11 października 2012

2. "Gdzie Ty do cholery jesteś?!"

Po wydaniu albumu "A Beautiful Lie" zrobiło się niemałe zamieszanie wkoło zespołu. Płyta sprzedawała się świetnie. Wszystko szło po naszej myśli. Odbywały się setki wywiadów, parę akustycznych występów. 4 listopada odbyła się premiera ostatniego filmu, w którym grałem "Lord of War". Premiera, premierą wymknąłem się wcześniej, wsiadłem w samochód i pojechałem do Colorado. Do południa zajadę, pomyślałem, w końcu dochodziła już 3 rano. Faktem było, że to planowałem. Był już listopad, czyli nie widziałem mojego maleństwa 2 miesiące. "Maleństwo" uśmiechnąłem się pod nosem. Dobrze, że szybko minęły, bo inaczej nie dałbym rady, ale teraz będzie tylko lepiej.
Na miejscu byłem o 10, zmęczony i niewyspany. Na wejściu powitała mnie Pani dyrektor Weck. Zaprosiła mnie do siebie i zaparzyła kawę, o tym marzyłem. Zaczęliśmy rozmawiać o Janette. Mówiła, że jest bardzo grzeczna, nie sprawia problemów. Rozmawiałem z małą parę razy przez telefon, wydawała się być szczęśliwa. Teraz się przekonam jak jest naprawdę.
- Mogę do niej pójść? - spytałem.
- Tak, zaprowadzę pana.
Udaliśmy się na świetlicę. Weszliśmy do pomieszczenia, a moim oczom ukazała się ona. Mała słodka dziewczynka w jasnej bluzeczce i różowej spódniczce. Siedziała przy stoliku i coś malowała. Podszedłem do niej od tyłu i powiedziałem:
- Cześć Skarbie!
Momentalnie się odwróciła i rzuciła mi się na szyję.
- Tęskniłaś za mną?
- Bardzo - uśmiechnęła się.
Zaczęła pokazywać mi swoje rysunki, aż w pewnym momencie powiedziała żebyśmy poszli do jej pokoju, bo tam coś dla mnie.
- Mam! - krzyknęła. - To dla Ciebie - powiedziała i wręczyła mi rysunek na którym była ona, ja i ...?
- A kto to? - wskazałem na trzecią osobę na obrazku.
- Mama.
- Ale Kochanie...
- Tak, wiem ale to tylko rysunek - powiedziała i spuściła wzrok.
- Oczywiście, przepraszam - pocałowałem ją w głowę.
Dalsza część dnia była nie mniej interesująca. Janette pokazała mi cały budynek oraz otoczenie. Nie powiem ładnie tam było. Poznałem również uroczą dziewczynkę, z którą dzieliła pokój - Lizzy. Rodzice Lizzy ciągle gdzieś wyjeżdżali, dlatego znalazła się tutaj. Była smutna, postanowiłem zapytać co się stało.
- Nic, tylko rodzice ani nie dzwonią, nawet tu jeszcze nie byli.
- Nie martw się pewnie niedługo przyjadą - uśmiechnąłem się.
Było już po 19, Pani dyrektor powiedziała, że nie mogę dłużej zostać, bo dzieci będą szły  spać. Pożegnanie się z małą było dużo łatwiejsze niż ostatnim razem, dzięki Bogu.
- Muszę już jechać niestety - powiedziałem.
- Szkoda, a kiedy znowu przyjedziesz?
- To Ty przyjedziesz za półtora miesiąca do domu na Gwiazdkę - przytuliła się do mnie.
- Tato, spać mi się chce.
Poszedłem do Pani dyrektor spytać czy mogę położyć małą do łóżka. O dziwo zgodziła się.
- Chcesz żebym Ci poczytał bajkę przed snem, tak jak to robiłem w domu?
- Tak - ucieszyła się.
Leżała w łóżku, a ja obok niej i czytałem. Po szóstej kartce z kolei zorientowałem się, że śpi. Patrzyłem tak na nią, lecz oderwał mnie od tego mój kochany telefon, dzwonił Shannon. Odrzuciłem połączenie, później oddzwonię. Przyglądałem się jej jeszcze przez chwilę. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem. Na zewnątrz od razu sięgnąłem po telefon, aby zadzwonić do kochanego braciszka, który pewnie rwie włosy z głowy, bo już dawno, bardzo dawno temu powinienem być w domu. Odebrał po pierwszym sygnale i zaczął niemiłosiernie krzyczeć:
- Gdzie Ty do cholery jesteś?! Ludzie, którzy byli na premierze mówili, że zniknąłeś nie wiadomo kiedy. Co Ty sobie wyobrażasz, włóczysz się byle gdzie... Shannon mógłby się wydzierać jeszcze z 15 minut, ale w końcu mu przerwałem.
- Shannon przestań! Jestem w Colorado, byłem u Janette. Właśnie stamtąd wyszedłem i  wracam do domu.
- Co? Pojechałeś do Colorado? Mogłeś chociaż zadzwonić, martwiłem się - uspokoił się w ciągu sekundy jak mu powiedziałem gdzie jestem.

- Już się nie przejmuj. Wrócę rano albo koło południa, bo jestem strasznie zmęczony i nie dam rady jechać całą noc.
- Nawet się nie waż jechać całą noc - odpowiedział Shann.- A co tam u małej?
- Wszystko dobrze. Opowiem Ci dokładnie jak wrócę. Narazie.
Skończyłem rozmawiać i wsiadłem do samochodu. Po godzinie jazdy znalazłem motel. Nie ważne jaki, tylko żeby łóżko było. Recepcjonistka nie zorientowała się kim jestem, ale to nawet lepiej, więcej spokoju. Kładąc się pomyślałem jeszcze o niej, o matce Janette. Mała za nią tęskni, ale nie mogę nic zrobić w tej sprawie, trzeba żyć dalej. Życie jest ciężkie, ale trzeba mieć marzenia tylko one dają nam jakąkolwiek perspektywę, pomyślałem i zasnąłem. Obudziłem się przed 8, zebrałem się i od razu ruszyłem w drogę.
Wróciłem do Los Angeles około 13. W domu nikogo nie było. Postanowiłem wziąć prysznic, a potem coś zjeść. Korzystając z okazji, że brata wciąż nie było wziąłem laptopa i zacząłem sprawdzać maile. Sporo pytań, gdzie to zniknąłem w trakcie premiery. A co to ich interesuje książkę piszą czy jak. Muszę coś wymyślić, jakąś dobrą wymówkę. Do mojego pokoju wpadł Shannon, patrzył na mnie z wyczekiwaniem po czym dodał:

- No opowiadaj.
- Dobra już. U Janette wszystko w jak najlepszym porządku. Jest szczęśliwa. Nie sprawia problemów. Ma w pokoju uroczą współlokatorkę, która ma rodziców idiotów. A poza tym nic szczególnego. Ucieszyła się, gdy jej powiedziałem o Świętach. Położyłem ją do łóżka, poczytałem, zasnęła, wyszedłem. Tyle a i jeszcze - wyciągnąłem z kieszeni marynarki rysunek, która dała mi Janette - i jeszcze to - dodałem. Pokazałem bratu rysunek.
- To Ty, to ona a to...?
 - Tak, to jest osoba o której myślisz, jej mama. Też byłem w szoku, ale nie mogę jej zabronić żeby jej nie rysowała. Na razie jest jeszcze za mała żeby można było jej wytłumaczyć gdzie jest mama.
- Racja. A jak tam nie miałeś problemów z pożegnaniem? - spytał Shannon.
- Nie, jakbym miał to naprawdę byłby nie łatwo się stamtąd ruszyć, ale poszło gładko.

***

Następne dni mijały szybko. Ciągle coś się działo wokół zespołu. Zbliżały się Święta, a to oznaczało, że trzeba się wziąć za przygotowania. Zostały niecałe 2 tygodnie. 21 grudnia pojechałem po Janette. Przez całą drogę powrotną była pełna energii, nie mogła się nagadać, aż do momentu  gdy wjechaliśmy do Californii, padła kompletnie. Zaniosłem ją do łóżka, przykryłem i spojrzałem na zegarek, było już po 18. Miałem nadzieję, że dziś już się nie obudzi. Następnego dnia pojechaliśmy po choinkę z Shannonem, młoda została w domu z Tomo. Gdy wróciliśmy oboje spali na kanapie.
- Nasz Tomcio nie podołał - zaczął się śmiać perkusista.
- Dobra niech śpią - przykryłem ich kocem i poszliśmy do kuchni, jak mała wstanie mieliśmy ubrać choinkę.


__________________________________________________
Dwójeczka :)
Widziałam w komentarzach pod poprzednim rozdziałem, zaskoczenie, że Jared ma córkę.

Jest malutki wątek o matce Janette, na razie on się nie będzie zbytnio rozwijał, ale kiedyś...

Nie wiem czy już zwróciliście na to uwagę, ale lubię pisać szczegółowo. Sprawia do trochę trudności, ale inaczej nie umiem ;)

Zastanawiam się jakiego obrotu tej całej historii oczekujecie, czy mamy podobny zamysł.
A i jeszcze jedno, uzupełniłam opis bohaterów.

Żaneta.

8 komentarzy:

  1. Jaki krótki rozdział! Ja chcę trzy razy takie! xD Jejuś, no Jay z tą małą jest taki słodziutki! Ale pod koniec, to dałaś turbo przyśpieszenie xD Skoro lubisz piać szczegółowo - to jeszcze więcej szczegółów! :D Uwielbiam czytać o zwykłym życiu! :D Te zwykłe duperele, wstał, zjadł, spał, przytulił ;P
    Dawaj szybciutko kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. yello. Zapomniałam skomentować pod ostatnim ale teraz nadrabiam. Podoba mi się cały zamysł, tzn. tata Leto. Kolejny rozdział nadal fajny, co prawda mało się działo. I tak jak się czyta to taki króciutki...Ja obstawiam sprawę z matką J. tak: a) nie chciała tego dziecka, może nawet była gotowa je usunąć ale w Jaredzie obudził się instynkt ojcowski i stwierdził że je wychowa, a matka poszła hen...b)(szaaalona) Jared tak bardzo pragnął dziecka, że urodziła mu je surogatka i dzięki temu mógł powiedzieć że ma już wszystko(jeśli nie jest mu dana miłość kobiety to ma bezinteresowną miłość dziecka) c)( moja ulubiona) matka J. jest "marginesem społecznym" tak to nazwijmy i ma jakiś poważy nałóg, może być narkomanką,i nie chcąc się zmieniać oddała dziecko i nadal żyje jak żyła, ewentualnie może byc psychiczna i mieć jakieś zaburzenia d)Jared nie jest ojcem J., mała została mu podrzucona a na myśl o oddaniu jej do sierocińca Jaredowi pękło by serce więc ją adoptował. Poza tym miał w tym cel, dzięki temu ocieplił swój wizerunek w mediach i nie był już postrzegany jako egoistyczny narcyz-amant.
    Tak, moja biedna głowa a kiedy myślę nad moim opowiadaniem to mam pustkę :/ tobie życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że są krótkie, szczególnie te parę pierwszych rozdziałów, ale potem się to zmieni :) A co do Twoich pomysłów, to mi się podobają :D ale nie zdradzę jaki jest mój zamysł w tej sprawie :P (ta historia jest już od dawna ułożona).

      Usuń
  3. No witam ;) Przeczytałam pierwszy rozdział od razu jak dodałaś, ale potem nie miałam na nic czasu, bo pisałam też swoje ff (do przeczytania którego nawiasem mówiąc zapraszam ;) http://weirdos-daydream.blogspot.com).
    No ale do rzeczy:
    Ciekawy pomysł, coś nowego. Tata Leto i opiekuńczy wujcio Shannon mnie rozbrajają! ♥ Co do matki... W mojej głowie ostatnimi czasy pływają czarne myśli, więc oprócz tego co w komentarzu u Mary przychodzi mi do głowy, że Matka mogła umrzeć przy porodzie.
    Lubię szczegółowe opisy, więc jak najbardziej jestem ZA jeżeli o to chodzi. Masz "lekkie pióro" jak to się mówi, więc szybko i gładko się to czyta, ale wiesz jakie jest tego następstwo? MUSISZ PISAĆ DŁUŻSZE ROZDZIAŁY ;D
    To jeżeli chodzi i plusy. A teraz minusy (Przepraszam, ale ja już z natury taka czepliwa jestem, że jakby wszystko mi się podobało, to coś ze mną nie tak xd Nie odbieraj tego absolutnie jako jakiś "atak" czy coś. :) ). No więc rażą mnie takie błędy jeżeli chodzi o pisownię. Braki w znakach interpunkcyjnych itp. Jeden przecinek, może diametralnie zmienić znaczenie zdania ;p Możesz "zainwestować w jakąś "betę" poprawiającą to ;D No i to, że jeżeli piszesz coś, co mówi jedna osoba, potem kawałek opisu i dalej jej słowa, to po opisie nie robimy akapitu ;) Akapit jest gdy zaczyna mówić inna osoba. Przykład:
    -Jared coś właśnie powiedział - bla bla opis tego co robi - Jared znowu coś mówi.
    - Osoba inna niż Jay coś mówi.

    Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi pomimo mojego dziwnego tłumaczenia xD

    Holy shit, ale się rozpisałam... xD No ale podsumowując, samo opowiadanie jest świetnie napisane + super pomysł, ale poprawiaj błędy gramatyczne i składniowe :)

    Pozdraaaaawiam Weirdo! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłuższe... nie ma czasu na dłuższe.
      Jeśli mogę bronić się, to jeśli chodzi o interpunkcję to raczej błędów nie ma, bo sprawdzam to kilkakrotnie, a jeśli się pojawiają to mi przykro, ale jestem tylko człowiekiem i mam masę rzeczy na głowie :) To nie są akapity, tylko zaczynam pisać w nowej linijce, bo moim zdaniem tak się lepiej czyta (przynajmniej mi.
      Rozumiem o co Ci chodzi (:
      O składnię się proszę nie czepiać, bo to jest w większości zamierzone, że ma być akurat tak napisane. To nie jest esej na j.polski tylko moja wena, która akurat tak tworzy i ja chcę żeby było akurat w ten sposób :).
      Dziękuję za rady mimo wszystko <3

      Usuń
  4. Tak, rozdział za krótki.
    Tak, jest parę błędów, ale kto ich nie robi?
    W każdym bądź razie jest interesująco :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy zauważam dopiero jak czytam na telefonie. Postaram się dokładniej sprawdzać. Interesująco mówisz, to dobrze :)

      Usuń
  5. Kocham Cię, mój mały pisarzu. <3

    OdpowiedzUsuń