27 listopada 2013

37. "Ja nigdy... mało rzeczy dla Ciebie poświęciłem."

Przetarłam leniwie oczy. Z dołu dobiegała dość głośna rozmowa, która mnie obudziła. Zerknęłam na zegarek, była już 11, więc trzeba było wstać. 
- Cześć - Robert cmoknął mnie w policzek jak tylko wyszłam z łazienki.
- Hej - lekko się uśmiechnęłam. - Kto jest na dole? 
- Constance. - Przymknęłam oczy na dźwięk jej imienia. Moja najukochańsza babcia przyjechała, jak słodko, pomyślałam sarkastycznie.
- Mogę umrzeć?
- Nie - mężczyzna pokręcił głową. - Idę się wziąć za pracę, bo Jared mnie powiesi. 
Wiedziałam jak skończy się wizyta babci. Znowu się pokłócimy, a tata będzie stał pomiędzy młotem a kowadłem.
- Co robisz? - do mojego pokoju wszedł tata.
- A nic. Trochę się nudzę. Babcia przyjechała? - spytałam czysto retorycznie.
- Owszem.
Chciałam coś powiedzieć, ale się powstrzymałam. Wokalista wyszedł, a ja pogrążyłam się w czytaniu interakcji na Twitterze. Minęło mi na tym całe popołudnie. Nagle moje drzwi się otworzyły i stanęła w nich Constance.
- Tak myślałam, że Cię tu znajdę.
- Stało się coś? - zamknęłam laptopa i odłożyłam go na szafkę.
- Widzisz, Twój tata ciężko pracuje, a Ty...
- Tak? 
- A Ty nic nie robisz - dokończyła.
Patrzyłam na nią nie wiedząc kompletnie o co jej chodzi. Trasa koncertowa była ciężka na swój sposób, to ciągłe przemieszczanie się z miejsca na miejsca, ale i tata i chłopaki robili to, bo to kochali.
- Nie rozumiem o co Ci chodzi.
- Nie szanujesz go, ani tego co dla Ciebie robi.
- Słucham?!
- Jesteś strasznie niewdzięczna. 
- Wiesz co - wstałam - nie oceniaj mnie, bo mnie nie znasz. Masz mnie gdzieś od 17 lat, więc daruj sobie. A tata... nie wiesz jak to jest, gdy siedzi się miesiącami w internacie i czeka aż przyjedzie. Jest wszystkim co mam, więc nie mów mi do cholery jasnej, że go nie szanuję - wyszłam trzaskając mocno drzwiami.
Osiągnęła swój cel. Doprowadziła do tego, że mnie wkurzyła. Jednak czułam, że moja złość przeradza się w smutek i do moich oczu napływają łzy. Zbiegłam po schodach, zabierając z kanapy torebkę. Chłopaki siedzący na dole rzucili mi pytające spojrzenie widząc mnie zapłakaną. Przy stoliku siedział też Robert.
- Powiedz tacie, że wychodzę. Jadę do Megan.
- Co się stało? Słońce - przejechał kciukiem po moim policzku ścierając tym samym moje łzy.
- Constance jest u mnie. Powiedz tacie, ok? - wyszłam przez drzwi prowadzące na taras i odetchnęłam głęboko. Przyjaciółka widząc mnie zapłakaną w swoich drzwiach od razu mnie wpuściła o nic nie pytając. Siedziałam u niej parę dobrych godzin. W końcu zamówiła mi taksówkę i wróciłam do domu. Usiadłam na schodach prowadzących na taras nie mając najmniejszej ochoty wchodzić do domu. 
- Wróciłaś - usłyszałam głos taty. Widziałam, że mu ulżyło, że już jestem. 
- Martwiłem się o Ciebie - usiadł obok mnie. 
- Przepraszam, że tak wyszłam.
- Nic się nie stało. Nie bój się nie jestem zły - objął mnie ramieniem - a przynajmniej nie na Ciebie. 
Oparłam głowę o kolana.
- Mam jej dość.
- Obiecuję, że szybko jej znowu nie zobaczysz - pocałował mnie w głowę. 

Parę godzin wcześniej.

Jared

- Chodź na chwilę - do studia wszedł Babu.
- Jestem zajęty.
- Chodź - powiedział stanowczo.
- Co się stało? - wyszedłem z pomieszczenia.
- Twoja matka... nie wiem co zrobiła, ale Janette wybiegła z domu z płaczem.
- Wybiegła? Gdzie teraz jest?
- Pojechała do Megan.
Ruszyłem na górę w poszukiwaniu rodzicielki. Siedziała jak gdyby nigdy nic pijąc herbatę. 
- Jared - słodko się uśmiechnęła. Miałem ochotę ją poćwiartować, mimo że była moją matką i wiele jej zawdzięczałem.
- Co Ty jej powiedziałaś?
- Ja? Ale komu?
- Nie denerwuj mnie - podniosłem palec do góry. - Pytam co jej powiedziałaś.
- Nic takiego.
- Skoro to było nic takiego, to czemu wybiegła z domu z płaczem? Czy Ty jesteś nienormalna? - Spojrzała na mnie surowo.
- Jared.
- Nie możesz się choć raz powstrzymać? Za każdym razem, gdy tu przyjeżdżasz musisz się z nią pokłócić. Co z Tobą jest nie tak?! - krzyknąłem.
- Nie zapominaj, że jestem Twoją matką.
- A Ty nie zapominaj, że ta dziewczyna to Twoja wnuczka! Zabierz swoje rzeczy i jedź do Shannona.
- Wyrzucasz mnie? - spytała zszokowana.
- Tak. Nie zostaniesz tu. Ja sobie tego nie wyobrażam po prostu.
- Przepraszam.
- Mnie przepraszasz? Mnie?! Po prostu wyjdź - machnąłem ręką.
Rzuciła mi ostatnie spojrzenie i wyszła. Usiadłem przy kuchennym stole opierając głowę o blat. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer do córki, ale miała wyłączony telefon. Miałem tylko nadzieję, że wróci cała do domu.

Janette

- Gdzie ona jest?
- U Shannona.
- Mam nadzieję, że już tam zostanie.
- Ja też. Robert na Ciebie czeka. Jest z Jamiem w studiu.
- Naprawdę? - tata pokiwał twierdząco głową.
Weszłam do pomieszczenia, chłopaki nawet nie zwrócili uwagi na to, że drzwi się otworzyły.
- Robert - mężczyzna spojrzał na mnie delikatnie się uśmiechając.
- Wszystko w porządku? - ujął moją twarz w dłonie.
- Można tak powiedzieć. Chodź - zaprowadziłam go do swojego pokoju.
Wyszłam na balkon spoglądając na okolicę. Próbowałam zapomnieć o dzisiejszym dniu. Miałam tego wszystkiego serdecznie dość.
- Idziemy spać? - przejechałam palcem po jego klatce piersiowej.
- Wątpię - zaśmiał się i powtórzył moją czynność tylko jego ręka znajdowała się pod moją bluzką. - Diabełek z Ciebie jest, wiesz.
- Tylko czasami - perwersyjnie się uśmiechnęłam.
- I do tego bardzo ładny diabełek - ściągnął moje ubranie...

- Cześć mała - do salonu wszedł Shannon.
- Hej - pocałowałam go w policzek.
- Jak tam?
- Ale z czym? 
- Constance i te sprawy.
- A... w porządku. Przyjechała tu z Tobą? - spytałam.
- Nie, ale ma wpaść później. - Na samą myśl się skrzywiłam. - Ona chce Cię sprowokować. Nie daj się.
- Łatwo Ci powiedzieć. 
- Olej ją po prostu - puścił mi oczko.
Miałam ochotę ją zabić, a nie olać.
- Shannon nie podpuszczaj jej - powiedział tata.
- Przecież ja nic nie robię, a swoją drogę to rozmawiałeś z mamą na ten temat?
- Bo to raz. Do niej nic nie dociera.
Przysłuchiwałam się ich rozmowie i widziałam, że sobie nie radzą z tym jak ona się zachowuje w stosunku do mnie. Nie oczekiwałam tego żeby przestała przyjeżdżać. Chciałam tylko żeby dała mi święty spokój.

- Mam pomysł - Robert uśmiechnął się tajemniczo.
- Jaki? - spytałam zaciekawiona.
- Spędzimy u mnie weekend.
- Tata sie nie zgodzi - stwierdziłam.
- Jeszcze z nim nie rozmawiałaś. Zapytaj, zgodzi się. 
Z pewnymi wątpliwościami poszłam na górę do taty. Siedział pogrążony w pracy.
- Mogę o coś spytać? 
- Yhym - odłożył dokumenty na bok.
- Chcieliśmy z Robertem spędzić razem weekend i zgodziłbyś się żebym została u niego na noc?
Zapadła cisza.
- Każdy inny ojciec jakby usłyszał to co Ty przed chwilą powiedziałaś, jakby usłyszał to od swojej 17-letniej córki, to stwierdziłby, że jest niezrównoważona, dał jej szlaban i zamknął w pokoju na tydzień.
- Rozumiem.
- Poczekaj, ja jeszcze nie skończyłem. Tak zrobiłby każdy inny ojciec, ale ja się zgadzam, Możesz do niego jechać i możesz tam zostać. Nie wierzyłaś, że się zgodzę?
- Nie - pokręciłam głową. - Dziękuję.
- Młoda tylko żebym się nie doczekał za szybko wnuka - pogroził mi placem.
- Dobrze, może w końcu zaczniemy się zabezpieczać.
- Słucham?!
- Żartowałam - delikatnie się uśmiechnęłam.
- No ja myślę.
Zeszłam na dół w poszukiwaniu Rob'a.
- Zgodził się - szepnęłam mu na ucho, bo nie byliśmy sami.
- A nie mówiłem.
- No tak, bo Ty masz zawsze rację - puściłam mu oczko i wróciłam do siebie.
Słysząc dzwonek do drzwi poszłam je otworzyć. Stała w nich babcia. Czułam, że ciśnienie mi się podnosi. Chwilę później stanął przede mną tata.
- Idź do siebie - pocałował mnie w głowę. Posłusznie się odwróciłam i poszłam do swojego pokoju. Zaraz za mną przyszedł Robert.
- O której jutro po Ciebie przyjechać?
- Nie wiem. Jak będziesz miał czas.
- Muszę posprzątać mieszkanie.
- Ale przyjedziesz przed wieczorem? - zaśmiałam się.
- O Ty niedobra - zbliżył się do mnie, a ja cofając się weszłam do łazienki z której nie było ucieczki. - I co teraz?
- Nic. Dasz mi znać trochę wcześniej jutro?
- Nie upiecze Ci się.
- Mam się bać?
- Nie wiem - pocałował mnie - może - dodał po chwili. - Uciekam, do zobaczenia.
- Pa.
Jedyną rzeczą o jakiej marzyłam po wyjściu Roberta była długa, gorąca kąpiel. Napuściłam niemalże pełną wannę wody i wlałam do niej jaśminowy olejek. Rozebrałam się i wskoczyłam do wody. Czułam jak pod napływem ciepła i aromatu wszystko ze mnie uchodzi. Wszystkie troski i zmartwienia. Jednocześnie czułam podekscytowanie związane z jutrzejszą wizytą u chłopaka. Poza Robertem byłam tylko z Frankiem, największą porażką mojego życia. Wiedziałam, że z Robem będę szczęśliwa. Byliśmy tak krótko razem, a wszystko tak szybko się działo. No ale skoro nie zaczęliśmy od randek tylko od razu poszliśmy do łóżka, to nie było się czemu dziwić.

"Będę za 30 minut" odczytałam sms'a od Roberta. Wrzuciłam do torebki parę najpotrzebniejszych rzeczy oraz ubranie na zmianę, chociaż przeczucie mi mówiło, że ubranie wcale mi nie będzie potrzebne. Słysząc dzwonek poszłam otworzyć.
- Gotowa?
- Tak, tylko powiem tacie, że wychodzę.
Weszłam do pokoju bez pytania.
- Robert przyjechał, więc ja wychodzę.
- Udanego weekendu - poruszył brwiami.
- Mówisz tak jakbyś wiedział co będziemy robić.
- Bo wiem. Całe dzisiejsze popołudnie, noc, jutrzejszy dzień i zapewne noc spędzicie w łóżku uprawiając seks.
- Z przerwami na jedzenie - nie zdążyłam ugryźć się w język. Popatrzyliśmy na siebie i oboje się roześmialiśmy. Jego bezpośredniość ostatnimi czasy mnie dobijała. - To pa - pocałowałam go w policzek.
- Pa - usłyszałam zanim zamknęłam drzwi. 
Wróciłam do chłopaka nie mogą przestać się uśmiechać.
- Co jest?
- Nic - pokręciłam głową.
Wchodząc do mieszkania Roberta pierwsze co rzuciło mi się w oczy do wystrój i surowa cegła na ścianach.
- Podoba mi się to. Ty rzeczywiście posprzątałeś - przejechałam palcem po blacie nie znajdując na nim ani grama kurzu.
- A co Ty myślałaś.
- Jakie mamy plany? - spytałam siadając na krześle barowym.
- A masz jakieś życzenia?
- Nie wiem - powiedziałam i do głowy momentalnie wpadł mi pomysł. - Skoro robisz zdjęcia, to mógłbyś mi zrobić parę, tak nie do końca ubranej - przygryzłam dolną wargę.
- Wiesz, że jesteś prze słodka jak się zawstydzasz - lekko mnie pocałował. - Tam jest łazienka - wskazał na drugie i ostatnie poza wejściowymi drzwi. Poza tym mieszkanie przypominało jeden wielki pokój. Kuchnia, salon i sypialnia były połączone w jedno. Dwa stopnie wyżej była owa łazienka, a na przeciw niej wyjście z mieszkania. Wychodząc z pomieszczenia w samej czarnej bieliźnie poczułam się trochę skrępowana.
- Chodź do mnie - pokiwał palcem.
- Tak? - stanęłam 20 cm od niego, a on mnie pocałował.
- A teraz weźmy się za te zdjęcia.
- Tylko ja nie wiem co mam robić.
- Wiesz. Zaufaj mi.
Robiłam różne pozy, lecz to nie wychodziło.
- Kochanie nie spinaj się tak.
Przez głowę przeleciał mi szatański pomysł.
- Odwróć się - poprosiłam grzecznie.
- Po co?
- Proszę.
Rozesłałam łóżko, na którym była biała pościel. Zdjęłam bieliznę i owinęłam się prześcieradłem.
- Już.
Robert odwrócił się i nie potrafił ukryć zaskoczenia. Teraz szło mi znacznie lepiej.
- Jesteś cholernie fotogeniczna. 
- Po kimś to mam.
Mężczyzna klęczał nade mną robiąc mi zdjęcia, a ja leżałam pomiędzy jego nogami i czułam jak rośnie we mnie napięcie.
- Przestań, bo już nie wytrzymam.
Chłopak odłożył aparat, a ja za koszulkę przyciągnęłam go do siebie, powoli rozpinając jego spodnie...
Obudziłam się okryta kocem. Robert siedział na kanapie i był czymś bardzo pochłonięty. Założyłam jego biały T-shirt, który leżał na podłodze i do niego podeszłam. 
- Co robisz?
- A oglądam Twoje zdjęcia - posadził mnie na swoich kolanach.
- To mi się podoba - wskazałam na ekran.
- A mi to - przeskoczył parę fotografii dalej. Byłam nago i wszystko mi widać. 
- Wywołam w rozmiarze 2x3m, oprawię w ramę i powieszę sobie nad łóżkiem.
- Nie - pisnęłam - to niemoralne.
- I kto tu mówi o moralności. Pozowałaś nago przed obiektywem. 
- To było nie fair - wbiłam mu palec w klatkę piersiową.
- Jesteś głodna? - pokiwałam twierdząco głową.
Zjedliśmy kolację i wróciliśmy do łóżka włączając telewizor, w którym akurat na jednym z kanałów muzycznych leciało Hurricane w pełnej, nieocenzurowanej wersji. Teledysk zawierał elementy erotyki, chociaż nie to było zamiarem Bart'a, ale ludzie odbierali to w inny sposób. Liczył się przekaz.
- Widzę, że komuś się wyobraźnia włączyła - Robert uśmiechnął się dwuznacznie.
- O nie, nie, nie, nie, nie. To byłoby chore.
- Może jednak?
- Może kiedyś - ucięłam.
Mężczyzna wstał i włożył płytę do odtwarzacza.
- Obejrzymy film.
- Jaki? - sekundę później na ekranie zobaczyłam tytuł "The Texas Chainsaw Massacre". - Chcesz żebyśmy obejrzeli horror?
- Yhym. Coś nie tak?
- Sprawdzasz czy się będę bała? - zmrużyłam oczy.
- Może.
- Lubię horrory, a to mój ulubiony - pokazałam mu język.
- Po tym jak obejrzysz go dziś ze mną trochę może się to zmienić - położył się obok mnie.
Film zaczął się niby niewinnie. Materiał historyczny, a potem piosenka "Sweet Home Alabama" i grupka przyjaciół jadąca samochodem na koncert i paląca zioło. Co w tym strasznego. Nagle coś strzeliło, a ja aż poskoczyłam. 
- To sąsiedzi z góry. Mówiłaś, że się nie boisz. Chodź do mnie - przysunęłam się bliżej niego, a on mocno mnie objął.
Seans się skończył, a ja zaraz po nim zasnęłam. Czułam jak mężczyzna przykrywa mnie kołdrą i całuje w głowę. Mimowolnie się do siebie uśmiechnęłam i odpłynęłam na dobre. Moja głowa spoczywała na jego klatce. Prawą ręką obejmował mnie w pasie. Spał tak spokojnie, a ja mu się przyglądałam. Zdecydowałam wstać i zrobić śniadanie. Powolutku wysunęłam się z łóżka starając się go nie obudzić. Zabrałam się za przygotowanie posiłku. Gdy wszystko było gotowe poczułam jak obejmuje mnie w talii. 
- Dzień dobry - zamruczał mi do ucha, a moje ciało przeszedł dreszcz.
- Nie skradaj się tak.
- Oj przepraszam - pocałował mnie w szyję.
Zjedliśmy śniadanie w ekspresowym tempie.
- A teraz idziemy wziąć prysznic.
- Razem? - pokiwał w odpowiedzi głową. Ledwo zdążyliśmy wejść do łazienki, a on ściągnął ze mnie koszulkę. Położył dłonie na moich biodrach i zaczął całować. 
- Nie żebym miała coś przeciwko i nie chcę Ci przerywać, ale chyba mieliśmy tu robić coś innego.
- Jak Ty czasami dużo gadasz - jęknął. - Wszystko w swoim czasie - lekko się uśmiechnął. Podniósł mnie do góry i posadził na umywalce. Rozpięłam jego spodnie, które od razu opadły. Po chwili jak zwykle kochaliśmy się bez zabezpieczenia. Sięgając pamięcią wstecz nie wiele razy się zabezpieczyliśmy. Nie myślałam teraz o konsekwencjach do jakich to prowadzi, bo w tym momencie to nie miało znaczenia. Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się pod prysznicem i leciała na nas przyjemnie letnia woda.
- Zrobiłeś mi malinkę - spojrzałam w lustro. - Ty jesteś niemożliwy. Jak się jutro w domu pokaże? - odwróciłam się do niego.
- Normalnie. Od tego się nie umiera. - Pokręciłam z dezaprobatą głową, na jego słowa.
Rozejrzałam się po łazience, która była zalana wodą. Chyba troszeczkę przesadziliśmy. Wysuszyłam włosy, umalowałam się i założyłam na siebie jasnobeżową sukienkę, którą zabrałam z domu.
- Ładnie wyglądasz - usłyszałam.
- Dziękuję.
- Chodź, idziemy na spacer - wyciągnął rękę w moją stronę.
- A jak nas ktoś zobaczy? - zapytałam wstając.
- Nie zobaczy, nie bój się. 
Na dworze było bardzo ciepło. Było południe, więc po mieście nie kręciło się zbyt wiele osób. Po paru minutach znaleźliśmy sie w pobliskim parku.
- Ja dobrze pamiętam, że Ty chciałaś studiować w Nowym Yorku? - spytał Robert.
- Chciałam, to jest bardzo dobre określenie.
- Już nie chcesz? 
- To nie tak. Ja po prostu... już sama nie wiem.
- Ale co, czemu? Co się stało?
- Nie chce o tym teraz rozmawiać.
- OK - pocałował mnie w policzek. 
Popołudniu wróciliśmy do mieszkania i niemalże od razu zabraliśmy się za przygotowanie kolacji. Zjedliśmy i zadzwonił mój telefon. 
- Hej mała, wracasz dzisiaj? - spytał tata.
- A muszę?
- Nie. Pytam tylko, bo ja wychodzę, a Ty nie wzięłaś kluczy. Ale jutro masz być w domu.
- Dobrze, paa - rozłączyłam się.
Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając prawie o wszystkim.
- Miałaś wcześniej chłopaka?
Zawiesiłam się, nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Ja...
- Nie musisz odpowiadać - położył ma palec na ustach - przepraszam, że spytałem.
Mężczyzna nie zadawał już więcej pytań, ale i tak wiedziałam, że kiedyś ten temat znowu się pojawi i wypadłoby już nie chować głowy w piasek, tylko powiedzieć mu prawdę.
Weszliśmy do domu przez drzwi tarasowe trzymając się za ręce. Na kanapie siedziała Emma, która utkwiła w nas swoje spojrzenie.
- Cześć - rzucił Rob.
- Cześć - odpowiedziała powoli.
Weszłam na górę, a chłopak poszedł do pracy.
- Jesteś, a Babu? - spytał tata.
- Jest na dole.
- Weekend był udany wnioskuję, zważając na ślad na Twojej szyi.
- Bardzo udany - lekko się uśmiechnęłam.

Dwa dni później wpadła do mnie Megan.
- I co?
- Nie wiem. Przystojny jest, ale sama już nie wiem.
- Jeśli Ci sie podoba, to nie ma na co czekać. Jest już późno - zerknęłam na zegarek - może zostaniesz u mnie?
- A Twój tata nie będzie miał nic przeciwko?
- Nie. 
- To zadzwonię do mamy.
Meg wykonała szybki telefon.
- Zgodziła się.
Blondynka poszła pod prysznic, a ja wymknęłam się z pokoju. Było po 22, ale Robert był jeszcze w domu.
- Co robisz? - zaszłam go od tyłu, a po chwili usiadłam obok niego na kanapie.
- Czekam na Ciebie - zamknął laptopa.
- Megan zostaje u mnie na noc.
- Tylko grzeczna bądź - pogroził mi palcem.
- Zastanowię się.
- Janette... - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Tak? - odwróciłam się. Stała w samym ręczniku. Robert również na nią spojrzał świdrując spojrzeniem od dołu do góry.
- Dasz mi coś, bo nie mam w czym spać.
- Pewnie. Idź do pokoju zaraz przyjdę - uśmiechnęłam się. - Nie przeszkadzam Ci? - spytałam mężczyzny. Zerknął w moją stronę nieco speszony.
- Kochanie - złapał mnie za rękę, gdy wstałam.
- Puść - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Chłopak posłusznie mnie puścił, a ja wkurzona poszłam do pokoju. Może to było dziecinne zachowanie z mojej strony, ale co mogłam zrobić. Dałam dziewczynie piżamę jednocześnie szukając czegoś dla siebie.
- Czekolada czy kakao? - spytałam.
- Kakao.
- Wrócę za chwilę.
Weszłam do kuchni i wstawiłam mleko do mikrofalówki żeby je podgrzać.
- Przepraszam - szepnął Robert podsuwając mi pod sam nos bladoróżową różę.
- Mówisz mi, że mnie kochasz, a potem patrzysz na moją przyjaciółkę jakbyś...
- Zrobiłem to instynktownie.
- Za każdym razem będziesz tak mówił? - spytałam z nutką wyrzutu w głosie.
- To się więcej nie powtórzy. Przecież wiesz, że mi na Tobie zależy.
- Wiem - wzięłam kwiatka do ręki.
- Spójrz na mnie - złapał mnie za brodę i zmusił do spojrzenia mu w oczy. - Nie bądź na mnie zła - poprosił.
- Ja nie jestem zła tylko...
- Jesteś o mnie zazdrosna? No nie wierzę - uśmiechnął się.
- Ej! - walnęłam go w ramię.
- Kamień spadł mi z serca. Myślałem, że się śmiertelnie obraziłaś i strzelisz fochem stąd do Tokio. Już wszystko ok? 
- Tak, ale nie rób tak więcej i dziękuję za kwiatka.
- Nie ma za co - pocałował mnie mocno.
- Bo mi mleko wystygnie - zaśmiałam się.
- Trudno...
- Co tak długo? - spytała Meg.
- Musiałam coś załatwić, przepraszam.
Megan zmyła się następnego dnia z samego rana, a w swoim łóżku, gdy się obudziłam zastałam Roberta.
- Znamy sie? - rzuciłam zaczepnie.
- Ja Ci dam czy się znamy - zaczął mnie łaskotać, a potem całować.
- Nie, nie, nie - do pokoju wparował tata. - Ty do roboty, a Ty, czemu ta Twoja koleżanka wymyka się z naszego domu bladym świtem?
- Mnie się pytasz? Nic nie wiem.
- Wiem, że chcielibyście spędzić upojny pranek, ale Babu potrzebuję żebyś dokończył projekt i to w ciągu godziny.
- Chyba Ci gorzej. To nie jest takie proste i nie da się tego tak szybko zrobić.
Teraz rozmawiali jak przyjaciele. Gdyby moim chłopakiem był ktoś inny i powiedział w ten sposób do taty, to sekundę później wylądowałby w Wielkim Kanionie.
- Dobra, po prostu to skończ, a Ty - spojrzał na mnie - mu nie przeszkadzaj.
- Zastanowię się - opadłam na poduszkę.
- Bo zamknę Cię tu.
- Mam balkon. Nie będę mu przeszkadzać - dodałam widząc spojrzenie taty.
Panowie opuścili mój pokój, a ja podeszłam do okna żeby wpuścić trochę świeżego powietrza. Aura nie przedstawiała się zbyt kolorowo, ale na szczęście nie było bardzo zimno. Poszłam do garderoby, założyłam na siebie jeansy, białą bokserkę i koszulę w kratę. Odwiedziłam jeszcze łazienkę i poszłam coś zjeść. Nie mogłam przeszkadzać Robertowi, wiec postanowiłam posprzątać w kuchni. Zrobiłam to szybciej niż myślałam i nadal mi się nudziło. Wróciłam do pokoju z kubkiem herbaty w ręce. Oglądałam jakiś serial, gdy do pokoju bez zbędnych ceregieli wpadł tata.
- Musimy porozmawiać.
- O czym?
- Raczej o kim, o Tobie.
- O nie. Żadnych takich.
- To ważne. Myślałem, że przeżyję bez tej wiedzy, ale nie umiem.
- O co Ci chodzi? - sięgnęłam po pilota i wyłączyłam tv.
- O Twoje studia.
- Tato - jęknęłam - tu nie ma o czym rozmawiać.
- Jest. Co Ty wykombinowałaś?
- Nic, w tym cała rzecz, że nic nie zrobiłam.
- Nie złożyłaś dokumentów do NYU?
- Nie - odpowiedziałam.
- Dlaczego? - zmarszczył brwi.
- Pamiętasz, że moim marzeniem było studiowanie w Nowym Yorku, ale z tego zrezygnowałam. Nie chciałam przechodzić przez to samo jak wtedy, gdy byłam w internacie. Mieszkam tu nieco ponad rok i nie chciałam się wyprowadzać do Nowego Yorku, a poza tym wydajecie tą płytę i potem pojedzie w trasę, więc jak będzie miał wolne będziesz chciał wrócić do domu, a nie jechać do Nowego Yorku.
- Lubię Nowy York. Zrezygnowałaś ze studiów w Nowym yorku? Z tych studiów o których mówiłaś parę lat, na rzecz mnie i tego, że zespół pojedzie w trasę? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak.
- Oszalałaś. Ty zawsze o tym marzyłaś. Słońce nie można tak.
- Można. Podjęłam tą decyzję i jej nie zmienię, więc nie próbuj mnie przekonać.
Tata westchnął głęboko.
- Skoro już nie złożyłaś tam, to czemu nie złożyłaś tutaj?
- Pomyślałam, że przyda mi się przerwa, a i tak nie będę rok do tyłu. Wiem, że powinnam z Tobą porozmawiać, ale wolałam sama podjąć decyzję.
- Nie mogę uwierzyć, że zrobiłaś to dla mnie.
- I dla siebie - dodałam. - Nie wytrzymałabym tego znowu.
- Ja nigdy... mało rzeczy dla Ciebie poświęciłem. Teraz tego żałuję.
- To nie jest teraz ważne. Do tego doszedł jeszcze Robert. Gdybym się tam dostała nie umiałabym go zostawić.
- On pojechałby z Tobą. Oj mała jakie Ty czasami odważne decyzje podejmujesz.
- I kto to mówi - zaśmiałam się.
- Pójdę zobaczyć czy skończył, jak to, to go tu przyślę do Ciebie.
- Dziękuję.
- Za co? - spytał zdezorientowany.
- Za to, że na mnie nie nakrzyczałeś i w ogóle. 
- To, że bym na Ciebie nakrzyczał nic by nie dało - puścił mi oczko i wyszedł.
Siedząc na łóżku poczułam silny ból w podbrzuszu. Poszłam do łazienki, widząc krew na mojej bieliźnie odetchnęłam z ulgą, mimo że czułam się fatalnie. Przebrałam się i położyłam. Po kilkunastu minutach zjawił się Robert.
- Coś nie za dobrze wyglądasz - usiadł obok mnie. - Co Ci jest?
- Nic.
- Nie kłam, przecież widzę.
- Mam okres.
- Ojj - przytulił mnie delikatnie do siebie.
- Wiesz co, musimy porozmawiać - podniosłam się. 
- O czym?
- O tym, że powinniśmy zacząć się zabezpieczać. Nie chcę za miesiąc znowu żyć w strachu czy dostanę okres czy nie. Wiem, że jest różnica, ale ja... po prostu się boję.
- To moja wina, bo rzadko o tym pamiętam, ale to natomiast Twoja wina, bo tak na mnie działasz, że nie ma czasu na takie rzeczy. - Uśmiechnęłam sie na jego słowa.
Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu zdjęć z minionej trasy zespołu. Niektóre były genialne i absolutnie nie mogły wyjść na światło dziennie. Z czasem czułam jak moje powieki robią się coraz cięższe i jak powoli zasypiam. Odbiło się na mnie to, że połowę nocy przegadałyśmy z Megan. Budząc się rano zdziwiło mnie to, że na dworze jest jasno. Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej, zegarek wskazywał na 7 rano. Wzięłam prysznic i się ubrałam.
- Wstała nasza śpiąca królewna. - Tata siedział w salonie przy laptopie. - Może byś coś zjadła? - spytał słysząc, że włączam ekspres.
- Zjem. Nie musisz mnie pilnować.
- Muszę, bo jesteś moją córką - stanął obok i cmoknął mnie w policzek.

W niedzielę przed południem zjawił się Robert. Siedzieliśmy na balkonie i piliśmy wino.
- Przerwę Wam, bo muszę - w drzwiach stanął tata. - Robert chodź i Ty w sumie też - spojrzał na mnie.
- Po co? - spytałam, lecz nie doczekałam się odpowiedzi.
Weszliśmy do pokoju po drugiej stronie korytarza.
- Zebranie AA? - wskazałam na krzesła.
- Coś w tym stylu - zaśmiała się Stefanie siedząca przy komputerze - Artifact.
Do pomieszczenia weszła Emma, Jamie, Daniel i tata.
- Do czego ja Ci jestem potrzebna?
- Żebyś się sama nie nudziła. Siadaj.
Praca nad edytowaniem filmu trwała dość długo, zbliżała się północ, a ja byłam już zmęczona.
- Będziesz miał coś przeciwko jak pójdę spać? - spytałam cicho.
- Nie - lekko się uśmiechnął.
Wychodząc pocałowałam Roberta i zamknęłam za sobą drzwi żebym mogła spokojnie pójść spać. Rano w swoim łóżku zastałam słodko śpiącego chłopaka. Nie chciałam go budzić, bo przypuszczałam, że siedzieli do późna. Doprowadziłam się do porządku i wyszłam z pokoju. Usiadłam wygodnie na kanapie i odpaliłam laptopa. Na stoliku postawiłam talerz z kanapkami i kubek z kawą. Postanowiłam znaleźć pracę. Nie chodziło o pieniądze tylko o to żeby mieć jakieś zajęcie. Przeglądając oferty nie zauważyłam nawet, gdy minęły 4 godziny. Próbowałam znaleźć coś odpowiedniego, ale nie było łatwo.
- Co robisz? - Rob położył mi ręce na ramionach.
- Szukam pracy.
- Po co?
- Bo mi się nudzi. Nie mów nic tacie, proszę.
- Jak chcesz.
- Wyspałeś się? - spytałam.
- Jak nigdy.
Szukając dalej zauważyłam coś interesującego. Trzeba było napisać artykuł. Ogłoszenie pochodziło ze znanej redakcji magazynu z Los Angeles. Termin był do końca sierpnia. Zapisałam tytuł na pulpicie.
- Co robisz? - tata zadał to samo pytanie co Robert parę chwil wcześniej.
- Odpisuję na Twitterze. Pytają czy masz dziewczynę. Chcę napisać, że nie masz, ale jutro jesteś umówiony z Margerą - zacisnęłam usta żeby się nie roześmiać.
- Dodaj, że spotykamy się od paru lat i świetnie nam się układa.
- Zapamiętam. 
Słyszałam jak coś wbiega po schodach. To była Roxy.
- O nie - złapałam pieska, który wskoczył na kanapę. - Nie możesz siedzieć na tej kanapie, bo mi się oberwie. - Szczeniak przechylił głowę i zaszczekał. - Czuję Twój ból Rox. Tato nie zamknąłeś drzwi na taras.
- Bo zaraz tam idę.
- Weźmiesz ją ze sobą?
- Skoro muszę - sięgnął po psa i zeszedł na dół.
- Nad czym tak myślisz? - spytałam chłopaka opartego o ścianę. 
- Chciałabyś gdzieś wyjść wieczorem?
- Zapraszasz mnie na randkę? - poruszyłam brwiami.
- Tak. Trochę nie po kolei zaczęliśmy - znacząco się uśmiechnął.
- Zgadza się - pokiwałam głową.
- Więc jak będzie?
- Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się. 
Zgodziłam się zapominając o tym, że ktoś mógłby mnie rozpoznać i zobaczyć nas razem. Zamyślona nie zauważyłam, że Robert wyjął mi z rąk laptopa i usiadł obok. Wszedł na stronę miejscowego kina sprawdzając repertuar.
- Ale nie wykorzystasz mnie jak zgasną światła? - uczepiłam się jego ramienia.
- A nie chcesz? - spojrzał na mnie.
- Co to za film? - zmieniłam temat.
- Zobaczysz na miejscu. Przyjadę za 2 godziny - pocałował mnie przelotnie.
Od razu, gdy chłopak wyszedł poszłam wziąć prysznic. Stałam w samym ręczniku przeszukując garderobę. W końcu znalazłam odpowiedni strój. Umalowałam się i byłam gotowa. Do jego przyjazdu zostało 20 minut. Sięgnęłam po niedużą torebkę wkładając do niej parę najpotrzebniejszych rzeczy.
- A gdzie Ty sie wybierasz? - tata przyjrzał mi się uważnie.
- Idziemy z Robertem do kina.
- Na randkę - poruszył brwiami. - Wrócisz do domu?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co on potem planuje.
- Weź klucze na wszelki wypadek.
- Dobrze - przytaknęłam. - Mogę o coś zapytać?
- Słucham.
- Gdybym nie spotykała się z Robertem tylko z kimś innym, to pozwoliłbyś mi?
- Jeśli byś zaczęła się z nim tak normalnie spotykać, to może tak, bo jakbyś zaczęła tak jak z Babu to bym go zabił.
- A Robert, przecież my najpierw...
- Ufam mu. Znam go nie od dziś i wiem, że Cię nie skrzywdzi.
Zadzwonił dzwonek.
- Pójdę otworzyć.
Gdy otworzyłam chłopak mocno mnie pocałował.
- Jesteś gotowa?
Przyjrzałam mu się bliżej, miał na sobie czarne spodnie i koszulę. Wyglądał idealnie.
- Zależy na co? 
- Zobaczysz - powiedział tajemniczo.
Zważywszy na wieczorne korki na miejscu byliśmy po 40 minutach. Na sali nie było dużo ludzi, więc poczułam się spokojniejsza. Parę minut później zgasły światła i zaczął się film. Jak się okazało była to najnowsza produkcja Woody'ego Allen'a "To Rome With Love". Czułam ciepły oddech Roberta na mojej skórze. Odwróciłam się w jego stronę. Jego twarz znajdowała się centymetr od mojej. Było ciemno, ale widziałam dobrze jego spojrzenie. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie i wsunął mi język do buzi. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę całując się.
- Film - przerwałam. Czułam, że tego pożałuję, ale kto by się tym przejmował. 
Parę chwil później wsunął dłoń pod moją spódniczkę. Zerknęłam na niego, ale on wpatrzony był w ekran. Rozsunął mi delikatnie nogi błądząc po wewnętrznej stronie moich ud. Czułam jak mój oddech przyśpiesza i robi mi się gorąco. Musiałam to jakoś opanować żeby nie zwrócić na siebie uwagi, a on jak na złość dotknął mojej bielizny. Lekko się uśmiechnął widząc, że zadrżałam. Powoli odchylał moje majtki chcąc wsunąć palce do środka, lecz go powstrzymałam. Spojrzał na mnie przekrzywiając głowę jak Roxy rano. Pokręciłam przecząco głową żeby nie robił tego co zamierzał. Zabrał rękę i poprawił moją podwiniętą spódniczkę, nachylił się i ucałował mnie w policzek. Dalej siedzieliśmy już spokojnie trzymając się za ręce.
- Chyba nie jesteś zła, hmm? - spytał, gdy szliśmy na parking.
- Nie, dlaczego. Przecież nic się nie stało - dwuznacznie się uśmiechnęłam.
Zaparkował pod swoim mieszkaniem.
- Chodź - złapał mnie za rękę i weszliśmy do budynku. - Zamknij oczy - staliśmy w mieszkaniu, gdzie panowała ciemność - i nie podglądaj. - Posłusznie zamknęłam oczy i czekałam co się wydarzy. - Już - powiedział po minucie. Otworzyłam powoli powieki i ukazały mi się palące świeczki rozstawione po całym mieszkaniu oraz stół nakryty do kolacji. Postarał się, nie można było powiedzieć inaczej.
- Siadaj - odsunął krzesło i nalał mi wina.
- Może Ci pomóc? - spytałam bawiąc się kieliszkiem.
- Nie. Dam sobie radę.
Po chwili postawił przede mną talerz.
- Ładnie pachnie - wzięłam sztućce do rąk.
Zjedliśmy i przeniosłam się na kanapę.
- Pora na deser - usiadł obok mnie z pucharkiem lodów w ręce i zaczął mnie karmić. - Oj ubrudziłem Cię - sięgnął po serwetkę. Wytarł mnie i jego spojrzenie zatrzymało się na moich ustach, które chwilę później pocałował. Usiadłam na nim rozpinając mu koszulę.
- Wiesz co wolę na deser?
- Hmm? - zdjął moją bluzkę.
- Ciebie.

______________________________________________________________
Witam serdecznie.
Nie, nie zapomniałam o Was :) Wiem, że trochę to trwało zanim pojawił się nowy rozdział, ale nie jestem w stanie nic poradzić. Mogę jedynie obiecać, że kolejny pojawi się szybciej :)
Zdaję sobie sprawę, że jakość czy technika mojego pisania nie powala. Daleko mi do ideału. Liczę, że jakoś to przetrwacie.
Pozdrawiam.