- Co tam u Salmy? - spytał kiedyś, gdy wróciłem z jakiegoś spotkania.
- Świetnie - odpowiedziałem.
- Mam nadzieję, że nie postępujesz z nią, tak jak Raymond w filmie.
- Nie, ale mogę postąpić z Tobą tak jak z tym gościem, którego Ray zastrzelił - odgryzłem się.
- Ej, bracie nie złość się tak, sorry.
Po tamtym incydencie Shann dał mi spokój do czasu, gdy postanowiłem sprawdzić prezent Janette.
- No a czemu by nie? Wszystkie dzieci z Hollywood mają telefony w wieku 6 lat, a ona ma 11, więc nie przesadzaj. Poza tym będzie mogła do mnie dzwonić w każdej chwili, gdy tylko będzie czegoś chciała.
- Odbije się to na Tobie za parę lat, zobaczysz.
- Dobra, odczep się. To moja sprawa.
- Jak chcesz - powiedział brat i wyszedł.
Wysłałem młodej prezent pocztą, a za parę dni dostałem telefon.
- Dziękuję - usłyszałem, kiedy odebrałem.
- Dobrze, że Ci się podoba.
- Ale wiesz, teraz będę do Ciebie ciągle dzwonić i pisać.
- No ja mam nadzieję.
- Przepraszam, ale muszę iść na lekcję. Kocham Cię, pa.
-Ja Ciebie też, pa.
Parę dni później była gala magazynu Fangoria, gdzie dostałem tytuł "Księcia Ciemności". Chłopaki byli ze mnie dumni.
- No bracie powiem Ci żeś zaszalał. Tomo teraz nasz wokalista jest księciem - tym razem Shann zwrócił się do gitarzysty.
- Nasz mroczny książę, tylko Jared mniej kredki używaj - odrzekł Tomo po czym we trójkę zaczęliśmy się śmiać. Nagle do pokoju wpadła Emma i spojrzała na mnie:
- To, że masz tytuł to nie znaczy, że masz zapominać o swoich obowiązkach! Zbieraj swój książęcy tyłek i jedź na wywiad, który masz za 25 minut i jak zwykle się spóźnisz.
- Cholera, zapomniałem.
- Zauważyłam - skwitowała.
- A wy się nie śmiejcie, tylko weźcie się do jakiejś roboty, a nie całe dnie siedzicie przed telewizorem - teraz oberwało się reszcie.
***
W październiku zaczęliśmy trasę koncertową "Welcome to the Universe" organizowaną przez MTV2. Przed którymś z koncertów zadzwoniła Janette:
- Co robisz, nie przeszkadzam?
- Nie Kochanie skądże - czułem, że była smutna i dobrze wiedziałem dlaczego.
- Kiedy do mnie przyjedziesz? - spytała.
Wiedziałem, że to szybko nie nastąpi. Nie byłem końca pewien kiedy mamy koncert w Denver, dzięki Bogu weszła Emma, która mnie uświadomiła w tej informacji.
- Za 3 tygodnie - powiedziałem do telefonu - wytrzymasz tyle?
- Chyba tak.
Rozmowę przerwał mi Shannon:
- Zbieraj się niedługo zaczynamy.
- Słoneczko, muszę kończyć, zaraz zaczynamy.
- Rozumiem.
- A Ty nie powinnaś już spać, jest późno?
- Niby tak, ale...
- Żadnych 'ale' tylko do łóżka.
- Dobrze.
- No to buziaki kolorowych snów.
Siedziałem nadal z telefonem w ręce i myślałem, aż tu:
- Chodź żesz do jasnej cholery, nie będą na nas czekać.
- Chyba nie mają wyjścia - powiedziałem, po czym założyłem kurtkę i wyszliśmy na scenę.
***
Obudziłem się dość wcześnie. Miałem misję. Obiecałem Janette, że w końcu do niej przyjadę. Ubrałem się i ruszyłem. Byłem pewien, że będzie inaczej niż wtedy, gdy ją tam zostawiałem. Mała bardzo tęskniła. Jadąc tam, miałem przeczucie, że jest coś nie tak. Bardzo się nie myliłem. Nie zdążyłem jeszcze dobrze wejść do budynku, a już przywitała mnie Pani dyrektor.
- Dzień dobry.
- Okaże się czy dobry. Janette mówiła, że Pan przyjedzie. Mogę prosić na chwilę do siebie.
- Oczywiście, stało się coś?
- Poniekąd.
Weszliśmy do jej gabinetu i usiedliśmy.
- Widzi Pan, Janette od ponad miesiąca przestała się uczyć. Nie mówię, że wcale, ale jest gorzej niż w zeszłym roku, a nawet we wrześniu. Ciężko jest się od niej czegoś dowiedzieć, ale domyślam się, że chodzi o Pana i pańskie niezbyt częste wizyty.
- Proszę Panią gdybym mógł, to bym tutaj przyjeżdżał co tydzień, z wielką chęcią, ale to niestety nie jest wykonalne - zaczynałem mieć deja vu, już kiedyś z nią o tym rozmawiałem.
- Ja Pana rozumiem. Widzę i słyszę, że dużo się dzieje w zespole. Proszę z nią porozmawiać. Ma Pan z nią bardzo dobry kontakt, słucha Pana mimo, że jest Pan setki kilometrów stąd.
- Spróbuję jej to wytłumaczyć.
- Jest u siebie. Jak się nie uda, to niech Pan ją lepiej zabierze do domu.
Zapukałem do pokoju i delikatnie otworzyłem drzwi. Siedziała na łóżku i nawet mnie nie zauważyła.
- Szukam takiej jednej dziewczynki, która strasznie się za mną stęskniła - powiedziałem.
- Tata! - krzyknęła. Kochałem jej okrzyki radości za każdym razem, gdy do niej przyjeżdżałem.
- Ty masz czerwone włosy - szerzej otworzyła oczy.
- No mam, ale tylko troszeczkę. To do teledysku - powiedziałem.
- Podobają mi się się, są super.
- No to fajnie, mi też - wyszczerzyłem się, ale mina Janette się zmieniła, przestała się uśmiechać. - Kochanie, co się dzieje? Powiedz mi - wziąłem ją na kolana, a ona się we mnie wtuliła tak samo jak wtedy, kiedy miała 5 lat, ale nadal nic nie mówiła - Pani dyrektor powiedziała, że się nie uczysz, dlaczego co? - zacząłem ją kołysać. Widziałem, że się boi, tylko nie wiedziałem czemu.
- Ja już nie chcę tu być. Chcę wrócić do domu. Być z Tobą i wujkiem - ostatnie słowa powiedziała przez łzy. No to mam problem i to poważny.
- Proszę Cię tato. Ja nie będę przeszkadzać - dodała.
- Nie płacz - zacząłem ją głaskać po głowie. Po chwili, gdy się już uspokoiła zacząłem:
- Kochanie Moje Śliczne wiesz, że bardzo bym chciał żebyś była w domu, ale to jest niemożliwe - podniosła głowę, a ja wytarłem jej zapłakane oczy - nie możesz być ze mną i wujkiem Shannonem w trasie. Ciągle jeździmy po kraju, a Ty chodzisz do szkoły - wiem, że nie to chciała usłyszeć, ale co ja mogłem zrobić. Jared możesz więcej niż Ci się wydaje, tylko nie chcesz. Nie wiesz jaka decyzja jest właściwa. - Podpowiedział mi cichy głosik. Moja mama miała chyba rację, albo dziecko, albo zespół. Nie jest łatwo połączyć te dwie rzeczy, ale ja chciałem mieć je obie. Teraz Janette przez to cierpiała, co ja mam zrobić - zastanawiałem się.
- Ale ja już nie chcę tu być - powtórzyła.
- Posłuchaj mnie, za nieco ponad miesiąc są Święta. Przyjedziesz na dłużej do domu, a potem będę Cię częściej odwiedzał, może tak być? - patrzyła na mnie niepewnie, ale odniosłem wrażenie, że ją chyba przekonałem.
- W przyszłym roku od września już będziesz chodzić do innej szkoły.
- A gdzie? - zapytała.
- Nie wiem, poszukamy czegoś fajnego. To jak wytrzymasz tu do końca maja?
- Skoro muszę - odpowiedziała smutno.
- Nie smuć się, bo jest mi przykro - przytuliłem ją mocno.
- Ja chcę na lody - powiedziała w pewnym momencie.
- Nie, bo potem będziesz chora. Jeśli już to jakieś ciastka z kremem.
- Dobrze.
Mała poszła się ubrać, a ja zadzwoniłem do Emmy żeby znalazła jakąś kawiarnie, w której nikt mnie nie rozpozna i która nie będzie na drugim końcu miasta. Odpowiedź dostałem szybciej niż oczekiwałem. Tempo pracy mojej asystentki było nieziemsko szybkie.
Po dniu spędzonym w mieście musieliśmy w końcu wrócić do internatu. Wolałem nie robić sobie problemów. Pożegnałem się z Janette bez większych problemów. W końcu za miesiąc i tak miałem po nią przyjechać, żeby ja zabrać do domu na Gwiazdkę.
***
Dzisiaj odbyła się premiera teledysku From Yesterday, który kręciliśmy w Chinach. Video spodobało się ludziom. Bardzo cieszyłem się z tego powodu. Po premierze czas już nam szybko mijał. Ani się obejrzałem, jak musiałem jechać po Janette do Colorado. Wszedłem do budynku i od razu udałem się do jej pokoju. Ta mała spryciara była już od rana spakowana i na mnie czekała.
- Widzę, że nie możesz się już doczekać, aż wrócisz do domu.
- I to nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziała.
Nasza trasa koncertowa skończyła się 12 grudnia, tydzień temu, czyli teraz już mogłem spokojnie siedzieć sobie w domowym zaciszu z dzieckiem, jak to mówił Shannon.
Czas do Świąt i w trakcie nich mijał bardzo dobrze i spokojnie. Nic szczególnego się nie wydarzyło do czasu, gdy na 3 dni przed Nowym Rokiem mój braciszek postanowił się popisać swoimi umiejętnościami kulinarnymi. On szalał przy kuchni, gdy ja z Janette siedzieliśmy i patrzyliśmy co wyczynia.
- Kurwa! - krzyknął.
- Nie wyrażaj się przy dziecku, bo Cię trzepnę - odpowiedziałem.
- Oparzyłem się - powiedział perkusista wkładając dłoń pod wodę.
- Oj bracie mówiłem Ci żebyś dał sobie spokój. To, że umiesz "walić" w gary, to nie znaczy, że umiesz w nich gotować - zaśmiałem się.
Po tych słowach dostałem ostrzegawcze spojrzenie od Shannona, który się na mnie wkurzył. Zabrałem małą z kuchni i poszliśmy do jej pokoju. Było późno i była śpiąca, ale nie na tyle żeby obeszło się bez bajki.
- Skarbie Ty już jesteś za duża, żebym opowiadał Ci bajki.
- Tato, proszę.
- Oj, no dobra - w niektórych kwestiach nie potrafiłem jej odmówić.
Położyłem się koło niej i zacząłem wymyślać jakąś historyjkę. Janette dość szybko zasnęła. Patrzyłem na nią i myślałem, Jennifer czemu Ciebie tu nie ma. Jej potrzebna jest matka. Jakbyś tu była to wszystko wyglądałoby inaczej. Czemu akurat nam się to przydarzyło, ale trudno dam sobie radę sam.
- Jakoś muszę dać sobie radę - powiedziałem po cichu i zasnąłem.
______________________________________________________
Witam! Zbierałam się z dodaniem rozdziału od piątku, ale byłam trochę zajęta i dopiero dzisiaj udało mi się doprowadzić to do końca :)
Rozdział najdłuższy z obecnych, więc niektórzy się ucieszą :D
Cóż więcej mogę powiedzieć, wiem że akcja toczy się dość szybko, a nawet bardzo szybko, ale takie życie.
Miłego czytania, Żaneta.
Czytam = Komentuję.
- Kochanie Moje Śliczne wiesz, że bardzo bym chciał żebyś była w domu, ale to jest niemożliwe - podniosła głowę, a ja wytarłem jej zapłakane oczy - nie możesz być ze mną i wujkiem Shannonem w trasie. Ciągle jeździmy po kraju, a Ty chodzisz do szkoły - wiem, że nie to chciała usłyszeć, ale co ja mogłem zrobić. Jared możesz więcej niż Ci się wydaje, tylko nie chcesz. Nie wiesz jaka decyzja jest właściwa. - Podpowiedział mi cichy głosik. Moja mama miała chyba rację, albo dziecko, albo zespół. Nie jest łatwo połączyć te dwie rzeczy, ale ja chciałem mieć je obie. Teraz Janette przez to cierpiała, co ja mam zrobić - zastanawiałem się.
- Ale ja już nie chcę tu być - powtórzyła.
- Posłuchaj mnie, za nieco ponad miesiąc są Święta. Przyjedziesz na dłużej do domu, a potem będę Cię częściej odwiedzał, może tak być? - patrzyła na mnie niepewnie, ale odniosłem wrażenie, że ją chyba przekonałem.
- W przyszłym roku od września już będziesz chodzić do innej szkoły.
- A gdzie? - zapytała.
- Nie wiem, poszukamy czegoś fajnego. To jak wytrzymasz tu do końca maja?
- Skoro muszę - odpowiedziała smutno.
- Nie smuć się, bo jest mi przykro - przytuliłem ją mocno.
- Ja chcę na lody - powiedziała w pewnym momencie.
- Nie, bo potem będziesz chora. Jeśli już to jakieś ciastka z kremem.
- Dobrze.
Mała poszła się ubrać, a ja zadzwoniłem do Emmy żeby znalazła jakąś kawiarnie, w której nikt mnie nie rozpozna i która nie będzie na drugim końcu miasta. Odpowiedź dostałem szybciej niż oczekiwałem. Tempo pracy mojej asystentki było nieziemsko szybkie.
Po dniu spędzonym w mieście musieliśmy w końcu wrócić do internatu. Wolałem nie robić sobie problemów. Pożegnałem się z Janette bez większych problemów. W końcu za miesiąc i tak miałem po nią przyjechać, żeby ja zabrać do domu na Gwiazdkę.
***
Dzisiaj odbyła się premiera teledysku From Yesterday, który kręciliśmy w Chinach. Video spodobało się ludziom. Bardzo cieszyłem się z tego powodu. Po premierze czas już nam szybko mijał. Ani się obejrzałem, jak musiałem jechać po Janette do Colorado. Wszedłem do budynku i od razu udałem się do jej pokoju. Ta mała spryciara była już od rana spakowana i na mnie czekała.
- Widzę, że nie możesz się już doczekać, aż wrócisz do domu.
- I to nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziała.
Nasza trasa koncertowa skończyła się 12 grudnia, tydzień temu, czyli teraz już mogłem spokojnie siedzieć sobie w domowym zaciszu z dzieckiem, jak to mówił Shannon.
Czas do Świąt i w trakcie nich mijał bardzo dobrze i spokojnie. Nic szczególnego się nie wydarzyło do czasu, gdy na 3 dni przed Nowym Rokiem mój braciszek postanowił się popisać swoimi umiejętnościami kulinarnymi. On szalał przy kuchni, gdy ja z Janette siedzieliśmy i patrzyliśmy co wyczynia.
- Kurwa! - krzyknął.
- Nie wyrażaj się przy dziecku, bo Cię trzepnę - odpowiedziałem.
- Oparzyłem się - powiedział perkusista wkładając dłoń pod wodę.
- Oj bracie mówiłem Ci żebyś dał sobie spokój. To, że umiesz "walić" w gary, to nie znaczy, że umiesz w nich gotować - zaśmiałem się.
Po tych słowach dostałem ostrzegawcze spojrzenie od Shannona, który się na mnie wkurzył. Zabrałem małą z kuchni i poszliśmy do jej pokoju. Było późno i była śpiąca, ale nie na tyle żeby obeszło się bez bajki.
- Skarbie Ty już jesteś za duża, żebym opowiadał Ci bajki.
- Tato, proszę.
- Oj, no dobra - w niektórych kwestiach nie potrafiłem jej odmówić.
Położyłem się koło niej i zacząłem wymyślać jakąś historyjkę. Janette dość szybko zasnęła. Patrzyłem na nią i myślałem, Jennifer czemu Ciebie tu nie ma. Jej potrzebna jest matka. Jakbyś tu była to wszystko wyglądałoby inaczej. Czemu akurat nam się to przydarzyło, ale trudno dam sobie radę sam.
- Jakoś muszę dać sobie radę - powiedziałem po cichu i zasnąłem.
______________________________________________________
Witam! Zbierałam się z dodaniem rozdziału od piątku, ale byłam trochę zajęta i dopiero dzisiaj udało mi się doprowadzić to do końca :)
Rozdział najdłuższy z obecnych, więc niektórzy się ucieszą :D
Cóż więcej mogę powiedzieć, wiem że akcja toczy się dość szybko, a nawet bardzo szybko, ale takie życie.
Miłego czytania, Żaneta.
Czytam = Komentuję.
I znowu było coś o matce Janette :D Podoba mi się to. Ciekawe co będzie jak ona z nimi zamieszka. Mogłaby już, bo jestem ciekawa jak Jared by sobie poradził ;p
OdpowiedzUsuńA jako, że szybko lecisz z czasem to myślę, że to szybko nastąpi.
Czekam na kolejny :D
Jak z nimi zamieszka będzie ciekawie :)
UsuńMoże nie aż tak szybko, ale niebawem :D
Nareszcie długi rozdział :D i szykuje się na następny że również takie będzie :P
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać momentu, który wyjawi wszystkim co się stało z matką Janette i dlaczego jej tam z nimi razem nie ma?? Mam nadzieje ze to juz nie długo wyjdzie na jaw bo umieram z ciekawości :D
Ja też się nie mogę doczekać tego momentu :D <3
UsuńRozdział taki lekki.Bardzo przyjemnie się czytało.
OdpowiedzUsuńJa na miejscu Jareda nie umiałabym zostawić dziecka na tak długo.Dobrze że chociaż święta razem spędzą.
JA również nie mogę się doczekać aż się dowiemy co sie stało z matką małej.
Także czekam na następny i życzę powodzenia ! :)
On też nie umie, ale nie ma wyjścia.
UsuńNie dziękuję <3
Jestem!
OdpowiedzUsuńYea, rozdział dłuższy <3 Muszę się przyzwyczaić, że nie opisujesz tak po kolei dni :P Bo jak czytam większość blogów, to zazwyczaj jeden dzień czy coś i dokładny opis czynności, a tu tak ogólnie ;) Ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić - nawet do trzecioosobowej narracji, której nienawidzę, ale czasami trzeba się przełamać i kilka blogów znoszę :D
Popieram osobę wyżej - rozdział lekki, przyjemnie się czytało. Ja też bym nie zostawiła dziecka na tak długo, bosh, szkoda mi tej Janette! :P I to cholernie, małe dziecko i musi tak zostawać same :(
(+Kiedy Emma ma się nią zająć?)
Ale chociaż święta razem spędzili :D
CO SIĘ STAŁO Z MATKĄ?! :D :D
Trzecioosobowa narracja jest specyficzna, ja spotkałam się z niewieloma opowiadaniami na szczęście.
UsuńMi też jest jej szkoda :(
Jeśli chodzi o Emmę, to jakby Ci to powiedzieć, to już było :D
Niedługo się dowiesz co się z nią stało (właściwie to będzie za ileś tam rozdziałów). <3
Dopiero teraz znalazłąm czas na przeczytanie, ale najważniejsze że to zrobiłam ;) Racja, rozdział leciutki. Rozśmieszył mnie ten wątek z księciem ciemności i dialogi :D A ja nie mogę się doczekac kiedy Jay zostanie ojcem na cały etat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cieszę się, że udało mi się Cię rozśmieszyć :) Poprawiałam te dialogi żeby to brzmiało jakoś tak zabawnie.
UsuńWtedy to będzie się działo dopiero...
<3
Kocham Cię, mój mały pisarzu. <3
OdpowiedzUsuń