Od paru dni po głowie chodziły mi zajęcia aktorskiego. Na któryś zajęciach wykładowczyni stwierdziła, że powinniśmy się w tym orientować, bo dobry reżyser musi wiedzieć na czym polega i jak wygląda gra aktorska. Nie tracąc zbyt wiele czasu na zastanowienie zapisałem się na nie. Jen nie mogła pojąć jak można interesować się tyloma rzeczami naraz. Zaczynało mnie to strasznie kręcić, a gdy zagrałem epizodyczną rolę w "Almost Home" byłem pewien, że to polubię i nie będzie to tylko dodatkiem do tworzenia filmów.
Życie moje i Jennifer od stycznia do czerwca płynęło bardzo szybko. Spędzałem dużo czasu na zajęciach i postanowiłem nakręcić krótkometrażowy film. Natomiast dziewczyna ciągle była zajęta próbami i występami. Czas dla siebie mieliśmy tylko wieczorami, ale przeważnie byliśmy tak zmęczeni, że od razu lądowaliśmy w łóżku zasypiając.
- Nie chcę jechać do Atlanty - skrzywiła się.
Zdaliśmy egzaminy i zastanawialiśmy się co zrobić z trzema miesiącami wolnego.
- Ja też nie mam ochoty jechać do Los Angeles.
- To co zostajemy tutaj?
- I będziemy się obijać przez tyle czasu?
- Tak.
- To nie mam nic przeciwko - przyciągnąłem ją do siebie składając na jej ustach pocałunek.
W momencie, gdy Shannon dowiedział się, że nie mam zamiaru przyjechać do domu postanowił przyjechać do Nowego Yorku.
- Nie nudzi Was takie siedzenie w domu?
- Oglądanie telewizji i leżenie w łóżku może być całkiem przyjemne - dziewczyna puściła mu oczko.
Brat był zdumiony, że takie życie nas nie nudzi, a my w końcu od prawie pół roku mieliśmy czas dla siebie.
- Mama była smutna jak się dowiedziała, że nie przyjedziesz.
- Jakoś nie jest mi przykro z tego powodu.
- Jared! - Shannon podniósł głos.
- No co?! Nie będzie decydowała o moim życiu. Mam 22 lata i będę robił to na co mam ochotę.
- Jaki Ty uparty jesteś - jęknął.
- A weź daj mi spokój. Jeśli przyjechałeś po to żeby prawić mi kazania to możesz wracać do domu. Nie będzie tak jak ona chce. Nigdy tak nie będzie, zapamiętaj to. Dobrze Ci radzę.
- Rozumiem. Nie denerwuj się. Przyjechałem, bo chciałem się z Tobą zobaczyć. Rób to co uważasz za stosowne. Tyle w temacie. Gdzie Jennifer? - zmienił temat.
- Poszła na próbę. Mają jakieś przedstawienie w przyszłym tygodniu.
- A jak tam między Wami?
- Wszystko świetnie.
- A Wy już ten tego?
- Co ten tego? - uniosłem brwi do góry udając, że nie wiem o co mu chodzi.
- No brat nie udaj idioty.
- Ale ja naprawdę nie wiem o co pytasz - uśmiechnąłem się. Shannon tylko pokręcił głową i dał sobie spokój.
Brat był u nas prawie miesiąc. W końcu stwierdził, że musi wracać, bo obiecał, że pomoże Elliottowi w klubie.
- Tylko uważaj na siebie i na Elliotta.
- Ma się rozumieć. Cześć.
- Nie znałam Cię od tej strony - Janette mi przerwała.
- Mama lubiła rządzić, że tak powiem. Ona jest strasznie specyficzna.
- No co Ty nie powiesz - uśmiechnęła się ironicznie.
- Kocham ją i szanuję, bo jest moją matką, ale jednocześnie doprowadza mnie do szału jeśli chodzi o Ciebie. Kiedyś była inna, ale od momentu, gdy zostałem z Tobą sam wszystko się zmieniło.
- Kontynuuj, bo Ci przerwałam.
Październik, 1993 rok.
Mijając tablicę ogłoszeń na szkolnym korytarzu zauważyłem wzmiankę o castingu do filmu. Casting miał odbyć się w Nowym Yorku i miał być pojutrze. Postanowiłem na niego pójść, nie zaszkodzi spróbować. Wracając w czwartek z castingu do mieszkania nic nie zdążyłem powiedzieć, a Jen po mojej minie już wszystko wiedziała.
- Dostałeś tę rolę - skwitowała.
- Owszem - powiedziałem zadowolony.
- Kiedy zaczynacie kręcić?
- Za dwa tygodnie.
- Szybko.
- Jest jedna sprawa. Zdjęcia odbywają się w Los Angeles.
- No to ja Ci życzę powodzenia.
- Też mi się to do końca nie podoba, ale jakoś damy radę. Jesteś zła?
- Nie no, dlaczego mam być zła. Chcesz grać, to graj. Nie zabronię Ci, tak samo jak Ty nie zabronisz mi tańczyć. Jay wszystko jest ok - pocałowała mnie delikatnie.
Zdjęcia do filmu trwały miesiąc. Wróciłem do Nowego Yorku myśląc o dwóch rzeczach. Pierwsza to egzaminy, a druga to propozycja zagrania w serialu, ale to musiałem przedyskutować z Jennifer. Wszedłem do mieszkania o 5 nad ranem. Dziewczyna spała.
- Cześć Kochanie - szepnąłem jej do ucha. Przeciągnęła się i spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Dobrze, że już wróciłeś. Stęskniłam się za Tobą - pocałowała mnie namiętnie i zaczęła rozpinać moją koszulę.
- Jen, skarnie co Ty robisz?
- Nie widzisz - uśmiechnęła się zalotnie.
- Jesteś tego pewna?
- Tak - odpowiedziała stanowczo.
Nigdy nie naciskałem na nią pod tym względem. Wiedziałem, że nigdy tego nie robiła, a ja nie chciałem jej do niczego zmuszać. Przerwałem swoje rozmyślania i powoli zacząłem ją rozbierać.
Obudziłem się w południe...
- Ej! Jakie południe? A szczegóły? - zacząłem się śmiać. Po chwili przestałem, napotykając wyczekujące spojrzenie córki.
- Jesteś za młoda na takie rzeczy. Nic Ci nie powiem.
- Tatoo.
- Janette nie. Masz tylko 17 lat i nie będę Ci tego opowiadał. Jesteś za młoda żeby tego słuchać, a tym bardziej żeby to robić - westchnęła cicho.
Patrzyła na mnie jakby chciała mi coś powiedzieć, ale w jej oczach widziałem też strach przed powiedzeniem tego. Ewidentnie się bała. Wiele razy próbowałem ją rozgryźć i to jak zachowuje się w pewnych sytuacjach, ale pod tym względem była taka sama jak ja i to nie było możliwe. Potrafiła wszystko ukryć, co pewnie bardzo ją męczyło. Nie chciałem teraz ciągnąć tego tematu, ale musiałem z nią w końcu porozmawiać. Pewnych spraw się domyślałem, miałem przeczucia, ale niczego nie wiedziałem na pewno.
- Mogę kontynuować? - zapytałem.
- Tak - podniosła głowę.
Obudziłem się w południe. Jen słodko spała obok. Wstałem po cichu i poszedłem do kuchni. Dołączyła do mnie po paru minutach. Miała na sobie tylko moją koszulę z minionej nocy.
- Chcesz kawy? - w odpowiedzi pokiwała głową.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Nie za kawę głupku - zaśmiała się.
- A to i tak nie ma za co.
Od tamtego czasu wiele godzin spędzaliśmy w łóżku. Oprzytomnieliśmy dopiero, gdy został tydzień do egzaminów, a my byliśmy zieloni. Siedzieliśmy na kanapie czytając notatki. Był to już któryś dzień z rzędu, który wyglądał w ten sposób. Przysunąłem się bliżej dziewczyny i zacząłem całować ją po szyi.
- Jared . . .
- Tak?
- Przestań, próbuję się uczyć.
- Popróbujesz później - wyciągnąłem jej kartki z rąk.
- Jesteś niemożliwy, ale . . .
- ale i tak Cię kocham - dokończyłem za nią.
Nasze przygotowanie do egzaminów było niemalże zerowe, dlatego byliśmy zaskoczeni, gdy okazało się, że je zdaliśmy. Postanowiliśmy do uczcić i spędzić Boże Narodzenie razem. Mama i rodzice Jen byli niezbyt zadowoleni, ale nie do końca się tym przejęliśmy. Za to zajęliśmy się przygotowaniami do świąt. Pieczenie ciast, strojenie mieszkania i ubieranie choinki. Dzień przed świętami przypomniałem sobie o serialu.
- Znowu chcesz mi coś powiedzieć - dziewczyna spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Raczej porozmawiać - poprawiłem ją - kręcąc zdjęcia do filmu dostałem propozycję zagrania w serialu młodzieżowym. Zdjęcia zaczynają się w styczniu, bo on ma się ukazać jakoś pod koniec sierpnia. Chciałbym wiedzieć, co o tym myślisz.
- Pytasz mnie o zgodę?
- No tak. Nie chcę sam podejmować tej decyzji, bo jesteśmy razem i . . . no wiesz.
- Jeśli o mnie chodzi, to nie mam nic przeciwko. Chcesz się realizować droga wolna. Jak się domyślam to będzie kręcone w Los Angeles.
- Yhym.
- I znowu zostawisz mnie tu samą?
- Możesz jechać ze mną.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Ale zgadzasz się żebym zagrał?
- Tak, tylko uważaj na te aktoreczki - pogroziła mi palcem.
Byłem zaskoczony, że Jennifer się zgodziła. Widać nie znałem jej tak dobrze jak myślałem.
4 styczeń, 1994 rok.
- Jen jedź ze mną. Zajęcia zaczynają się dopiero za dwa tygodnie. Proszę - kucnąłem przed nią.
- Sama nie wiem.
- No weź - zrobiłem maślane oczka.
- Niech będzie.
Zdjęcia zaczynały się 6 stycznia. Zabrałem ze sobą na plan dziewczynę.
- Kochanie to jest Claire Danes główna bohaterka. Claire to jest Jennifer moja dziewczyna.
- Miło Cię poznać.
- Ciebie również.
- Kogo ona gra? - zapytała Jen.
- Dziewczynę zakochaną w Jordanie.
- Niech zgadnę, Jordana grasz Ty? - kiwnąłem głową - Nie podoba mi się to.
- Nie wierzę, jesteś zazdrosna.
- Jestem - założyła ręce nie piersi.
- Wiesz, że nie masz powodu. Jen, słońce nie bądź dzieckiem.
- Idź, bo Cię wołają - odwróciła wzrok.
- Ale nie złość się, dobrze? - lekko ją pocałowałem.
Mama była bardzo zdziwiona, gdy pojawiliśmy się w domu.
- Nie będziesz rządziła moim życiem - powiedziałem na wstępie.
- Jak chcesz. Cieszę się, że przyjechałeś.
- Jared, Elliott przyjechał - powiedziała blondynka stojąc przy oknie.
Wyszedłem przed dom. Z samochodu wypadł, w dosłownym znaczeniu tego słowa Shannon.
- Jak dobrze, że jesteś - kumpel postawił brata na nogi.
- Możesz mi kurwa powiedzieć co się mu stało?
- Nie mam zielonego pojęcia. Jest na kompletnym haju. Znalazłem go w klubie i postanowiłem odwieźć do domu. Jared nie złość się, ja nie mam z tym nic wspólnego.
- Jedź już. Wolisz uniknąć spotkanie z moją mamą.
- OK. Uważaj na niego.
- Dobra. Elliott?
- Tak? - chłopak opuścił szybę.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy.
Wprowadzając do domu brata, który gadał od rzeczy napotkałem spojrzenie mamy.
- Patrzysz na mnie tak jakbym miał coś wspólnego z tym.
- Zastanawiam się co go doprowadziło do takiego stanu.
- Sam chciałbym wiedzieć.
Mama kompletnie nie dostrzegła tego, że Shannon był naćpany. Pomyślała, że za dużo wypił. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Powoli przeginał.
- Ej stary, co Ty wyprawiasz? - spytałem go, któregoś dnia przy śniadaniu.
- Dobrze się bawię. Też powinieneś spróbować. Wrzuć na luz, jest ok.
- Nie, nie jest. Nie mam czasu teraz z Tobą gadać, idę na plan, ale nie myśl, że ten temat jest skończony - wychodząc pocałowałem przelotnie Jennifer.
Na planie byłem kompletnie rozkojarzony, myliłem tekst i wszystko robiłem źle.
- Dobra kończymy na dzisiaj, bo nic nam nie wychodzi - powiedziała reżyserka - Jared mogę Cię prosić na chwilę.
Poszedłem za nią nie odzywając się.
- Co się z Tobą dzieje? Masz jakieś problemy? Może potrzebujesz pomocy?
- Małe problemy rodzinne. Przepraszam to już się nie powtórzy.
- Nie martw się, nic się nie stało - uśmiechnęła się.
Wróciłem do domu w południe. Jen siedziała na werandzie.
- Cześć, jest Shannon?
- Wyszedł.
- A mama?
- Poszła do pracy. A co Ty tak wcześnie wróciłeś?
- Bo mi nie szło i reżyserka stwierdziła, że to nie ma sensu.
- Chodź tu do mnie - poklepała ręką miejsce obok siebie.
Usiadłem i położyłem głowę na jej kolanach.
- Nie wiem co mam zrobić z Shannem. Boję się o niego. Zdarzało się wcześniej, że brał coś, ale teraz robi to codziennie jak nie kilka razy dziennie.
- Rozmawiałeś z nim? - spytała bawiąc się moimi włosami, które sięgały już prawie ramion.
- Powiedział mi dzisiaj rano żebym wrzucił na luz.
- A Elliott?
- On powie, że w tym nie ma nic złego, a poza tym przecież on sam bierze i rozprowadza towar, więc na jego pomoc nie mam co liczyć.
- To kiepsko.
- To się źle skończy, wiem to. Idziemy coś zjeść - złapałem Jen za rękę i wstaliśmy z huśtawki.
Po przygotowaniu niezbyt skomplikowanego obiadu, dziewczyna postanowiła po nas pozmywać. Wycierała talerze, a ja siedziałem przy stole cały czas na nią spoglądając. Jej krótka sukienka, która sięgała tylko do połowy ud działała na mnie jak płachta na byka. Podszedłem do dziewczyny kładąc ręce na jej talii. Obróciła się powoli w moją stronę bez słowa. Napotykając jej spojrzenie wiedziałem, że myślała o tym samym co ja. Przyciągnąłem ją do siebie i lekko pocałowałem. Blondynka nie była mi dłużna i odwdzięczyła się tym samym. Posadziłem ją na blacie powoli rozbierając.
- A jak wróci Twoja mama? - zapytała w przerwie między pocałunkami.
- Nie wróci . . . chyba - dodałem po chwili.
Jen spodobało się to, że ktoś mógłby nas nakryć. Całowała mnie coraz zachłanniej
równocześnie pozbywając się mojego ubrania. Błądząc dłońmi po jej rozpalonym ciele czułem, że moje pożądanie weźmie zaraz górę nad całym światem. Ściągnąłem z niej koronkowy stanik i przejechałem palcami po piersiach. Dziewczyna cicho jęknęła co pobudziło mnie do jeszcze większego działania. W końcu poczułem, że to odpowiedni moment i nasze ciała się połączyły. Hormony szalały, wszystko wokół wirowało, nic się nie liczyło poza tą chwilą uniesienia. Magia chwili, czułość dotyku i nienasycona namiętność doprowadziły nas do niesamowitej rozkoszy. Blondynka oparła głowę o moje ramię.
- To było . . . - zatrzymała się.
- W pełni się zgadzam - uśmiechnąłem się.
Odsunąłem się od niej i zacząłem się ubierać podając ubranie Jennifer. Zeskoczyła z szafki odwracając się do mnie tyłem.
- Zasuniesz mi - powoli ciągnąłem suwak do góry. Odgarnąłem jej włosy i pocałowałem w szyję.
- Chodź - złączyłem nasze dłonie i po schodach zaprowadziłem na górę do mojego pokoju.
Położyłem się na łóżku, dziewczyna obok mnie kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Czułem, że zmęczenie ze mną wygrywa i że powoli zasypiam. Poczułem też rękę Jen wkradającą się pod moją koszulkę.
- Nie jesteś czasem zmęczona?
- Aż tak nie - zagryzła dolną wargę.
O spaniu mogłem jedynie pomarzyć, bo Jennifer całowała mnie i rozbierała jednocześnie. Rozbudziła moją seksualność do tego stopnia, że postanowiłem się do niej przyłączyć.
- Już Ci się nie chce spać? - zapytała niewinnie i wsunęła rękę do moich spodni.
- Przy takiej kobiecie jak Ty nie da się spać - obróciłem ją na plecy i pocałowałem.
_______________________________________________________
Hello.
Rozdział miał się pojawić wczoraj, ale ze względu na moje problemy z internetem pojawia się w środku nocy. To chyba moja ulubiona pora :)
Wiem, że akcja toczy się dość szybko, ale pewne rzeczy pomijam, bo uważam, że nie są istotne. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Zaczynając pisać to opowiadanie zarzekałam się, że nie będzie scen seksu z udziałem Jareda, ale w przypływie weny i wyobraźni owa scena się znalazła. Nie ma w niej żadnych pikantnych szczegółów, bo nie chciałam żeby wyszło zbyt perwersyjnie, a poza tym pisałam coś takiego pierwszy raz w życiu, więc liczę się z tym, że nie jest ona idealna. Czekam na Wasze opinie :)
Haha, widząc tytuł od razu wiedziałam, że coś się święci. :D
OdpowiedzUsuńShannon mnie rozwalił "a wy już... ten tego?" xD Dawno pełnoletni i nie umie normalnie się wyrazić, no nie... Ale strasznie mnie ciekawi czemu aż tak zaczął ćpać i czy czasem nie trafi do ośrodka...
Janette i ta jej ciekawość o szczegóły, gawd. Ale potem i tak jej troszkę szczegółów opowiedział. :D
Dziwnie bym się czuła opowiadając swojemu dziecku takie rzeczy O.o
No, ale nic, czekam na następy. :3
Mogę zdradzić, że nie trafi :)
UsuńOna nie byłaby sobą, jakby nie zapytała.
Ja też i trochę dziwnie mi się to pisało, ale co tam ;p
.... i tak powstała Janette, na kuchennym blacie ;) haha rozdział super, fajne jest to że trzymasz się "dat' i wydarzeń z życia Shannona i Jareda , no i ten Shannon, jak gadają w wywiadach o tym że mieli niezbyt ciekawą przeszłość właśnie tak sobie wyobrażaM życie Shannona... :/ no ale ważne że wyszedł z tego, a propo rozdziału- wtrącenie Janette bezcenne xD Alice_30MARS
OdpowiedzUsuńTo było trochę później i inaczej ;p
UsuńWłaśnie przez te wywiady i to co chłopaki mówią piszę to właśnie w taki sposób.
Tak, Janette i ciekawość, to było najlepsze :)