- Twoja mama wie o nas? - zapytała Jen po kolacji.
- Nie, jeszcze nie - dziewczyna zamilkła - jesteś zła?
- Nie no co Ty głuptasie, nie mam o co - lekko mnie pocałowała.
Po głowie chodziło mi znalezienie pracy, bo dodatkowe pieniądze by się przydały, ale wiedziałem, że Jennifer zacznie ćwiczyć. Mimo zakazu lekarza i tak już próbowała. Gdyby cały dzień nie było mnie w mieszkaniu to z pewnością by to wykorzystała. Pod koniec lipca zadzwoniła mama.
- Jared, synku może przyjechałbyś na parę dni do domu? Stęskniłam się za Tobą - powiedziała nieco smutnym głosem.
- Zobaczę co da się zrobić.
Musiałem porozmawiać z Jennifer, a nie byłem pewny czy się zgodzi.
- Kochanie może chcesz pojechać na parę dni do Los Angeles? - spytałem.
- Byłoby super - uśmiechnęła się.
- Tylko ten wyjazd ma drugą stronę. Mama chciała żebym przyjechał. Poznałabyś ją.
- No nie wiem - zaczęła się zastanawiać.
- Proszę? - zrobiłem słodkie oczka.
- Dobra.
Po paru dniach byliśmy już w Los Angeles.
- Jared boję się - jęknęła.
- Też się bałem jak miałem poznać Twoich rodziców. Nie martw się, będzie dobrze - przekręciłem klucz.
- Ooo przyjechałeś - Shannon mnie uściskał.
- I Ty też - spojrzał na Jen.
- Gdzie mama? - spytałem brata.
- W kuchni.
- Cześć mamo!
- Jared! Czemu nie zadzwoniłeś, że przyjedziesz dzisiaj? - w jej słowach dało się wyczuć nutkę wyrzutu.
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę i przywiozłem ze sobą kolejną niespodziankę - wprowadziłem do pomieszczenia Jennifer.
- No to niespodzianki Ci się udały - powiedziała zaskoczona.
- To jest Jennifer, moja dziewczyna.
- Miło mi Panią poznać.
- Mi Ciebie też. Mów mi Constance - uściskała ją. Wszystkie matki takie są, Christine też tak zrobiła - pewnie jesteście głodni, siadajcie - zaprosiła nas do stołu.
- Skąd pochodzisz? - mama zapytała Jen.
- Z Atlanty. Czyj ten czerwony Chevrolet Corvette? - spojrzała przez okno.
- Gdzie?
- Na ulicy, przed domem.
- Kurwa, to Elliott - Shannon podszedł do okna.
- Dowiedział się, że przyjechałem?
- Wątpię, ale . . . - zadzwonił dzwonek - ale lepiej żeby Cię nie zobaczył.
- Możecie mi powiedzieć o co chodzi? - zapytała poddenerwowana mama.
- O nic - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Idźcie na górę. Spróbuję się go jakoś pozbyć - wziąłem dziewczynę za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju.
- Jak tu fajnie - usiadła na łóżku. - Co to za chłopak ten Elliott? - powiedzieć jej czy nie?
- To mój i Shannona najlepszy przyjaciel.
- To dlaczego go unikacie?
- Bo... Elliott sprzedaje narkotyki, a nam czasem zdarzy się coś od niego kupić.
- Patrzysz na mnie tak jakbym miała powiedzieć, że z Tobą zrywam - wydusiła - nie bierzesz nałogowo, więc nie mam nic przeciwko. Wszystkiego trzeba w życiu spróbować - podeszła do mnie.
- Pojechał - do pokoju wszedł Shann - chciał żebym do niego wpadł wieczorem.
- Mogłabym się położyć, jestem zmęczona.
- Pewnie, że tak - ściągnąłem narzutę z łóżka - jak coś, to będę na dole - przymknąłem drzwi.
- Czemu nie mówiłeś, że masz dziewczynę? - mama spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Nie było okazji, a poza tym to nie wiedziałem jak.
- A długo jesteście razem?
- Od października - odpowiedziałem.
- No to rzeczywiście nie było okazji. Wydaje się być sympatyczna no i jest bardzo ładna.
- Mamo to jest ideał - powiedział Shannon.
- Skoro tak - zaśmiała się - byle byś był z nią szczęśliwy - położyła mi rękę na ramieniu.
Wieczorem Shannon pojechał do Elliotta, a mama poszła do pracy.
- Kochanie jesteśmy sami - poruszyłem brwiami.
- I co w związku z tym? - przysunęła się bliżej mnie.
- Może obejrzymy jakiś film? - wypaliłem.
- Jak znajdziesz coś fajnego - zeszliśmy na dół. - A co z Twoim tatą? - zapytała.
- Zależy o którego pytasz.
- Nie rozumiem - powiedziała zdezorientowana.
- Biologiczny zostawił nas, gdy miałem 3 lata, a ten który nas potem adoptował nie żyje.
- Przepraszam, nie powinnam była pytać.
- Nic się nie stało - usiadłem obok niej na kanapie.
Po obejrzanym filmie położyliśmy się spać.
- A co Twoja mama o mnie myśli?
- Nie powiem.
- Ej no! Bo nie wiem, może powinnam się spakować i wrócić do domu.
- Nie pozwalam Ci - objąłem ją mocniej.
- Elliott chce jechać do Filadelfii - powiedział Shannon, gdy jedliśmy śniadanie - zadzwoń do niego później, powiesz mu, że przyjechałeś i się spotkacie.
- A Jennifer?
- Co ja? - zeszła na dół w samym moim T-shircie.
- Nic. Muszę się zobaczyć z Elliottem.
- Zostanie w domu . . . z mamą - uśmiechnął się.
W południe zadzwoniłem do przyjaciela i umówiliśmy się na popołudnie.
- Mamo, bo ja i Shannon idziemy do Elliotta. Nie masz nic przeciwko, że Jen tu zostanie?
- Nie no, skądże.
- Będzie ok - powiedziałem widząc nieco przerażone spojrzenie dziewczyny - pa - pocałowałem ją i wyszedłem.
- Młody to studiowanie całkiem Cię pochłonęło - usłyszałem od kumpla, gdy tylko mnie zobaczył.
- Łatwo nie jest.
- A jak ta Twoja dziewczyna?
- Przywiozłem ją ze sobą - powiedziałem niepewnie.
- Muszę ją poznać - stwierdził.
- Jak nie będziesz pod wpływem czegokolwiek to tak.
- Jak ją chroni - rzucił do Shannona - ale to dobrze. Długo zostajecie?
- Nie wiem. Nie myśleliśmy nad tym.
Elliott prawie jak zawsze był pod wpływem narkotyków. Nie widział w tym nic zdrożnego. Ja i brat w sumie też nic takiego w tym nie dostrzegaliśmy. Wróciliśmy do domu w środku nocy. Miałem nadzieję, że mama nie zamęczyła Jennifer milionem zbędnych pytań.
- Jay wstawaj, jest 11 - usłyszałem. Przetarłem oczy i spojrzałem na zegarek.
- Przepraszam za wczoraj, trochę nam zeszło.
- Wszystko w porządku. Twoja mama jest bardzo miła - uśmiechnęła się.
- Naprawdę? - pokiwała w odpowiedzi głową.
Tydzień przed końcem sierpnia i parę dni przed wyjazdem do Filadelfii odwiedził nas Elliott.
- Siema. Wiem, że się wpraszam, ale chciałbym poznać tą Twoją dziewczynę.
- Jesteś czysty? - przyjrzałem się mu uważnie.
- Nie, ale nie bój się, będzie ok - zaufałem mu i wpuściłem go do środka.
- Skarbie to jest Elliott.
- Jakże miło mi poznać. To Ty tego naszego Jareda tak w sobie rozkochałaś, że nawet nie ma czasu wpaść do starego przyjaciela.
- Tak to ja.
Chłopak zachowywał się normalnie mimo, że był na haju. Brał od dawna, więc nie miał żadnych odpałów.
- No młody dobry wybór - powiedział wychodząc.
- Wiem.
- To ja spadam. Muszę jeszcze do klubu skoczyć. Cześć, a i dzwoń czasem z tej Filadelfii, bo przyjadę i Ci skopie tyłek - poklepał mnie po plecach.
- Ma się rozumieć, cześć.
Po miesiącu spędzonym w Los Angeles nie chciało nam się wracać z powrotem. Mama jak zwykle kazała mi na siebie uważać. Gdyby ona wiedziała co ja tu robię, to by się bardziej martwiła niż wtedy, gdy jestem na drugim końcu kraju, pomyślałem.
25 sierpnia byliśmy z powrotem w Filadelfii, a dzień później zaczęły się zajęcia.
- Musimy iść dzisiaj? - zapytała rano.
- Raczej tak.
- Wolałam usłyszeć "nie, możemy zostać".
- Kochanie pomarzyć zawsze możesz.
Bardzo powoli i niechętnie zebraliśmy się na uczelnię. Parę dni po przyjeździe Jen zaczęła znowu ćwiczyć. Trzy miesiące przerwy to dla niej za dużo.
- Błagam tylko nic sobie nie zrób - powiedziałem zanim zdążyła wyjść.
- Obiecuję.
Wróciła późnym wieczorem w świetnym humorze.
- I jak? - zapytałem.
- Świetnie - zapiszczała - myślałam, że będzie gorzej, ale jest całkiem ok. Muszę jeszcze przez jakiś czas uważać, ale potem będzie jak dawniej.
Jen czerpała z tańca to "coś". Miałem to samo odczucie, gdy grałem na gitarze i śpiewałem.
24 październik, 1991 rok.
Równo tydzień przed Halloween Jennifer zaczęła mnie namawiać na udział w paradzie, która odbywała się z okazji tego święta.
- Nie chcę. Nie lubię i już - zaprotestowałem.
- A kiedy lubiłeś?
- Jak miałem 8 lat.
- Jay proszęę. Będzie fajnie - zrobiła minę słodkiego, małego szczeniaczka i spróbuj odmówić takiej kobiecie.
- No dobra - powiedziałem w końcu.
- Dziękuję. Kocham Cię - pocałowała mnie.
Parę dni później przyniosła do mieszkania stroje.
- Skąd to masz?
- Z wypożyczalni. Przymierz.
Założyłem poszczególne części. Dopiero, gdy spojrzałem w lusterko, zobaczyłem go przypominam.
- Miki? Myszka Miki? - zapytałem z niedowierzaniem.
- A co nie podoba Ci się? - wyszła z łazienki w białych pończochach i czerwonej sukience i białe grochy.
- Ty mi się bardzo podobasz w tym - przyciągnąłem ją do siebie.
W dniu parady znowu nie mogłem przeboleć tego, że jestem Myszką Miki. Dobrze, że strój nie oddawał tak bardzo mojego bohatera, bo wtedy bym się załamał. Oj Jared co ta kobieta z Tobą zrobiła, że się zgadzasz na takie rzeczy.
- Jestem gotowa - usłyszałem zza pleców. Obróciłem się w jej stronę. Miała krwistoczerwone usta i na pewno nie wyglądała jak ta grzeczna Minnie.
- To jest to drugie ja Minnie, prawda? - Jennifer uśmiechnęła się zalotnie.
- Chodźmy już.
Na mieście roiło się od ludzi poprzebieranych za różnych bohaterów. W szczególności byli to studenci i dzieci.
- Czuję się jakbym miał 5 lat i chodził do sąsiadów po słodycze - powiedziałem.
- Słodyczy nie będzie, ale może znajdziemy coś równie fajnego.
Po paradzie poszliśmy do klubu. Teraz wiedziałem co miała na myśli: alkohol i narkotyki. Nie wróżyłem zbyt dobrych skutków tej imprezy. Tak też było. Dragów nie ruszaliśmy. Nie brałem towaru od nikogo poza Elliottem. Miałem do niego 100% zaufania w tej kwestii. Po ilości drinków jaką wypiliśmy mieliśmy małe problemy z wejściem po schodach do mieszkania i ciągle się śmialiśmy.
- Szacunku trochę! Ludzie tu śpią - krzyknęła jakaś kobieta.
- Przepraszam - powiedziałem zachowując poważny wyraz twarzy. Drzwi się zamknęły, a Jen wybuchła śmiechem. - Cicho bądź - położyłem palec na jej ustach, lecz po chwili wsadziła go sobie do buzi. - Przestań. - Byłem tak ekstremalnie nakręcony, a ona jeszcze robiła mi takie rzeczy. Chciałem jak najszybciej znaleźć się z nią w łóżku, ale zważając na fakt, że była pijana i ja też, to odgoniłem od siebie tą myśl. Nie mogło się to stać w taki sposób. To byłoby zbyt typowe. Nie chciałem jej wykorzystać. Gdy tylko położyłem ją do łóżka od razu zasnęła. Rozebrałem się i sam poszedłem spać. Rano jak to po takich imprezach bywa obudziliśmy się z okropnym kacem.
- Nigdy więcej - powiedziała stanowczo.
- Nie żebym miał coś przeciwko - objąłem ją w pasie - ale błagam zdejmij te pończochy, bo mnie coś trafi tu - patrzyła na mnie dłuższą chwilę aż w końcu zrozumiała o co mi chodzi i poszła się przebrać.
Lubiłem uczyć się nowych rzeczy, a raczej lubiłem dużo wiedzieć i z tej okazji zapisałem się na zajęcia z grafiki i projektowania. Jennifer podziwiała to, że mi się chciało, a ja potrzebowałem czegoś nowego, bo ileż można rysować i malować. Z biegiem czasu przestaliśmy chodzić regularnie na zajęcia. Zaowocowało to tym, że nie mogliśmy wrócić do domu na początku grudnia. Egzaminy poprawkowe były dopiero 20. Nie pojechałem do Los Angeles wtedy kiedy powiedziałem mamie, że przyjadę. W związku z tym nie obyło się bez telefon od niej.
- Coś się stało, że nie przyjechałeś? - jak zwykle się martwiła.
- Takie małe problemy techniczne mam.
- To kiedy przyjedziesz?
- 23 - nie była zadowolona z mojej odpowiedzi - przepraszam, tak wyszło.
- Nie szkodzi, rozumiem. To do zobaczenia - zakończyła połączenie.
- Widzę, że podobna reakcja jak u mnie - powiedziała Jen, na co się skrzywiłem.
- Mam prośbę. Pomożesz mi wybrać prezent dla mamy? Ma urodziny przed świętami.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się.
Do egzaminu mieliśmy nieco ponad tydzień. Zależało nam obojgu na tym żeby to zdać i wrócić do domu. Po całych dniach wkuwania rzeczy o których pierwszy raz w życiu czytałem myślałem, że zwariuję. Napisaliśmy ten nieszczęsny test i przez prawie dwa dni siedzieliśmy jak na szpilkach czekając na wyniki.
- Twoi rodzice byliby bardzo źli gdybyś nie zdała? - spytałem.
- No mogliby się wkurzyć.
- Powiem Ci, że. . .
- Jared nie drocz się ze mną, tylko mów już! - pośpieszyła mnie.
- Oj no dobra zdałaś - dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Po sprawdzeniu wyników, które okazały się pozytywne pojechaliśmy na lotnisko i wróciliśmy do domu, ja do Los Angeles, a Jen do Atlanty.
_______________________________________________________
Hello
postanowiłam dodawać jeden rozdział na dwa tygodnie, Wy będziecie mieć czas żeby przeczytać, a ja żeby napisać kolejny.
Nie wiem skąd pomysł na Halloween i na stroje Jay'a i Jen, wpadło mi to do głowy i już tak zostało.
Co poniektórzy myśleli, że Constance nie polubi Jennifer a tu suprajs :)
Czytam = Komentuję.
Pozdrawiam.
Byłam przekonana że Constance nie polubi Jen i rzeczywiście suprajs :)
OdpowiedzUsuńWidać że młodzi się bawią na całego xD
Ciekawi mnie reakcja rodziców Jennifer na wieść że córeczka ma chłopaka a już nie mówię o późniejszym zachowaniu.
Ciekawe poglądy ma Jen na narkotyki.JA jakbym się dowiedziała że mój chłopak bierze,nawet od czasu do czasu to starałabym się jakoś mu przemówić do rozsądku żeby więcej tego nie robił a tym czasem ona podeszła do tego na ''lajcie''że jeśli nie bierze nałogowo to nie przeszkadza jej to.Zdziwiło mnie to ciut.
Czekam na następny.Pozdrawiam xD
Rodzice Jen wiedzą, że ma chłopaka. Ba nawet Jared ich poznał, to było w poprzednim rozdziale :)
UsuńOna na razie nie dostrzega nic złego w tym, zobaczy to dopiero później. Ja też bym postąpiła inaczej, ale to tylko opowiadanie.
hm, czytało mi się tak szybko że nawet nie zauważyłam końca... bardzo się cieszę że COnstance polubiła Jennifer ;) Oj też nam przeczucie że z tymi narkotykami coś się w końcu stanie xd Chciałabym zobaczyć Jareda przebranego za myszkę Micky <3 !
OdpowiedzUsuń