładaj - uśmiechnęła się.
Po chwili chłopaki zeszli ze "sceny".
- Zimno Ci? - spytał tata.

- Aż tak to widać?
- Masz czerwony nosek. Jak będziesz chora, to nigdzie ze mną nie pojedziesz.
- A gdzie mam z Tobą jechać?

- Tajemnica. Czas na ostatnią piosenkę - uśmiechnął się i poszedł.
- Ej no!

Wziął gitarę, powiedział parę słów, a potem usłyszałam pierwsze dźwięki "A Modern Myth". Akustyczne wykonanie było jedną z piękniejszych rzeczy. Wszyscy słuchali i chłonęli to. W końcu to była ostatnia piosenka w tej trasie i długo nie usłyszą czegoś nowego. Czułam jak łzy spływają mi po policzku. Wykonania akustyczne byłe najbardziej wzruszającą częścią koncertu. Tym razem uczucia były silniejsze, bo nie wiadomo było kiedy będzie nowa trasa o ile w ogóle będzie. Tata skończył i przyszedł po chłopaków. Spojrzał na mnie i pocałował mnie w głowę. Po występie było after party.
- Ja wracam do hotelu - oświadczyłam na samym początku.
- Czemu?

- Chyba mam dość imprez na jakiś czas.
- Ja i Tomo też nie idziemy, więc się nią zajmiemy - powiedział Shann.

- Jak Wy się nią zajmiecie, to wszyscy będziecie pijani.
- Brat nie ufasz mi - stwierdził perkusista.
- Dobra jedźcie tylko pamiętaj - pogroził mu palcem.
W hotelu wylądowaliśmy w pokoju Tomo.
- Macie jakiś plan czy mogę iść spać? - zapytałam.

- Pamiętasz jak ostatnio chcieliśmy obejrzeć ten film - Shann puścił oczko gitarzyście.
- Pamiętam - pokiwał głową.
- Co to za film? - przerwałam im.
- "The Ring"  - powiedział zadowolony Zwierzak.
- Mam oglądać horror z Wami i to jeszcze taki horror. O nie, dziękuję - szykowałam się do wyjścia.
- Obiecuję, że żaden z nas nie zrobi nic głupiego - stanął przed drzwiami.

- Nie ufam Wam, ale zgoda.
Włączyli film, a mnie przeszedł dreszcz. To był zły pomysł. Po co ja się na to zgodziłam. Oglądaliśmy w zupełnej ciszy aż rozdzwonił się telefon Shannona, a ja dostałam zawału.

- Czemu tego nie wyciszyłeś? - spytałam, gdy wrócił.
- Zapomniałem. Nie miej do mnie pretensji, to Jared dzwonił - walnął się na łóżko koło mnie, a ja się do niego przytuliłam. 
- Mówiłaś, że lubisz horrory - objął mnie ramieniem.
- Tak, pod warunkiem, że oglądam je sama.
Po skończonym filmie Shann odprowadził mnie do pokoju.
- I ja mam teraz iść spać? - otworzyłam drzwi.
- A czemu nie? Przecież Samara nie przyjdzie i Cię nie wciągnie, chociaż nigdy nie wiadomo. Dobranoc - uśmiechnął się szyderczo.

- Dzięki bardzo - mruknęłam.

W niedzielę wróciliśmy do domu. Parę dni lenistwa było miłe, ale jutro musiałam iść do szkoły.
- Wielka gwiazda chodzi do szkoły kiedy chce - powiedział ktoś przed lekcją. Znowu się zaczyna.
- A gdzie Ty tak zniknęłaś? - Meg mnie uściskała.

- Byłam w Nowym Yorku. Ostatnie koncerty na trasie, aż żal było przepuścić.
Po lekcjach poszłyśmy z Megan na kawę. Była taka jak dziewczyny z Kansas. Nie pytała o nic. Wiedziała, że kiedyś nadejdzie moment, że coś jej powiem, ale to musi potrwać. Później poszłyśmy do niej do domu. Jak zobaczyłam która jest godzina uznałam, że trzeba wracać do domu. Gdy miałam wychodzić do pokoju wszedł Rayan. 

- To pa - rzuciłam i wyszłam. Chłopak dogonił mnie przed domem.
- Może Cię podwieźć? - wskazał na samochód.
- Nie trzeba, poradzę sobie.

- Nie daj się prosić.
- No dobrze.
- Mogę o coś spytać? - spojrzał na mnie ukradkiem.

- Pewnie.
- Jesteś od tych Leto?

- Tak  - poczułam się zakłopotana.
- Przepraszam, po prostu ciężko w to uwierzyć. Jesteś inna niż myślałem - uśmiechnął się przepraszająco.
- Myślałeś, że wszystkie dzieci Hollywood są rozkapryszone i uważają się za pępek świata?
- Mniej więcej.
- Jak widzisz nie jest tak. To znaczy ja taka nie jestem.

- Bardzo mi się to podoba - puścił mi oczko.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
- Dzięki wielkie - wysiadłam.
- Polecam się.

Weszłam do domu i zostałam zasypana pytaniami od taty.
- Kto to?
- Kolega.
- Jaki kolega? - wszedł za mną do pokoju.

- Brat Megan.
- Jakiej Megan? - spojrzałam na niego jak na wariata.
- Mojej Megan, ze szkoły. Byłam dzisiaj u niej.
- Aaa . . . Czemu Cię odwiózł?
- Tato!  - zaczął się śmiać.

- Zbijam się od początku przecież - No co za człowiek i mieszkaj z takim.

***


Parę dni później zjawił się u nas Shannon.

- Młoda wyświadcz mi przysługę - zrobił maślane oczka.
- Jaką?
- Jedź ze mną na zakupy, bo samemu mi się nie chce.
- A co ja z tego będę miała? - spytałam.

- Co tylko będziesz chciała.
Zakupy z Shannonem to jest jeden wielki ubaw. Jedna pani nawet chciała nas wyrzucić ze sklepu, bo wywaliliśmy wystawę, a druga nas zwyczajnie wyprosiła.
- W ramach rekompensaty chcę kawę - zakomunikowałam.
- Starbucks? - rzucił mi pytające spojrzenie.

- Może być.
Wróciliśmy do domu w świetnych humorach mimo wszystko.
- Tato, następnym razem nie pozwól mi jechać z nim na zakupy - powiedziałam - Zostaliśmy wyrzuceni ze sklepu przez tego wariata.
- To nie moja wina - powiedział oburzony.
- A czyja? Może moja, co?
- Dobra skończcie - przerwał tata - Wiecie co jutro jest?

- Urodziny mamy - powiedział Shann.
- Mnie w to nie mieszajcie - powiedziała, idąc do kuchni w poszukiwaniu jedzenia.
- W sumie to masz rację.
- A przyjeżdża na święta? - zapytałam.
- Nie.
- Serio? - wychyliłam się przez ścianę. Shannon wybuchł śmiechem, a tata tylko się uśmiechnął i pokiwał głową. Ucieszyłam się, że babcia nie przyjeżdża, bo to oznaczało spokój. Wieczorem ubierałam choinkę i Shann zadeklarował się, że mi pomoże.

- Masz u siebie?
- Nawet łajza nie kupiła, bo całe święta spędzi u nas, a potem wyjeżdża - odpowiedział mi tata.
- Ale Ty upierdliwy jesteś.
- Też Cię kocham - przesłał mu buziaka. Takie zachowanie u nich było normalne, więc się przyzwyczaiłam.

W Boże Narodzenie rano tata dał mi kopertę zawiązaną czerwoną wstążką. Otworzyłam w środku był bilet na samolot.
- Indie? - uniosłam brew do góry.
- Jedziesz ze mną do Indii. . . jutro - dodał po chwili. Shannon zaczął udawać, że tańczy tak jak Ci w bollywoodzkich filmach, a ja spadłam z kanapy ze śmiechu. Filmy z Bollywood były genialne. Chciałam kiedyś odwiedzić ten kraj, ale nie przypuszczałam, że to nastąpi tak szybko.
- Ale jak to jutro? - ocknęłam się.
- Mówiłem Ci żebyś jej wcześniej powiedział, to nie.
- To miała być niespodzianka.
Patrzyłam na ten bilet i odpłynęłam. Po obiedzie poszliśmy na spacer. Wróciliśmy do domu wieczorem. Poszłam się spakować, po paru minutach przyszedł Shannon.

- Nie przeszkadzam? 
- Nie, co tam?
- Jutro wyjeżdżacie, a Jared ma jutro urodziny. Musimy zrobić tak żeby nie poszedł spać przed północą, bo mam dla niego tort.
- Spoko zrobi się jakoś - włożyłam do walizki kolejne ubrania.

Oglądaliśmy jakiś beznadziejny film w telewizji. Shann zniknął. Spojrzałam na zegarek było 5 minut po północy.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknął. Zaśpiewaliśmy mu 100 lat okropnie przy tym fałszując.
- Jesteście niemożliwi - popatrzył na tort i zdmuchnął świeczki. 

Zjedliśmy po kawałku i poszliśmy spać. Wstałam bardzo wcześnie rano. Nie lubiłam się spieszyć przed wyjazdem. Poszłam do kuchni i zastałam tam tatę.
- A Ty już wstałeś?
- No ba! Lepiej wszystko powoli ogarnąć.
- Święta racja - upiłam łyk mojej kawy - kto jeszcze z nami leci? - spytałam.
- A skąd taki pomysł?
- Bo dobrze Cię znam, więc? - uśmiechnęłam się.

- Jamie i Rob.
- Ooo - na samo wspomnienie o chłopakach przypomniało mi się jak siedziałam z nimi zaraz po wypadku, gdy wróciłam już do Los Angeles.
Poszłam z powrotem do swojego pokoju żeby się ubrać, gdy skończyłam na zegarze była 6:50. Z tego co pamiętałam około 7 mieliśmy jechać na lotnisko. Na miejscu czekali już na nas chłopaki. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do odprawy. Usiadłam na ławce koło Jamie'go.
- Ile trwa lot? - spytałam.

- Oj nie chcesz wiedzieć - Rob się do nas przyłączył.
- Około 15-16 godzin - powiedziałam tata.

- Matko Boska - złapałam się za głowę.
- Mówiłem Ci, że wolisz nie wiedzieć - zaśmiał się Babu.

W czasie lotu oczywiście się nie nudziliśmy. Stewardessa przymknęła oko na nasze zachowanie.
- Stanowczo za dużo kawy - stwierdził Jamie.

- Tak - odpowiedzieliśmy we trójkę jednocześnie i wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.  
Resztę lotu praktycznie przespaliśmy. Na lotnisku pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zegar, a raczej godzina, która na nim widniała.
- 13:42?
- 27 grudnia - w tym momencie dotarło do mnie, że minęła tak jakby doba.
- Plan jest taki: jedziemy do hotelu, a wieczorem na imprezę - powiedział tata.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, gdy byłam już w swoim pokoju to prysznic. Wieczorem poszliśmy na owe przyjęcie. Było tam kilkoro znajomych taty m.in. Sian Bentson, Chareau i Priya Sachdev
 i parę innych osób. Impreza nie trwała zbyt długo.

Bole Chudiyaan Bole Kangana  - ♫

Następnego dnia w południe udaliśmy się do Agry, a konkretnie Red Fort. Podróż pociągiem trwała 3 godziny. Fort był jednym z najpopularniejszych obiektów turystycznych w Delhi, gdy weszliśmy do środka widok był imponujący.

- Jest symbolem uzyskania niepodległości w 1947 roku i jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO - powiedział tata.
- Niczym Wikipedia - zaśmiałam się.
W Forcie były dwa muzea. Postanowiliśmy zobaczyć oba, gdy wracaliśmy na ścianie zauważyłam zloty napis.

- "Jeśli raj na ziemi jest, to tutaj jest..."
- Skąd znasz hindi? - ten człowiek coraz bardziej mnie zaskakiwał.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz - puścił mi oczko.
Zjedliśmy obiad i ruszyliśmy do Tadż Mahal. Gdy przeszliśmy przez bramę, zamurowało mnie. Mauzoleum było jednym z piękniejszych miejsc w Agrze. 

- Świątynia Miłości - szepnęłam.
Wnętrze budynku było w znacznej większości pokryte złotem i kamieniami, a kopuła zapierała dech. Szłam i rozglądałam się.

- Następny fanatyk sztuki - powiedział Rob, na co dostał kuksańca w bok.
- To jest majstersztyk architektury indyjskiej.
- Ależ oczywiście - zaśmiał się.

Był już prawie wieczór, gdy wróciliśmy do hotelu. Położyłam się na łóżku i nie miałam najmniejszej ochoty się z niego ruszyć. Moje postanowienie zostało zmienione godzinę później, gdy oświadczyli mi, że mam 20 minut aby się przebrać, bo idziemy na miasto.
- Jak zwykle z aparatem - spojrzałam na Babu.

- Kolejne zdjęcia do albumu, co nie Jared?
- A jak! Nawet sobie sprawy nie zdajesz, ile ich jest w domu, których nie widziałaś.
Miejsce do którego poszliśmy było bardzo klimatyczne. Zajęliśmy stolik na zewnątrz. Mieszkańcy bawili się i tańczyli.
- Chodź - Robert złapał mnie za rękę.

- Nie, nie, nie - zaprotestowałam.
- Słyszałem, że podoba Ci to jak tańczą.
- Tak, ale ja nie umiem.
- To nie ma znaczenia, chodź.

- No idź żesz - ponaglił mnie tata.
Wstałam i weszliśmy na parkiet.
- I co teraz? - oparłam ręce na biodrach.
- Oglądałaś filmy, więc zamknij oczy i przypomnij sobie jak to wyglądało. Daj ponieść się muzyce - spojrzałam na niego niepewnie, ale wykonałam polecenie. Spojrzałam wstecz pamięcią na te wszystkie filmy, które widziałam i zaczęłam się ruszać, licząc, że nie zrobię z siebie idiotki.
- Skąd umiesz tańczyć? - zapytałam, gdy wracaliśmy do stolika.
- Też oglądałem filmy - uśmiechnął się podstępnie.
Wróciliśmy do hotelu, a ja momentalnie zasnęłam. Rano mieliśmy lecieć do Jaipuru. Wybraliśmy ten środek komunikacji, bo było znacznie szybciej. Najpierw poszliśmy do Pałacu Wiatrów oraz Pałacu Miejskiego. Następnie odwiedziliśmy Fort Amber i Nahargarh. Było południe, gdy pociągiem ruszyliśmy do Pushkar. Podróż trwała niecałe 2 godziny. W Pushkar nie spędziliśmy zbyt dużo czasu, ale to co tam zrobiliśmy miało ogromne znaczenie dla nas wszystkich. Wieczorem dotarliśmy do Jodhpuru. Miasto było położone na pustyni Thar. Widok jaki rozpościerał się poza budynkami był niesamowity. Rano, po śniadaniu wybraliśmy się do Twierdzy Mehrangarh, a potem do Pałacu Umiad Bhawan. Po południu udaliśmy się jeszcze w parę miejsc, a wieczorem polecieliśmy do Goa, gdzie mieliśmy spędzić Sylwestra. Na miejsce dotarliśmy w środku nocy. Ilość kawy, którą wszyscy wypiliśmy dała się nam we znaki i nikt nie mógł spać. Z samego rana poszliśmy zobaczyć miasto. Po powrocie do hotelu otworzyłam walizkę i zastanawiałam się co założyć. Zdecydowałam się na kremową sukienkę, jasne baleriny i dłuższy biały kardigan. Nie wiem po co ją wzięłam, ale dobrze że ją miałam. Rozpuściłam włosy i byłam gotowa.
- Janette - usłyszałam głos taty.

- Już idę - wyszłam z łazienki.
Na imprezie była Sian, koleżanka taty. Po przywitaniu się z nim, skierowała swój wzrok na mnie.
- To ona? - spytała z niedowierzaniem.

- Urosła trochę - uśmiechnął się tata. Nie wiedziałam o co im chodzi.
- Jared, bo wprawiamy ją w zakłopotanie. Pewnie mnie nie pamiętasz, ale miałam okazję Cię poznać parę ładnych lat temu.

- Przykro mi.
- Nie szkodzi.
Nie było jeszcze północy, a ja marzyłam żeby położyć się do łóżka.

- Wypij - Jamie podsunął mi kieliszek.
- Co to?
- Ile Ty pytań zadajesz. Po prostu wypij - przechyliłam kieliszek.

- Ej dobre. Ja chcę jeszcze - poprosiłam.
- Jared mnie zabije, ale OK.
Wypiłam już kilka kolejek tego trunku i stwierdziłam, że ten kto to wymyślił był mistrzem. Do hotelu wróciliśmy rano, a Nowy Rok powitaliśmy na plaży. Mało brakowało, a powitałabym go w morzu, dzięki chłopakom oczywiście. Obudziłam się w południe przez słońce, które świeciło mi wprost na twarz. Poczułam silny ból głowy. W tej chwili człowiek, który skonstruował tego drinka przestał być moim mistrzem. Zasłoniłam okno i usiadłam na łóżku. Byłam przekonana, że chłopaki nadal śpią, więc poszłam do łazienki. Wychodząc spod prysznica, usłyszałam Jamie'go.
- Nie krzycz, proszę Cię to znaczy nie mów tak głośno. 

- A ja Cię proszę żebyś się nie ubierała.
- Pomarzyć zawsze możesz - pokazałam mu język.
- Widzę, że kac obecny. Chodź na śniadanie.

- Jak się ubiorę, to zejdę.
- Tylko nie do jutra - rzuciłam w niego poduszką.
Zeszłam do hotelowej restauracji po paru minutach.

- Młoda pamiętasz jak wyglądał Tomo i Shannon dwa dni po jego ślubie, gdy wypiliście tą nalewkę? - zapytał tata.
- Pamiętam.
- No to teraz wyglądasz tak jak oni.

- Ha ha ha, bardzo śmieszne - na jego twarz wkradł się głupi uśmiech.
Po chwili dostaliśmy jedzenie.
- Jedz.
- Nie chcę - odpowiedziałam.
- Nie drażnij mnie tylko jedz. Będziemy tu siedzieć dopóki nie zjesz, a jak nie zjesz to Cię tu zostawię.
- Proszę bardzo - założyłam ręce na piersi.
- Jaka Ty uparta jesteś - jęknął.

- Jared, a kto jest równie uparty? - spytał Babu.
- Greenwood nie wymądrzaj się.
- Mam rację. Oboje jesteście tacy sami.

- Właśnie - potwierdził Jamie.
Spojrzałam na talerz i doszłam jednak do wniosku, że jestem głodna.
- Czyli nie chcesz tu zostać? - spytał tata, gdy włożyłam jedzenie do buzi. W odpowiedzi pokręciłam głową.
Po śniadaniu wróciłam do pokoju. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Poszłam do taty, akurat rozmawiał przez telefon.
- Shannon chcesz porozmawiać ze swoją uroczą, skacowaną bratanicą? Już Ci ją daję - podał mi telefon.
- Hej Shann.

- Aż tak wczoraj zabalowałaś?
- Tak wyszło.
- Caroline przestań na chwilę. Młoda jest tam coś ciekawego?

- Żadnej drugiej Caroline nie ma, ale architektura dość interesująca - zaśmiałam się.
- Wróć do domu, to się policzymy.
- Grozisz mi?

- Tak. Daj mi Jareda - dałam tacie telefon. Po chwili skończył rozmawiać.
- Chodźmy gdzieś, bo mi się nudzi.
- No dobra, ale muszę się przebrać.
- To ja czekam w recepcji - wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie po rzeczy i zeszłam na dół.


We wtorek wróciliśmy do domu. Temperatura w Los Angeles była znacznie niższa, więc moje szorty zrobiły sensację na lotnisku.

- Nie będzie Ci zimno? Może się przebierz.
- Wytrzymam.

W domu byliśmy popołudniu.
- A Shannon wrócił już?
- Nie wiem nawet, zadzwoń.
- Wykluczone. Powiedział, że się ze mną policzy jak wrócimy do Los Angeles.

- To było się nie odzywać.
- Nie miałam pojęcia, że to tak zadziała - zrobiłam niewinną minkę.
- Z dziećmi to tak zawsze. Zrobicie coś czego nie powinniście, a potem są problemy. Najgorsze jest to, że wcale nad tym nie myślicie.
Wiedziałam dobrze o czym mówi. Nadal żałowałam tego, że wzięłam tą kokainę od tego chłopaka, ale nie mogłam cofnąć czasu. Trzeba było jakoś z tym żyć.

________________________________________________________________
Hello.

Nie wiem jakie będzie Wasze zdanie na ten temat, ale podoba mi się ten rozdział. Wiem, że jestem skromna.
Wiem, że Claudia nie będzie zadowolona z załączonych linków, ale nie zrobię nic z tym.
Jest Rayan, Braxton co poniektórzy będą zadowoleni :)
Postanowiłam dodać tu tą bollywoodzką muzykę, bo lepiej się wczuwa w klimat. Pisząc te sceny na okrągło słuchałam takich piosenek, a że prywatnie je uwielbiam, więc pisanie tego było czystą przyjemnością.

A tak odchodząc od tematu opowiadania. Data premiery nowego singla ogłoszona, więc nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na niego, a potem na płytę! *__*

Pozdrawiam.