Obudziłam się rano i poczułam, że ktoś trzyma moją rękę. Spojrzałam, przy moim łóżku spał tata. Ucieszyłam się, że tu jest, ale jednocześnie trochę się bałam, że będzie zły. Wyciągnęłam powoli dłoń i pogłaskałam go po głowie, a on się obudził.
Jared
Poczułam, że ktoś mnie dotyka, otworzyłem oczy, to była Janette. Przez głowę przeleciała mi myśl być złym na nią, czy cieszyć się, że operacja się udała i wszystko jest OK. Postanowiłem wybrać drugą opcję. Uśmiechnąłem się do niej, a ona chciała się podnieść.
- Leż, nie wiadomo czy możesz już wstawać - powiedziałem.
- Ale ja chciałam się z Tobą przywitać - zrobiła smutną minkę.
- Oj no, chodź tu - siadłem na łóżku i przytuliłem ją do siebie, a ona się rozpłakała.
- Oj no, chodź tu - siadłem na łóżku i przytuliłem ją do siebie, a ona się rozpłakała.
- Kochanie nie płacz, wszystko będzie dobrze - zacząłem ją delikatnie kołysać. Robiłem tak, gdy była jeszcze mała.
- Ale to nie o to chodzi.
- A o co?
- Ale to nie o to chodzi.
- A o co?
- ...
- hmm?
- Przepraszam. Mogłyśmy bardziej uważać, jeszcze narobiłam Ci problemów, bo musiałeś tutaj przyjeżdżać.
- Skarbie ja nie jestem zły. Cieszę się, że nic więcej Ci się nie stało. Nie płacz już, dobrze? - spojrzałem jej w oczy, a ona pokiwała głową - opowiesz mi potem jak doszło do tego? - spytałem, gdy do sali wchodziła pielęgniarka.
- Yhym.
Pielęgniarka podała jej leki, zrobiła zastrzyk i odpięła te wszystkie kabelki. Następnie zjawił się lekarz, który stwierdził, że wszystko jest w porządku. Janette zjadła śniadanie i zapytała:
- To jak gotowy na opowieść pełną grozy i przelewu krwi?
- Ty tak na poważnie z tą krwią?
- No tak, trochę się jej polało - skrzywiła się.
- Dawaj, może jakoś wytrzymam.
Zaczęła opowiadać, a ja byłem z niej dumny, że dała sobie sama radę i jakoś to wszystko zniosła. Gdy skończyła do sali wszedł Shannon z miśkiem.
Zaczęła opowiadać, a ja byłem z niej dumny, że dała sobie sama radę i jakoś to wszystko zniosła. Gdy skończyła do sali wszedł Shannon z miśkiem.
- Wujek!
- Cześć młoda - mój brat przywitał się z Janette, po czym dał jej zabawkę - dla Ciebie.
- Dziękuję, śliczny jest.
Posiedzieliśmy razem godzinę. Postanowiłam pojechać do hotelu się przebrać, a przy okazji do szkoły załatwić żeby Janette nie musiała do niej chodzić jakiś czas.
- Skarbie zostaniesz trochę z wujkiem? Ja pojadę się przebrać i do Ciebie do szkoły co?
- Musisz?
- Nie chcesz ze mną zostać? Dobra to ja biorę miśka i wychodzę - powiedział Shannon udając obrażonego.
- Ej nie - złapała go za rękę - zostań. A po co Ty właściwie jedziesz do mojej szkoły? - spojrzała na mnie.
- Muszę ustalić z Panią Dyrektor parę spraw i zabrać Twoje rzeczy.
- Moje rzeczy? Po co?
- To nie chcesz jechać do domu, do Los Angeles? Szkoda myślałem, że jak wyjdziesz ze szpitala to wrócimy tam, ale skoro wolisz zostać w szkole...
- Nie! Ja chcę jechać do domu.
- Teraz to już nie wiem czy pojedziemy, czy zostaniesz tutaj - zacząłem się z nią droczyć.
- Ale...
- Żartowałem - uśmiechnąłem się - nie zostawię Cię tu. Wrócę za parę godzin, dobrze?
- Yhym.
Dałem jej buziaka i wyszedłem. Skierowałem się do hotelu, a potem do szkoły. Do szpitala wróciłem po 18. Janette i Shannon świetnie się bawili przez ten czas. Nawet zaliczyli opieprz od pielęgniarki, że mają się ciszej zachowywać. Po 21 Shannon powiedział, że się będzie zbierał, bo Janette wykończyła go psychicznie i fizycznie.
- Ty jedziesz z nim - wskazała palcem na mnie.
- O nie, wykluczone. Ja zostaję tutaj.
- Tato.
- Słucham Cię - złapałem ją za rękę.
- Jedź, prześpisz się w normalnym łóżku, a nie na krześle. Mi się nic tu nie stanie.
- W południe nie pozwoliłaś mi się stąd ruszyć, a teraz karzesz mi jechać do hotelu?
- Proszę Cię.
- Dobrze pojadę, ale dopiero gdy zaśniesz.
Fakt nie trzeba było długo czekać aż Janette zaśnie. Wymknąłem się po cichu z sali żeby jej tylko nie obudzić.
Janette
Ledwo co rano otworzyłam oczy, a tata już siedział przy łóżku.
- No wiesz, o to Cię nie podejrzewałam.
- Też się cieszę, że Cię widzę córeczko - uśmiechnął się.
Przed 11 przyszła pielęgniarka:
- Chodź, zmienimy Ci opatrunek.
- A tata może iść ze mną? - spytałam.
- No dobrze - powiedziała po chwili zastanowienia.
- Chodź - złapałam go za rękę.
Jared
Gdy Janette spytała czy mogę iść z nią zastanawiałem się po co ja tam jestem potrzebny. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że oni się boi. Stanąłem za nią i położyłem jej ręce na ramionach.
- Nie bój się, to nie będzie bardzo bolało - powiedziała pielęgniarka. Pocieszenie pierwsza klasa, pomyślałem.
Mała zamknęła oczy, a ja wtedy zobaczyłem te jej biedne paluszki, które nie wyglądały zbyt dobrze. Pani pielęgniarka dość szybko uwinęła się ze zmianą opatrunku. Na koniec zrobiła jej zastrzyk przeciwbólowy. Jak wróciliśmy na salę Janette zasnęła, a ja poszedłem porozmawiać z lekarzem.
- Kiedy wyjdzie ze szpitala?
- Jutro, ale będzie musiała brać jeszcze przez tydzień antybiotyki.
- No dobrze, a może latać samolotem?
- Gdzie Pan chce ją zabrać, ona powinna odpocząć.
- Pan mnie źle zrozumiał. Ja i Janette mieszkamy w Los Angeles, ona chodzi tutaj tylko do szkoły. Chcę ją zabrać do domu.
- Aaa przepraszam, nie wiedziałem.
- Nie szkodzi, a czy te szwy i gips mogą zdjąć lekarze w Los Angeles?
- Tak, nie ma najmniejszego problemu.
- Dziękuję bardzo.Z gabinetu lekarskiego poszedłem od razu do Janette żeby jej powiedzieć, że jutro wieczorem będziemy już w domu.
________________________________________________________
Wiem, że krótko nie krzyczcie i nie bijcie za to.
Dodaję rozdział dzisiaj, bo szykuje mi się ciężki weekend.
Zaświtał mi w głowie pewien pomysł. Mogłabym dodawać dwa rozdziały tygodniowo i tu pojawia się moje pytanie czy chcecie czy nie, byłabym wdzięczna za odpowiedź :) Wiem, że kilku osobom pomysł się podoba, nie wiem jak reszta.
Żaneta..
- Cześć młoda - mój brat przywitał się z Janette, po czym dał jej zabawkę - dla Ciebie.
- Dziękuję, śliczny jest.
Posiedzieliśmy razem godzinę. Postanowiłam pojechać do hotelu się przebrać, a przy okazji do szkoły załatwić żeby Janette nie musiała do niej chodzić jakiś czas.
- Skarbie zostaniesz trochę z wujkiem? Ja pojadę się przebrać i do Ciebie do szkoły co?
- Musisz?
- Nie chcesz ze mną zostać? Dobra to ja biorę miśka i wychodzę - powiedział Shannon udając obrażonego.
- Ej nie - złapała go za rękę - zostań. A po co Ty właściwie jedziesz do mojej szkoły? - spojrzała na mnie.
- Muszę ustalić z Panią Dyrektor parę spraw i zabrać Twoje rzeczy.
- Moje rzeczy? Po co?
- To nie chcesz jechać do domu, do Los Angeles? Szkoda myślałem, że jak wyjdziesz ze szpitala to wrócimy tam, ale skoro wolisz zostać w szkole...
- Nie! Ja chcę jechać do domu.
- Teraz to już nie wiem czy pojedziemy, czy zostaniesz tutaj - zacząłem się z nią droczyć.
- Ale...
- Żartowałem - uśmiechnąłem się - nie zostawię Cię tu. Wrócę za parę godzin, dobrze?
- Yhym.
Dałem jej buziaka i wyszedłem. Skierowałem się do hotelu, a potem do szkoły. Do szpitala wróciłem po 18. Janette i Shannon świetnie się bawili przez ten czas. Nawet zaliczyli opieprz od pielęgniarki, że mają się ciszej zachowywać. Po 21 Shannon powiedział, że się będzie zbierał, bo Janette wykończyła go psychicznie i fizycznie.
- Ty jedziesz z nim - wskazała palcem na mnie.
- O nie, wykluczone. Ja zostaję tutaj.
- Tato.
- Słucham Cię - złapałem ją za rękę.
- Jedź, prześpisz się w normalnym łóżku, a nie na krześle. Mi się nic tu nie stanie.
- W południe nie pozwoliłaś mi się stąd ruszyć, a teraz karzesz mi jechać do hotelu?
- Proszę Cię.
- Dobrze pojadę, ale dopiero gdy zaśniesz.
Fakt nie trzeba było długo czekać aż Janette zaśnie. Wymknąłem się po cichu z sali żeby jej tylko nie obudzić.
Janette
Ledwo co rano otworzyłam oczy, a tata już siedział przy łóżku.
- No wiesz, o to Cię nie podejrzewałam.
- Też się cieszę, że Cię widzę córeczko - uśmiechnął się.
Przed 11 przyszła pielęgniarka:
- Chodź, zmienimy Ci opatrunek.
- A tata może iść ze mną? - spytałam.
- No dobrze - powiedziała po chwili zastanowienia.
- Chodź - złapałam go za rękę.
Jared
Gdy Janette spytała czy mogę iść z nią zastanawiałem się po co ja tam jestem potrzebny. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że oni się boi. Stanąłem za nią i położyłem jej ręce na ramionach.
- Nie bój się, to nie będzie bardzo bolało - powiedziała pielęgniarka. Pocieszenie pierwsza klasa, pomyślałem.
Mała zamknęła oczy, a ja wtedy zobaczyłem te jej biedne paluszki, które nie wyglądały zbyt dobrze. Pani pielęgniarka dość szybko uwinęła się ze zmianą opatrunku. Na koniec zrobiła jej zastrzyk przeciwbólowy. Jak wróciliśmy na salę Janette zasnęła, a ja poszedłem porozmawiać z lekarzem.
- Kiedy wyjdzie ze szpitala?
- Jutro, ale będzie musiała brać jeszcze przez tydzień antybiotyki.
- No dobrze, a może latać samolotem?
- Gdzie Pan chce ją zabrać, ona powinna odpocząć.
- Pan mnie źle zrozumiał. Ja i Janette mieszkamy w Los Angeles, ona chodzi tutaj tylko do szkoły. Chcę ją zabrać do domu.
- Aaa przepraszam, nie wiedziałem.
- Nie szkodzi, a czy te szwy i gips mogą zdjąć lekarze w Los Angeles?
- Tak, nie ma najmniejszego problemu.
- Dziękuję bardzo.Z gabinetu lekarskiego poszedłem od razu do Janette żeby jej powiedzieć, że jutro wieczorem będziemy już w domu.
________________________________________________________
Wiem, że krótko nie krzyczcie i nie bijcie za to.
Dodaję rozdział dzisiaj, bo szykuje mi się ciężki weekend.
Zaświtał mi w głowie pewien pomysł. Mogłabym dodawać dwa rozdziały tygodniowo i tu pojawia się moje pytanie czy chcecie czy nie, byłabym wdzięczna za odpowiedź :) Wiem, że kilku osobom pomysł się podoba, nie wiem jak reszta.
Żaneta..