2 listopada 2012

5. "Ale czy to znaczy, że się zgadzasz?"

Wstałem w niedzielę wczesnym rankiem i zobaczyłem na szafce koło łóżka rozpiskę trasy koncertowej. Spojrzałem na miasto gdzie dzisiaj mamy grać koncert i nie mogłem uwierzyć:
- Serio? - krzyknąłem.

- Co jest? Czemu się wydzierasz? - do mojej sypialni wszedł Shannon.
- Wiesz w jakim mieście gramy dzisiaj koncert?
- W Denver - odpowiedział.

- W jakim stanie leży Denver?
- W Colorado.
W tamtej chwili już obaj wiedzieliśmy co będę jutro robił.
- Jestem idiotą, czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem, przecież sam to wszystko ustalałem, całą trasę, miasta, daty.

- Tego nie wiem. Za dużo rzeczy masz na głowie.
- Ktoś musi się tym zajmować - uśmiechnąłem się.
Mimo, że powiedziałem Janette, że nie będziemy się widzieć dłużej niż dwa miesiące, a teraz jak ją odwiedzę to będzie miłe zaskoczenie dla niej, tylko czy nie będzie cierpiała znowu jak będę stamtąd wyjeżdżał. Chyba nie, pomyślałem. Dzieci na ogół się cieszą jak rodzice je odwiedzają. Młoda też będzie zadowolona.

- Jared! Chodź już, ile na Ciebie można czekać. Samochód już stoi.
- Idę - powiedziałem schodząc po schodach.

- Nie śpisz od 7, jest 11 a Ty nigdy nie możesz się wyrobić - Shannon w dalszym ciągu nawijał.
- Nie marudź. Jedźmy - powiedziałem.
Po drodze zabraliśmy Emmę, Tomo i Matta. Jechaliśmy prosto do Denver już nie zatrzymując się. Na miejscu byliśmy po 15, czyli dość późno, więc pojechaliśmy od razu na miejsce żeby zrobić próbę. Dalej wszystko szło już dobrze. Koncert był udany. Po wejściu do pokoju od razu padłem na łóżko, dochodziła 1. Byłem niesamowicie zmęczony, ale wiedziałem, że następny dzień będzie bardzo piękny.

- Cześć Słońce! - krzyknąłem, gdy tylko ujrzałem małą.
- Tata! - podbiegła do mnie. 

- Wiem, że mówiłem ostatnio co innego, że nie będziemy się widzieć, ale wczoraj graliśmy tutaj koncert i postanowiłem do Ciebie przyjechać.
Dni, które spędzałem z córką w internacie były wyjątkowe. Zawsze patrzyłem na nią jak w obrazek. Musiałem się nią nacieszyć na zaś. W końcu nie miałem czasu żeby tam jeździć przynajmniej raz na tydzień, ale dlatego też tam była, bo ja nie miałem czasu. Pożegnanie  z Janette było inne niż zwykle. Zero stresu, łez. Tak jakbym wychodził z domu na dwie godziny, a ona miałaby przez ten czas zostać z Shannonem. Im mniej emocji, tym człowiek mniej cierpi, a dzieci przeżywają takie rzeczy podwójnie. Po powrocie do hotelu musiałem zdać relację bratu i przeprosić Emmę, której nie uprzedziłem o swoich planach, ale ona się przyzwyczaiła do tego, że robię co chcę i tak jest dobrze.

***

Dalsze koncerty pochłaniały sporo czasu, a zwłaszcza jazda między poszczególnymi stanami, ale postanowiliśmy oszczędzać. Bóg jeden wiedział po co, ale my przy tym mieliśmy niezły ubaw. Byliśmy w Saint Petersburg'u, później w Nowym Yorku, lot do Kanady i występ w Toronto, dalej Chicago, Saint Louis, Glasgow, Baltimore. Traciliśmy już rachubę. Jazda sprawiała nam dużo frajdy. Raz zaczęliśmy się rzucać wszystkim co było pod ręką i kierowcy oberwało się piłką do baseballa. Pamiętam to bardzo dobrze. Nagle samochód się zatrzymał, usłyszeliśmy delikatne "przepraszam", a potem z grubej rury:

- Jak się nie uspokoicie to dalej będziecie jechać sami!
- Przepraszamy - powiedział Shannon próbując opanować śmiech, czego niestety nie udało się zrobić Matt'owi, który zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
Kierowca zmierzył nas groźnym spojrzeniem, po czym ruszył, ale dało się jeszcze usłyszeć "Jak dzieci. cholera jasna jakby po 5 lat mieli". Nasz kierowca był starszym facetem, więc musieliśmy uszanować to, że czasem coś mu nie pasuje. Byliśmy poważni, gdy wymagała tego sytuacja, a tak to staraliśmy się dobrze bawić co czasem obracało się przeciwko nam. Będąc na różnych festiwalach z innymi zespołami, zawsze robiliśmy sobie nawzajem żarty. Zawsze najśmieszniej było z chłopakami z Linkin Park i My Chemical Romance, gdy coś się działo, to wszyscy wiedzieli, że to nasza wspólna robota.

Nadeszły wakacje, a to oznaczało że mała skończyła szkołę i siedzi tam i się nudzi, a ja nie miałem jak po nią jechać, a nawet jakbym ją stamtąd zabrał to nie miałbym co z nią zrobić, bo przecież nie wziąłbym jej w trasę. Latem było sporo dużych festiwali w których braliśmy udział. 14 lipca mieliśmy kolejny koncert w Denver i postanowiłem, że wtedy zabiorę Janette z internatu, tylko zastanawiałem się z kim ją zostawić. Ze sobą jej nie wezmę, bo się wyda a tego nie chcę. Sama zostać nie mogła, moja mama...  no cóż pomińmy ten temat. Opiekunka mogłaby się wygadać. Musiałem szybko coś wymyślić, bo zostały dwa tygodnie. Z rozważań wyrwał mnie Shannon:
- Nad czym tak rozmyślasz?

- Postanowiłem, że za dwa tygodnie zabieram małą ze szkoły. Tylko nie mam z kim jej zostawić, a ze sobą jej zabrać nie mogę.
- No fakt, to nie będzie łatwe.
- Wiesz, że mało jest osób, którym mogę zaufać w tej sprawie, a do tego wszystkie zajęte. - W tamtym momencie do pokoju weszła Emma i już wiedziałem kto zajmie się Janette. Shannon myślał o tym samym co ja. Była nam potrzebna w trasie, ale damy sobie radę bez niej.

- Emma, mam do Ciebie taką malutką sprawę - powiedziałem do dziewczyny.
- Nie taką małą, w końcu jedenastoletnią - Shannon zaczął się śmiać, ale Emma nie załapała jego aluzji.
- Bo jak wiesz - kontynuowałem - Janette jest w tym internacie i obiecałem jej, że ją stamtąd zabiorę w lipcu lub sierpniu, a że za dwa tygodnie gramy tam koncert w Colorado, to chciałbym ją już zabrać.
- Ok, nie widzę problemu - powiedziała, ale nadal nie wiedziała do czego zmierzam. 1/3 sukcesu za mną, pomyślałem.
- Ufam Ci i chciałbym żebyś zajęła się Janette - wypaliłem. Na początku patrzyła na mnie jak na wariata, ale potem zrozumiała, że mówię poważnie.

- Przecież ja muszę wszystkiego dopilnować. Poza tym zatrudniłeś mnie jako swoją asystentkę, a nie jako opiekunkę do dziecka.
- Wiem, ale jesteś jedyną osobą, która może się nią zająć. Proszę Cię - zrobiłem maślane oczka.

- Wy sobie sami rady nie dacie.
- Ale czy to znaczy, że się zgadasz? - spytałem z nadzieją.
- No chyba nie mam wyjścia - uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci, jesteś kochana - uściskałem ją.
- Dobra, dobra ale w takim razie jesteś teraz, to znaczy od 14 zdany na samego siebie, bo ja mam dziecko.

Wtedy dotarło do mnie o czym mówi i wytrzeszczyłem oczy.
- Nie bój się. Żartowałam. Będę Ci o wszystkim przypominała przez telefon. Samego Cię z tym wszystkim nie zostawię - powiedziała i wskazała na notatnik, który był wypchany po brzegi i było w nim zapisane milion spotkań.
- Kamień z serca, dzięki.
Sukces osiągnięty, pomyślałem i udałem się na próbę.



____________________________________________________


Wiem, że kazałam Wam trochę czekać na nowy rozdział, ale jakoś tak wyszło. Za dużo się dzieje teraz u mnie, ale postaram się żeby następne pojawiały się mniej więcej co tydzień :) 


Czytam = Komentuję.

Żaneta.

11 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa kiedy to wszystko się w końcu wyda czy może nie? Chociaż trudno ukrywać 11 letnie dziecko... Emma opiekunką :) ciekawe. No i czekam aż do akcji wkroczy Janette.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no, dawaj dłuższe rozdziały! :P I więcej opisów, dokładniejszych, bo pędzisz i pędzisz ;)
    Emma niańką?! oo, ciekawie, czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą dłuższe wraz z rozwojem opowiadania :) Wiem, że szybko przesuwam się w czasie, ale to się nie zmieni jak na razie.
      Pomysł z Emmą był spontaniczny :)

      Usuń
  3. Linkin Park + 30 Seconds to Mars = wielki banan na mojej twarzy :D
    Bardzo lubię twoje opowiadanie,jest prześwietne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, wyobrażam sobie chłopaków próbujących zgrywac niewinątka podczas akcji z kierowcą, ktory oberwał piłką bejsbolową xD I 30stm + mcr to musiaaała być niezła rozróba! ;D Emm zajmująca się Janette... Okeeeej! To może być... ciekawe? :D WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie to sama wyobrażałam i się nieźle przy tym ubawiłam :d przypominały się wywiady na których się wygłupiali :)
      Szczegóły, szczegóły, szczegóły... będą kiedyś :D

      Usuń
  5. Tak więc...
    Uśmiałam się przy scenie z kierowcą. Dobre to było :)
    Zastanawia mnie jedna rzecz... Dlaczego matka Leto nie może się zająć Małą? ;> Interesujące...
    Miło, że Emma się zgodziła. Jestem ciekawa jak sobie poradzi. Szybko lecisz z tym czasem w kolejnych rozdziałach, ale spoko. Przynajmniej dużo się dzieje :)
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko Ty zauważyłaś to z Matką braci, ta historia się pojawi, ale troszeczkę później :)
      Wiem, że akcja się toczy w zabójczym tempie i w tej kwestii nic się nie zmieni, bo chcę przejść w miarę szybko do tego aż Janette będzie nastolatką :D

      Usuń
  6. Kocham Cię, mój mały pisarzu. <3

    OdpowiedzUsuń