3 lipca 2015

48."Myśląc o swoim dzieciństwie pamiętam głównie to, że ciągle go nie było"

Bardzo się cieszyłam na nadchodzące święta. Tata miał wrócić jutro, a w dodatku Robert miał je spędzić z nami. Siedząc w niedzielny poranek w kuchni usłyszałam klucz przekręcający się w drzwiach, to musiał być tata.
- Cześć - uściskałam go.
- Stęskniłaś się za mną?
- Jak zawsze - uśmiechnęłam się. 
- Ubrałaś choinkę - wszedł do salonu. - I w ogóle jakoś tu świątecznie - obrócił się.
- Robert mi trochę pomógł, a poza tym już nie mogłam się doczekać.
- Yhym. Działo się coś?
- Nie, raczej nie.
- Raczej?
- Nic istotnego. Jak trasa? - zmieniłam temat.
- W porządku.
Cały świąteczny ranek spędziliśmy z tatą w kuchni. Był też Shannon, ale podpiął się pod ekspres i powiedział, że musi doładować baterie, więc nie było z niego pożytku. Koło południa przyjechał Robert i wtedy już zostałam sama na placu boju, bo panowie wdali się w pogawędkę o pracy. Po obiedzie tradycyjnie czekał na nas maraton filmowy, czyli wszystko co aktualnie leciało w telewizji. Gdy skończyliśmy było późno, ale tata miał dla nas jeszcze niespodziankę.
- Proszę - podał mi kopertę.
- Meksyk? - spytałam patrząc na bilety lotnicze. - Nie musiałeś.
- Ale chciałem.
- Dziękuję - uściskałam go.
Tulum powitało nas piękną pogodą. Temperatura była tak wysoka, że czułam jak się gotuję w moich dżinsach, dlatego zaraz po wejściu do pokoju hotelowego szybko się przebrałam. Następnego dnia postanowiliśmy z Robertem zobaczyć, co skrywa w sobie to niewielkie miasteczko położone przy Morzu Karaibskim. Poza kilkoma zabytkami typowymi dla architektury Majów nic interesującego nie znaleźliśmy, ale sam krajobraz był nieziemski. Ze wzgórz rozciągał się idealny widok na morze.
- Ładnie, ale chyba wolę Indie - powiedziałam do chłopaka.
- Nie chyba tylko na pewno. 
- Indie są wyjątkowe, zawsze mi się podobały i żaden zakątek świata im nie dorówna.
- Skoro tak mówisz. Wiesz na co mam ochotę?
- Na to co ja, czyli na kawę - pokazałam mu język.
- To też było na mojej liście, tylko trochę dalej.
- A co było najbliżej?
- Powrót do hotelu.
Siedząc w jakiejś przydrożnej knajpce piliśmy mrożoną kawę i wspominaliśmy wyjazd do Indii.
- A pamiętasz jak się wstawiłaś z Jamiem?
- Pamiętam, ale nie miałam wtedy doświadczenia z alkoholem - tłumaczę się. - Ty za to ciągle robiłeś mi zdjęcia.
- Oczu nie mogłem od Ciebie oderwać. Potem godzinami oglądałem te zdjęcia, ale nadal miałem świadomość, że jesteś taka młoda i nie mogę nic zrobić.
- Aż tak Ci się podobałam? - śmieje się.
- Byłaś urocza.
- Byłam?
- Teraz to się inaczej nazywa.
- To co wracamy do tego hotelu? - pytam.
- A jednak - szatyn się zaśmiał.
- Nie myśl sobie - złapałam go za rękę.
Spędzając sylwestra na plaży nie czułam się zbyt dobrze. Siedziałam wtulona w Rob'a i marzyłam żeby pójść spać. Zaraz po fajerwerkach wróciliśmy do hotelu.
Kolejne dni w Meksyku upłynęły na korzystaniu ze wszelkich możliwych atrakcji turystycznych, rowery wodne, motorówki, pływanie, opalanie. Nim się zorientowaliśmy byliśmy już w połowie lotu do Los Angeles. Po tak długiej nieobecności na zajęciach wiedziałam, że materiału do nadrobienia będzie sporo. Pomiędzy udziałem w imprezach wręczenia nagród i spędzaniem czasu z Robertem skupiałam się na nauce. Niedługo po powrocie z Tulum pojechałam odebrać suknię na Golden Globes .
- Wiesz, że jest idealna - stanęłam na przeciw lustra.
- Masz idealną figurę żeby szyć dla Ciebie sukienki. Mam dla Ciebie pewną propozycję. Piątego marca mam pokaz w Paryżu i brakuje mi jednej modelki, może chciałabyś wziąć udział?
- Czekaj, co masz na myśli?
- Udział w pokazie.
- Ale tak po prostu?
- Tak. To mój pokaz i ja o wszystkim decyduje. Mam już sukienkę.
- Wow, dziękuję, ale nie wiem czy mogę.
- To daj znać jak będziesz wiedzieć.
- Ok - uśmiechnęłam się.
Parę dni później postanowiłam przedyskutować ten temat z tatą. 
- Mogę Ci zająć chwilę? - spytałam wokalisty siedzącego na kanapie z laptopem.
- Słucham.
- Bo... - opowiedziałam mu wszystko.
- A chciałabyś?
- Myślę, że tak.
- To ja nie mam nic przeciwko. W gruncie rzeczy, to się bardzo cieszę, że w coś się angażujesz.
- Mogłabym się zaangażować w wiele spraw, ale boję się, że nie będę miała potem życia, a bardzo lubię ten spokój, który mam.
- Przyrzekłem sobie, że nie będę się wtrącał także. Jeśli będziesz chciała mogę Ci tylko pomóc.
- Dziękuję - uściskałam go.
Następnego dnia zespół wyjechał do Ameryki Południowej, więc miałam trochę czasu dla siebie, a przede wszystkim spokój, bo nie było Diany, Alex, Yasira, Jenny i paru innych osób. Zatem wieczorem mogłam się w pełni zrelaksować. Napuściłam wody do wanny, zapaliłam świece zapachowe, nalałam sobie lampkę wina i kompletnie odleciałam zapominając, że na wieczór umówiłam się z Robertem. Z pokoju dobiegała mniej lub bardziej nastrojowa muzyka, więc nawet nie usłyszałam, że ktoś wszedł. Zorientowałam się dopiero, gdy usłyszałam dźwięk migawki.
- Widzę, że świetnie się bawisz - szatyn niepozornie się uśmiechnął.
- Wyleciało mi z głowy, przepraszam.
- To nic - zrobił kolejne zdjęcie.
- Ej!
- I tak nic nie widać, bo jesteś cała w pianie, więc są bardzo artystyczne.
- Będziesz robił zdjęcia czy wchodzisz? - zapytałam.
- Nie mam ochoty. Zrobię sobie coś do picia, nie śpiesz się.
Zaraz po wyjściu szatyna z łazienki wychodzę z wanny i doprowadzam się do porządku.
- To jakie mamy plany? - spytałam wchodząc do kuchni.
- Takie jak zawsze.
- Monotonia nas dopada.
- Wydaje Ci się - chłopak mnie przytula i całuje. No cóż taka monotonia akurat mi pasowała.
[...]
- Bardzo się cieszę, że jesteś - Alyson się uśmiechnęła. - Bel dwa razy latte - powiedziała do interkomu. - Potrzebuję świeżego spojrzenia na najbliższy numer. Zazwyczaj nie miałam zastrzeżeń, ale teraz coś mi nie pasuje. Przeglądając strony magazynu w dużym formacie też dostrzegłam, że coś jest nie tak. Szybko to rozpracowałam sięgając po poprzedni numer.
- Graficy pomylili trzcionkę - wskazuje na różnicę.
- Rzeczywiście, dziękuję.
- Czemu taki ciemny ten numer - zerknęłam na okładkę. - Przecież będą walentynki, więc myślę, że można do tego nawiązać.
- Masz rację, poproszę żeby to zmienili. Nie zajmuje już Twojego cennego czasu, dzięki.
- Nie ma sprawy.
Po wyjściu z redakcji pojechałam prosto do domu. To co zastałam na miejscu przeraziło mnie. Na podjeździe czekał Aaron. 
- Porozmawiamy? - spytał, gdy byłam przy furtce.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ale Janette...
- Nie Aaron. Nie chcę z Tobą rozmawiać. Jedź stąd.
Zamknęłam za sobą furtkę, włączyłam alarm i szybko weszłam do domu. Chwilę później usłyszałam pisk opon odjeżdżającego samochodu i odetchnęłam z ulgą, ale nadal ręce mi się trzęsły. 
- Kochanie? - usłyszałam głos Roberta. - Minąłem się tu niedaleko z jakimś wariatem w czarnym porsche. Jeździ jak samobójca. Hej co Ci jest? - podszedł do mnie.
- Przytul mnie proszę. - Chłopak mocno mnie objął, a ja powoli się uspokoiłam. - Aaron tu był i to z nim się minąłeś.
- Nic Ci nie jest?
- Nie.
- Spokojnie, jestem tutaj. Kiedy Jared wraca?
- Wieczorem - dukam.
Około dwudziestej zjawił się tata i od razu zauważył, że coś jest nie tak. Pokrótce opowiedziałam mu o dzisiejszym zajściu.
- No co za idiota. Zrobię mu taki sajgon, że się do końca życia nie pozbiera - sięgnął po telefon.
- Nie bój się - Robert pocałował mnie w głowę.
Wokalista wrócił po chwili i był już nieco spokojniejszy. Później nie widziałam już dziennikarza, ale mimo wszystko czułam pewien dyskomfort.
- Cześć - do domu wpadł Stryker. - Jest Jared?
- Tak, wejdź. Wybieracie się gdzieś?
- No wiesz kondycja przede wszystkim - odpowiedział tata.
- Ja rozumiem, młodszy już nie będziesz.
- Zamknij za nami i włącz alarm - mówi puszczając moją uwagę mimo uszu.
Zaledwie dwa dni później tata wybrał się ze znajomymi do Colorado na narty, więc zostaliśmy z Robem sami.

- Masz jakieś plany po zajęciach? - spytała Kim.
- Nie - pokręciłam głową.
- To może skoczymy na kawę?
- Bardzo chętnie - uśmiecham się.
- To o 14 - zawołała.
- OK.
Siedząc w mojej ulubionej kawiarni z dziewczyną jak zwykle plotkowałyśmy.
- Chciałabym żebyś kogoś poznała - powiedziała. - To jest Liam. - Chłopak przywitał się ze mną.
- Janette - lekko się uśmiechnęłam.
Z brunetem bez problemu nawiązaliśmy kontakt. Był miły, zabawny i miał tatuaże, czyli coś co Kim uwielbiała. Siedziałam tam nie zwracając uwagi na godzinę, aż w końcu zorientowałam się, że Rob pewnie już na mnie czeka. Pożegnałam się z parą i wróciłam do domu.
- Gdzie byłaś? - usłyszałam po przekroczeniu progu.
- Z Kimberly na kawie. Przedstawiła mi swojego chłopaka, a czemu tak obcesowo?
- Przepraszam, martwiłem się o Ciebie - usprawiedliwił się.
W walentynkowy poranek obudził mnie mocny zapach kwiatów. Na poduszce zamiast głowy Roberta spoczywał bukiet róż. Naciągnęłam szlafrok i poszłam do kuchni, gdzie szykował śniadanie.
- Będę mogła podziwiać ten obrazek do końca życia?
- A chciałabyś?
- Tak - pocałowałam go.
- Zabierz wszystkie rzeczy, jakie będą Ci potrzebne i spotkamy się tutaj o 19, dobrze?
- OK.
Wychodząc z uczelni nie mogłam się wprost doczekać, dlatego też na miejscu byłam pół godziny przed czasem. Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale sam początek zapowiadał się dobrze. Od furtki była usypana ścieżka z płatków róż. Droga prowadziła na taras, gdzie niemalże wszędzie były świece łącznie z basenem, co wyglądało cudownie. Do tego stolik nakryty dla dwóch osób.
- Wydaje mi się, że nie ma jeszcze dziewiętnastej - Robert objął mnie w pasie.
- Nie ma. Przepraszam. 
- Nic się nie stało. Siadaj - zaprowadził mnie do stolika, nalał wina i gdzieś zniknął.
Po kolacji i deserze wznieśliśmy symboliczny toast, a potem z salonu dobiegła znana mi piosenka z Dirty Dancing. Szatyn wiedział jak mnie uszczęśliwić.
- Zatańczymy? - podał mi rękę.
- Yhym.
Kołysząc się w rytm muzyki, nic więcej nie było mi potrzebne.
- Kocham Cię - pocałował mnie.
- Ja Ciebie też.
- Gotowa na dalszy ciąg?
- Myślę, że tak.
Chwilę później znaleźliśmy się już w mojej sypialni...
Następnego wieczoru wybraliśmy się na kolację. Będąc w jednej z hollywoodzkich restauracji spędziliśmy bardzo miło czas. Wychodząc natknęliśmy się na Hayden ze swoim chłopakiem.
- Cześć - uściskałyśmy się z blondynką.
- Wychodzicie już? - zapytała.
- Tak.
- To może wpadniecie do nas? Pogadamy - szeroko się uśmiechnęła. Spojrzałam niepewnie na Roberta nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Jeśli chcesz, to możemy jechać.
- Zgoda - powiedziałam do aktorki.
- Zapomniałam, poznajcie się Janette, Robert to Wladimir.
- Miło Was poznać.
- Ciebie również.
Czytałam trochę o związku dziewczyny, sama też sporo opowiadała i wiedziałam, że dzieli ich niemal taka sama różnica wieku jak mnie i Roberta, ale jak widać to nie stoi na przeszkodzie do szczęścia. Panettiere wiedziała o mnie i Greenwoodzie. Ciągle powtarzała, że skoro się kochamy, to nic innego nie ma znaczenia. 
Zaledwie dwa dni przed Oscarami wrócił tata.
- Ty to zawsze na ostatnią chwilę.
- Jak ma się wszystko zaplanowane do ostatniej minuty to tak jest. 
W niedzielę obudził mnie Rob lekko całując.
- Chodź, zrobiłem Ci kawę - zaciągnął mnie do kuchni.
- No wiecie co - spojrzałam na tatę i chłopaka, a potem na tort.
- Pomyśl życzenie.
Zdmuchnęłam świeczki i momentalnie zjadłam kawałek. Dopiero wtedy zauważyłam, że szatyn ciągle robi mi zdjęcia. Tak było do chwili aż wyszliśmy z tatą z domu.
- Ślicznie wyglądasz - Rob mnie pocałował.
- Bo mi rozmażesz makijaż.
- Co z tego i tak będziesz piękna.

Jared

Nie okazywałem tego, ale byłem niesamowicie podekscytowany. Gdy parę miesięcy temu zadawali mi pytanie, co zrobię, gdy dostanę Oscara, odpowiadałem, że nawet mnie nie nominują, ale troszkę się myliłem, bo właśnie wchodziłem na podium odebrać statuetkę.
- Wow. Dziękuję. Są dzisiaj ze mną dwie bardzo ważne dla mnie osoby, moja córka i mój brat - spojrzałem na nich. - Mówią, że dzieci są największym szczęściem i darem w życiu i mają rację, ale trudno jest samemu wychować dziecko i w dodatku łączyć to z karierą. Prawdopodobnie gdyby nie Shannon nie poradziłbym sobie, dziękuję bracie. Kiedy Janette była malutka wiedziałem, że mam przed sobą wyzwanie na całe życie i nie mogę jej zawieść. Ten film również był sporym wyzwaniem. Ta nagroda jest dla Ciebie - spojrzałam na córkę, która miała łzy w oczach. - Jeszcze raz dziękuję.

Janette

Słuchając przemówienia taty czułam jak łzy napływają mi do oczu. To, co mówił było takie piękne i prawdziwe. Po gali, która była pełna niespodzianek było after party Vanity Fair. W końcu miałam okazję zamienić parę słów z różnymi gwiazdami, a w tym z Julią Roberts, którą absolutnie uwielbiałam. Aktorka była bardzo miłą i przepiękną kobietą.
- Nie chciałabyś pójść w jego ślady? - wskazała na tatę, który stał z grupką ludzi i był w swoim żywiole.
- Może, ale sama nie wiem.
- Myślę, że wiesz - uśmiechnęła się.
- Pamiętam o czym marzyłam, ale nie chcę żeby w przyszłości moje dzieci widywały mnie raz na jakiś czas.
- Rozumiem. 
- Bardzo go kocham. Jest wspaniałym ojcem, ale myśląc o swoim dzieciństwie pamiętam głównie to, że ciągle go nie było.
- Wiesz, że jesteś piękną, młodą, mądrą i rozsądną kobietą i jestem przekonana, że podejmiesz w żuciu właściwe decyzje i  będziesz szczęśliwa - uściskała mnie.
- Mam taką nadzieję.
Roberts poszła w swoją stronę, a ja zawiesiłam wzrok na tacie. Tak wiele rzeczy nie zgadzało się w moim życiu, ale w gruncie rzeczy to niewiele mogłam zrobić. Z zamyślenia wyrwał mnie Shannon.
- To co oblewamy jego sukces?
- Znowu? - zaśmiałam się.
- Jak dobrze go oblejemy, to może kiedyś dostanie jeszcze jednego.
Do domu wróciliśmy w środku nocy. Jedyne na co było mnie stać, to ściągnięcie sukienki i pójście spać. Gdy się obudziłam taty już nie było, no tak wywiad u Ellen, przeleciało mi przez myśl. Wzięłam długi prysznic zmywając tym samym z siebie resztki wczorajszego wieczoru. Następnie poszłam sobie zrobić kawę i w tym samym momencie do domu wszedł Shannon.
- Rozumiem, że Jareda już nie ma.
- Podejrzewam, że wyszedł z samego rana. Chcesz kawy?
- Chętnie, bo jestem padnięty i w dodatku boli mnie głowa.
- Ciekawe czemu - szyderczo się uśmiecham.
- Jak to jest, że pijesz równo ze mną, a następnego dnia nic Ci nie jest.
- Jestem 20 lat młodsza.
- To jest cios poniżej pasa.
- Oj tam, nie ma się co oszukiwać. Zaraz wrócę - postawiłam przed nim kubek z kawą i poszłam się ubrać.
Usiedliśmy przed telewizorem. Mężczyzna przelatując po różnych kanał trafił na kilka relacji z wczorajszej gali.
- Robi się strasznie dużo szumu jak wychodzisz gdzieś z nami - zauważył.
- Zazdrościsz?
- Nie, robię sobie jaja tylko. 
- Cześć - Robert pocałował mnie w policzek.
- Hej - odwzajemniłam pocałunek. - Już jesteś po pracy?
- Owszem.
- Rozmawiałeś z szefem?
- Tak. Jak zwykle bardzo niechętnie, ale dał mi wolne.
- To super.
- Dobra mordeczki, ja lecę, bo mam spotkanie.
- Narazie.

Następnego dnia zaraz po konferencji prasowej zespołu z Linkin Park i AFI, która ogłaszała wspólną trasę koncertową polecieliśmy do Francji. Rankiem w dniu pokazu udałam się na przymiarkę sukni.
- Idealnie - projektant się uśmiechnął.
- Mogę ją zabrać na próbę? - do pomieszczenia weszła dziewczyna ze słuchawkami zawieszonymi na szyi.
- Tak, tylko się przebierze - rzucił do niej. - Liczę na Ciebie, wiesz.
- Domyślam się.
- Jared będzie?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się.
- Dobra zmykaj. Po próbie jesteś wolna.
W hotelu byłam przed południem. Roberta nie było w naszym pokoju, co troszkę mnie zdziwiło.
- Ładnie się bawicie - weszłam do pokoju taty.
- Jesteśmy młodzi, piękni i wolni, przynajmniej my - wskazał na siebie i Shannona.
- Jak było? - Rob cmoknął mnie w policzek.
- W porządku.
- A coś więcej? - spytał wokalista.
- Zobaczysz.
Wczesnym popołudniem pojechałam na przygotowania. Makijaż, włosy, dodatki wszystko musiało się zgadzać z kolekcją. Końcowy efekt był oszałamiający.
- Muszę być taka sztywna? - spytałam projektanta patrząc na modelkę idącą po wybiegu. Elie uśmiechnął się pod nosem na moje słowa.
- Jak Jared, zawsze musi być inaczej. Tylko nie szalej.
- Dzięki mistrzu.
Suknia, którą miałam na sobie była ostatnia z kolekcji. Krwista czerwień i koronka połączenie, które lubiłam. Po pokazie szybko się przebrałam w swoją sukienkę i wyszłam do chłopaków.
- Byłaś świetna - Robert mnie pocałował i wręczył bukiet kwiatów.
- Dziękuje.
- Wiesz, że jestem z Ciebie dumny - tata mnie uściskał.
- Widzę.
- Musimy to oblać - zarządził perkusista. - Szykuje nam się jeszcze jedna gwiazda w rodzinie.
- Nie przesadzaj. To tylko jeden pokaz.
- Liczę, że nie ostatni - koło mnie stanął Saab.
- Zobaczymy - puściłam mu oczko.
W piątek wszyscy wyjechaliśmy z Paryża. Ja z Robertem wróciłam do LA, a zespół na koncert do Finlandii. Pod koniec kolejnego tygodnia wybraliśmy się z szatynem do kina na Leave The World Behind, film dokumentalny o Swedish House Mafia. Mieliśmy się wybrać w nieco innym terminie, ale dostając od Angello zaproszenie na pokaz premierowy w Los Angeles nie mogłam odmówić.
- Muszę przyznać, że wyglądasz bardzo... hmm jakby to powiedzieć.
- Nie musisz mówić. Widzę w Twoich oczach, co myślisz.
- Przejrzałaś mnie - objął mnie w prasie.
- Spóźnimy się.
- No dobra, ale po powrocie Ci nie odpuszczę.

W poniedziałkowe popołudnie spotkałam się z Annabelle.
- Dzięki, że dałaś się namówić - przywitała mnie w progu swojego mieszkania.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się.
Siedząc z aktorką nawet się nie zorientowałam kiedy zrobiło się tak późno.
Następnego dnia w nocy wrócił tata zaraz po koncercie w Rosji.
- Dobrze Cię mieć w domu - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- A czemuż to?
- Bo mi robisz śniadanie, dziękuję - uściskałam go.
- Ale łobuz z Ciebie.
- Wydaje Ci się.
- Pamiętasz o wieczorze? - zmienił temat.
- Pamiętam. Idę, bo się spóźnię.
Wieczorem w Los Angeles odbyła się premiera Artifactu. Robert nie dał się namówić, więc pojechałam z tatą, Shannonem i Emmą. Po pokazie wokalista umówił się ze znajomymi. 
- Zapomniałem, nie będziesz miała jak wrócić.
- Odwiozę ją - zadeklarował Shann. - Znaj moje dobre serce - puścił mi oczko.
W drodze do domu wjechaliśmy na stację benzynową.
- Musimy zatankować i fajki mi się skończyły.
- Shannon!
- Zaraz wracam - wysiadł. - Pokręciłam głową i wyłączyłam radio podłączając jednocześnie swój telefon, po chwili poleciał Kendrick Lamar - Swimming Pools. Nagle ktoś zapukał w szybę.
- Nie byłem do końca pewny, czy to Ty, ale musiałem zaryzykować.
- Cześć Mike - wysiadłam z samochodu i uściskałam chłopaka. Znaliśmy się z Kansas, był dwa lata starszy i zawsze mi się podobał, ale do niczego nie doszło. - Co słychać? Co tutaj robisz?
- Mieszkam, przeprowadziłem się niedawno. Słuchaj, może skoczylibyśmy na kawę pojutrze, miałabyś ochotę?
- Czemu nie.
- To mój numer - podyktował cyfry, które zapisałam w telefonie. - Zadzwoń, to się zgadamy dokładnie.
- Ok, pa.
- Narazie.
- Kto to był? - zapytał Shannon po powrocie.
- Kolega, chodziliśmy razem do szkoły w Kansas.
- Kolega...
- Oj no, przecież mogę mieć kolegów.
- Ja tego nie neguję, ale wiesz.
- Wiem. Nie róbcie ze mnie dziecka. Kocham Roberta i nie mam zamiaru go zdradzać, a gdybym chciała to zrobić, to wybrałabym kogoś kto byłby tego wart.
- Nie denerwuj się. Chodzi mi tylko o to... - zapalił papierosa.
- Mogę jednego?
- Udam, że tego nie widzę. Chodzi o to, że spotkasz się z nim. Zrobią Wam zdjęcie. Brukowce rozpiszą się na ten temat i dołożą swoje, a Robert znowu będzie w tej głupiej sytuacji. Ciężko Ci będzie po raz kolejny to wyjaśniać.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak czasem żałuję, że nazywam się Leto.
- Przerasta Cię to.
- Chciałabym żeby było normalnie - zaciągnęłam się dymem. - To życie jest super i mi się podoba, sławni ludzie, koncerty, wielki świat, ale czemu nie mogę wyjść normalnie z domu, tylko od razu pojawia się setka moich zdjęć na portalach plotkarskich. Nie mów tacie, że żałuję tego, no wiesz, bo będzie mu przykro, a tego bym nie chciała.
- Rozumiem, spokojnie. Wszystkie nasze rozmowy zostają między nami, ale on by to zrozumiał.
- Pewnie tak, ale będzie się martwił - wyrzuciłam peta przez okno. Perkusista niespodziewanie zawrócił na skrzyżowaniu.
- Co Ty robisz?
- Pojedziemy do mnie.
- Shannon
- Nie dyskutuj.
- Z Wami to tak zawsze. Musi być tak jak chcecie.
- Cóż poradzić - wzruszył ramionami.
Będąc w domu starszego Leto krążyła mi po głowie pewna myśl.
- Może byśmy się czegoś napili? Tak na lepszy sen.
- Na lepszy sen - pokiwał głową. - Jakby Jared wiedział na co ja Ci pozwalam, a tego wszystkiego on Ci zabrania, to by powiesił mnie za jaja, a ja lubię moje jaja.
- Ty jak coś powiesz - roześmiałam się.
- Masz ochotę na coś szczególnego?
- Nie, zdaję się na Twój instynkt.
- Okey.
Podeszłam do odtwarzacza i włączyłam muzykę. Shann miał rację, gdyby tata się dowiedział, na co on mi pozwala, to by go zabił. Po każdej akcji, gdy piliśmy był zły na niego kilka dni i zawsze mu się obrywało, a i tak to wszystko się powtarzało co jakiś czas. Byliśmy z perkusistą jak starzy, dobrzy kumple i nie dało się tego zmienić. Wiedziałam, że pomimo naszej luźnej relacji martwi się o mnie tak samo jak tata.
- Proszę bardzo - podał mi drinka.- Mogę o coś spytać?
- Pewnie.
- Tata nadal nie pogodził się z babcią?
- Jared czeka na magiczne słowo z jej strony. Rozumiem go, te ciągłe kłótnie, bo on oddałby za Ciebie życie, a mama . . . nadal nie rozumiem jej zachowania. Całe życie uważałem ją za swego rodzaju ideał, ale po tych wszystkich wydarzeniach czuję pustkę. Kobieta z takim nastawieniem nie może być moją matką. Zawsze była dobra i starała się żebyśmy byli szczęśliwi. Będzie musiała się bardzo mocno starać żeby Jared jej wybaczył. On czuje się zraniony, bo ją podziwiał i w ogóle, a ona zachowała się tak jakbyśmy byli kompletnie obcy. Nie wiem co się z nią stało. Idź spać, bo już późno, a jutro masz zajęcia.
[...]
- Kochanie - spojrzałam na chłopaka. Siedzieliśmy w knajpie niedaleko biura w którym pracował i jedliśmy lunch. - Wczoraj jak wracałam z Shannonem do domu zatrzymaliśmy się na stacji i spotkałam kolegę z Kansas.
- I? - zmrużył oczy.
- Mogę iść z nim na kawę? - Szatyn patrzył na mnie zastanawiając się, co przed chwilą powiedziałam.
- Wiesz, że nie musisz mnie pytać o takie rzeczy. Jeśli chcesz, to idź.
- Właśnie o to mi chodzi "jeśli chcesz". Chcę, ale też nie chcę żeby były między nami jakieś niedomówienia, bo umawiam się z kimś za Twoimi plecami.
- Spotkaj się z nim. Ja nie mam nic przeciwko. Ufam Ci i dziękuję, że jesteś ze mną szczera - nachylił się nad stolikiem i mnie pocałował.
Z Mikiem umówiłam się zaraz po zajęciach. Robert widząc mnie rano jak się szykuję nie mógł powstrzymać się od komentarza. 
- Pięknie wyglądasz idąc na kawę z tym kolegą.
- Daj spokój - przejrzałam się w lustrze, zestawienie było idealne. 
- Wiesz, że jestem cholernie o Ciebie zazdrosny - szatyn stanął za mną i objął mnie w pasie.
- Rozumiem i to nawet trochę urocze - uśmiechnęłam się delikatnie. - Ale z drugiej strony - odwróciłam się twarzą do niego - nie chcę żeby przerodziło się to w chorobliwą zazdrość.
- Nie no aż tak zazdrosny nie jestem.
- Ej! - walnęłam go w ramię.
- No co - zaśmiał się. - Tylko bądź grzeczna.
- Zawsze to powtarzasz, jak gdzieś idę bez Ciebie.
- Żebyś nie narozrabiała.
- Przesadzasz - pocałowałam go i wyszłam.

- Skoczymy na lunch? - zapytała Kim, gdy wyszłyśmy z uczelni.
- Jestem umówiona.
- No dobra, rozumiem Rob ma pierwszeństwo.
- Akurat nie z Robertem.
- I ja nic nie wiem? - pogroziła mi palcem.
- Opowiem Ci wieczorem, pa - wsiadłam do samochodu.
Pół godziny później byłam już w kawiarni, w której umówiłam się z Mikiem. Chłopaka jeszcze nie było, więc nie byłam spóźniona. Usiadłam przy stoliku czekając z zamówieniem na mojego towarzysza.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie, korki.
- Nic nie szkodzi.
Zamówiliśmy dwie kawy i blondyn zaczął zasypywać mnie pytaniami.
- Wiesz jaki zdziwiony byłem, gdy się okazało, że jesteś córką Jareda Leto.
- Nie Ty jeden przypuszczam.
- Co robiłaś po szkole w Kansas?
- Zanim ją skończyłam wróciłam do Los Angeles, a teraz studiuję i pracuję, a Ty?
- Ja pracuję, a poza tym to korzystam z uroków życia tutaj.
- To piękne miasto.
Rozmawiając ani razu nie poruszył tematu wspólnego wyjścia, więc byłam przekonana, że to czysto koleżeńskie wyjście, ale byłam w błędzie.
- Może miałabyś ochotę gdzieś, kiedyś razem wyskoczyć?
- Jako przyjaciele? - spytałam. Widziałam, że lekko się speszył. - Myślę, że mój chłopak mógłby mieć coś przeciwko.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
- Skąd miałbyś wiedzieć. Uciekam - szybko się pożegnałam.
- Cześć.
Wracając do domu przemknęła mi przez głowę myśl, że każdy chłopak z którym się spotkam chce się ze mną umówić, a ja już mam tego jedynego, który czekał na mnie w domu i właśnie dzwonił.
- No cześć kochanie, kiedy będziesz? - usłyszałam. 
- Za jakieś dwadzieścia minut. Czekasz na mnie?
- Cały czas. Zrobiłem kolację.
- To świetnie, bo jestem głodna. Do zobaczenia - rozłączyłam się.
Zaraz po wejściu do domu Robert przywitał mnie lampką wina.
- Taty nie ma?
- Wyszedł. Powiedział, że wróci późno.
- Yhym, teraz wszystko rozumiem. Co dobrego przygotowałeś?
- Zaraz spróbujesz, siadaj - odsunął krzesło.
- Przygotowałeś coś jeszcze? - zapytałam po kolacji.
- To, co lubisz najbardziej, czyli film i wino, a potem się zobaczy - poruszył brwiami.
Rzeczywiście takie wieczory lubiłam najbardziej.
- A jak tam spotkanie z tym kolegą?
- Spoko.

- Tylko tyle?
- Nie ma o czym opowiadać, a poza tym chyba nie chcę Cię denerwować.
- Chciał się z Toną umówić, zgadłem?
- Tak, a szkoda, bo bardzo go lubiłam w Kansas.
- No widzisz, jesteś taka piękna, że każdy chłopak chce się z Tobą umówić.
- Drażni mnie to. Jest tylko kilku, którym dałam kosza i normalnie ze sobą rozmawiamy.
- Nie wiedzą, co tracą - pocałował mnie w czubek głowy.
- Ty to zawsze umiesz mnie podbudować.
- Jestem z Tobą i muszę Cię wspierać.
- Czemu Ty jesteś taki dobry dla mnie? Nie zasłużyłam sobie na to.
- O czym Ty mówisz? Kochanie, przecież jesteś najwspanialszą kobietą jaką w życiu poznałem. Nie możesz tak mówić - mocno mnie przytulił.
- Przepraszam, po prostu jakoś tak. Zepsułam nam cały wieczór.
- Nieprawda. Najlepsze jeszcze przed nami - położył mnie na plecach i pocałował.

_______________________________________________________________

Jest kolejny rozdział. Przepisując go zastanawiałam się, co autor miał na myśli. Pisałam go dawno temu i niektóre dialogi są jakby wyciągnięte z kosmosu. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwaliście czytając :) Aktualnie staram się skończyć pisać rozdział 51, więc jestem trochę do przodu.
Czytajcie, komentujcie. Pozdrawiam xo

PS Buziaki dla Moniczki ♥

6 komentarzy:

  1. Genialny rozdział 😍
    Shannon mnie rozwala XD co z tego, że Janette nie jest jeszcze pełnoletnia bo nie ma 21 lat, on i tak będzie dawał jej fajki i alkohol 😂
    Związek Jan z Babu to coś mega uroczego. Chciałabym mieć takiego chłopaka :D fajnie, że im się układa i są ze sobą szczęśliwi ☺️
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, dodawaj go szybko, plz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi strasznie miło, że się spodobał :) Ja byłam sceptycznie nastawiona. Shannon i jego rola w rodzinie to jest mistrzostwo :D
      Będzie niedługo :)

      Usuń
  2. No kochana rozdział był super :D z przyjemnością mi się go czytało :D Jak zwykle czekam z utęsknieniem na nextttt :D Wielkie dzięki za buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i za pierwszy komentarz jaki dodałaś :D <3

      Usuń
  3. Związek Janette i Roberta jest idealny, strasznie im zazdroszczę. Jest też Aaron, czuję że nic dobrego z tego nie wyniknie :D Co do całości, to super oczywiście. Widać ogromną różnicę między pierwszymi rozdziałami, a tymi obecnymi, gratuluję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Aarona, historia jest zabawna, bo jeszcze nic nie wymyśliłam jeśli chodzi o niego :D
      Miło to słyszeć, że widać różnicę. Sama zerkam często na początkowe rozdziały i widzę, że dużo im brakuje do ideału, ale mówi się trudno.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń