- Przerażony to za dużo powiedziane - spojrzałem na Janette. - Nigdy nie wiadomo co się wydarzy, więc wolałem żeby było już po wszystkim - mój wzrok zatrzymał się na zegarku stojącym na szafce. - Kochanie może dokończę Ci to po południu?
- A która jest godzina?
- 1 - oboje wypiliśmy po 2 kawy. Fakt nie chciałem drugi raz podchodzić do tego tematu.
- Chcesz przerwać w takim momencie? Nie ma mowy. Dokończ, proszę Cię - rzuciła mi błagalne spojrzenie.
- No dobra, jesteśmy przy końcu już.
- Panie Leto ma Pan córkę - powiedziała pielęgniarka.
- Co?
- Ma Pan córkę - uśmiechnęła się.
Dopiero wtedy dotarło do mnie co powiedziała.
- Mogę ją zobaczyć?
- Tak. Proszę ze mną.
Weszliśmy na salę pełną noworodków.
- To pańska córeczka - wzięła ją na ręce, a po chwili już ja ją trzymałem.
- Janette, moja mała Janette.
- Byłaś taka mała i niewinna - Janette lekko się uśmiechnęła. - Teraz nie jesteś ani mała ani niewinna. Taki trochę szatan z Ciebie.
- Nie przesadzaj aż taka zła nie jestem, a jeśli już to po kimś to odziedziczyłam - poruszyła brwiami.
Dwa dni później Jennifer wyszła ze szpitala, a ja prawie wcale nie wypuszczałem Cię z rąk.
- Jared daj mi ją - blondynka usiadła obok mnie.
- Po co?
- Muszę ją nakarmić, chyba że Ty to zrobisz.
- Proszę - oddałem jej maleństwo.
- Janette co ten Twój tata wyprawia? No co? Kompletnie świata poza Tobą nie widzi.
- Jen słyszę Cię - zawołałem z kuchni.
- Domyślam się, ale ja samą prawdę jej mówię.
- Dzwoniła mama, chciałaby wpaść do nas. Jesteście w domu już 3 tygodnie, więc.
- Nie mam nic przeciwko. A Shannon też przyjdzie?
- No ba. Musi zobaczyć bratanicę.
- To zapytaj kiedy chcą przyjść.
- Zadzwonię później.
Jakiś czas później wpadła mama z Shannonem.
- Jaka ona jest urocza - Constance wyjęła ją z łóżeczka.
- Mamo daj mi ją - Shannon wyciągnął ręce. - Malutka nie będziesz miała nic przeciwko, że już sobie pójdę, ale obiecuję, że zajrzę do Ciebie jutro. Jennifer oddaję.
- Wychodzisz już? - spojrzałem na brata przeszywając go spojrzeniem.
- Muszę coś załatwić. Przepraszam. Przyjdę jutro, ok?
- Jak wolisz.
- Jared - Shannon odwrócił się w drzwiach - gratuluję - puścił mi oczko.
- Dzięki.
Mama również nie zabawiła u nas długo. Nie chciała nas dodatkowo męczyć. Miesiąc po urodzeniu Janette musiałem wrócić na plan żeby dokończyć film.
- Jak Ty bez niej wytrzymasz? - dziewczyna się roześmiała.
- Będę miał motywację żeby szybciej wracać do domu.
- To jest jakiś plus.
- Jak się urodziłaś dużo rzeczy się zmieniło. Z resztą po narodzinach dziecka zawsze wiele się zmienia. Przede wszystkim to czas płynął szybciej, bo było go komu poświęcić.
- Tato nie czaruj mi tu tylko przejdź do sedna.
- Oj, no dobra.
- Nim się obejrzeliśmy był wrzesień. Byłaś już na tyle duża, że często zabierałem Cię na spacery żeby Twoja mama mogła odpocząć, bo mnie ciągle nie było w domu. Tylko, że ona nigdy nie odpoczywała. Zawsze po powrocie zastawałem wysprzątane na błysk mieszkanie, przygotowany obiad i ją tańczącą w salonie. Twierdziła, że nie potrzebuje odpocząć tylko potrzebuje czasu dla siebie.
23 październik, 1995 rok.
Wróciłem wcześniej do domu, bo była ładna pogoda i chciałem zabrać Janette na dłuższy spacer.
- Kochanie, to my idziemy - pocałowałem Jen w policzek.
- Jay uważaj na nią - przytuliła mnie.
Wyszedłem z domu o 13. Wróciłem chyba koło 17. W mieszkaniu było nadzwyczajnie cicho.
- Skarbie jesteśmy - jedyne co mi odpowiedziało to echo. Dziwne, przeleciało mi przez myśl.
Postawiłem wózek ze śpiącą córką w salonie i wróciłem do kuchni. Dopiero wtedy zauważyłem na stole kartkę podpisaną moim imieniem.
„Tydzień temu obchodziliśmy 5 rocznicę naszego związku, a dzisiaj już mnie nie ma. Przepraszam, że robię to w taki sposób. Nie miałabym odwagi żeby się z Tobą pożegnać i pewnie próbowałbyś mnie zatrzymać, ale ja tak dłużej nie potrafię. Kocham Janette, ale nie jestem gotowa żeby być matką na pełen etat. Jestem na to za młoda, ale skoro tak się stało, to chciałam doprowadzić to do końca. Świetnie się odnajdujesz w doli ojca i wiem, że sobie sam poradzisz. Długo nad tym myślałam i zastanawiałam się jaką decyzję podjąć. Żadna nie byłaby odpowiednia i satysfakcjonująca. Pewnie jesteś w szoku czytając to i myślisz czy to nie jakiś głupi żart. Niestety muszę Cię rozczarować. Odchodzę, tak chyba będzie lepiej. Nie szukaj mnie, bo tylko stracisz czas. Lepiej poświęć go Janette. Ja na pewno nie wrócę. Pamiętaj, że Cię kocham i przepraszam.”
Jennifer.
Otworzyłem oczy, znałem ten list na pamięć, tyle razy go czytałem.
- Ona odeszła? - Janette spojrzała na mnie z niedowierzaniem. - Powiedz, że to żart.
- To nie jest żart. Jennifer odeszła.
- Ale. . . - głos się jej załamał - jak ona mogła odejść, przecież...
- Ciii - pogłaskałem ją po głowie.
Przeczytałem kilkukrotnie list i mnie zamurowało. Zabrałem wózek, list i pojechałem do Shannona.
- Cześć młody, a czemu ona płacze? - wskazał na dziecko, które trzymałem na rękach.
- Bo się przed chwilą obudziła i jest głodna. Możemy pogadać?
- Jasne. Co się stało?
Wszedłem w głąb mieszkania. Janette, gdy dostała jeść się uspokoiła, więc zacząłem bratu opowiadać całą historię.
- Co?! Co Ty gadasz? Jared to nie jest śmieszne - powiedział ostrzegawczym tonem.
- A czy ja wyglądam jakbym się śmiał? - syknąłem.
- Jennifer by tak po prostu nie odeszła. To do niej nie pasuje.
- A jednak. Jest za młoda żeby byś matką - krzyknąłem wkurzony.
- Uspokój się, bo mała się wystraszy. To na pewno da się jakoś wyjaśnić - próbował mnie pocieszyć.
- Shannon ona wyjechała. Spakowała wszystkie swoje rzeczy i wyjechała.
- To nie jest możliwe.
- To jest prawda.
Spojrzałem na Janette, która nic nie rozumiała. Teraz była mała, ale gdy zacznie mówić, to zacznie pytać i co ja jej wtedy powiem.
- 17 lat zwlekałeś z tą wiadomością.
- Nie wiedziałem jak mam Ci to powiedzieć. Zawsze byłaś za mała. Bałem się, że nie zrozumiesz.
- Ja nawet teraz do końca tego nie rozumiem. Byłam przekonana, że umarła, nie że nas zostawiła. Do tej pory pamiętam jak na moje pytanie "gdzie jest mama" odpowiadałeś "nie ma jej".
Po paru godzinach spędzonych u Shannona wróciłem do domu. Janette już dawno zasnęła, a ja byłem zmęczony i zły jednocześnie. Nie miałem na głowie żadnego filmu, więc w spokoju mogłem się nią zająć. Z czasem jednak wiedziałem, że nie będzie łatwo.
- Młody mam rozwiązanie dla Twojego problemu. Wiem kto Ci pomoże przy małej.
- Słucham. Co mój sprytny brat wykombinował? - zaśmiałem się.
- Ej, bo zmienię zdanie. Zamieszkamy razem. Nadal będziesz chciał grać podejrzewam, więc ja się nią zajmę.
- Dlaczego to robisz?
- Bo jesteś moim bratem ciołku i chcę Ci pomóc.
- Shannon, ale Ty...
- Od pół roku nie biorę. Możesz mi ją spokojnie powierzyć. Gdybym brał, to bym Ci tego nie proponował, bo wtedy nie byłaby do końca bezpieczna.
- Kocham Cię, wiesz.
- Jared bez takich. Za duży jesteś.
- Dzięki.
- Ale wiedz, że odpłacisz mi się za nieprzespane noce.
- Wiedziałem, że Ty nigdy nie robisz nic za darmo.
Od razu nie zamieszkaliśmy razem, ale szukaliśmy większego mieszkania. Dwa tygodnie przed świętami wpadła mama. Pod koniec maja wyprowadziła się do Seattle, bo znalazła sobie faceta i sprzedała dom. Nic jej z Shannonem nie powiedzieliśmy, że Jen odeszła.
- A gdzie Jennifer? - spytała nosząc Janette na rękach.
- Nie ma jej.
- Wyszła gdzieś?
- Nie.
- Więc gdzie jest? Gdzie mamusia poszła?
- Jennifer - zerknąłem na brata, który przysłuchiwał się rozmowie. - Jennifer odeszła.
- Jak to odeszła?
- Normalnie. Ludzie czasem odchodzą.
- Kiedy?
- Dwa miesiące temu.
- Czemu nic wcześniej nie powiedziałeś?
- Ciekawe kiedy? - spytałem z wyrzutem. - Cały czas siedzisz w Seattle z tym facetem, więc nie miałem jak.
- Było zadzwonić.
- O takich rzeczach nie mówi się przez telefon.
- Mamo - tym razem odezwał się Shannon. - Mogłabyś zostać w Los Angeles? Pomogłabyś nam przy Janette.
- Nie ma mowy - odpowiedziała, a ja spojrzałem na nią jak na ducha.
- Dlaczego?
- Nie mogę. Nie potrafię Wam pomóc - wyszła z mieszkania.
- Rozumiesz coś, bo ja nic.
- Ja tak samo.
- Wtedy babcia przestała mnie tolerować?
- Tak, ale nie mam pojęcia dlaczego. Chyba chodziło o to, że Jen odeszła, tylko czemu musiało się to odbić na Tobie, to nie mam pojęcia.
- To już nie jest istotne. Co było dalej?
- Po reakcji mamy byliśmy z Shannonem skazani sami na siebie. Zaraz po świętach znaleźliśmy mieszkanie, które nam odpowiadało i się przeprowadziliśmy.
- I jak sobie radziliście?
- Na początku było ciekawie, bo Shannon nie miał doświadczeni przy dzieciach, ale z czasem wszystko się ułożyło. No i mieliśmy przewspaniałą sąsiadkę. Jak byłaś starsza, a my mieliśmy zespół i graliśmy koncerty, to ona się Tobą zajmowała. Młoda to chyba tyle. Chyba, że coś jeszcze Cię interesuje?
- Wiem to co chciałam wiedzieć najbardziej, więc to wszystko.
- To w takim razie idziemy spać, bo jest już, co 6? - wytrzeszczyłem oczy.
- Idę wziąć prysznic, ale wątpię czy zasnę.
- Janette to nie było tak, że Jennifer Cię nie chciała. Ona rzeczywiście nie była gotowa żeby zakładać rodzinę.
- To po cholerę ją założyła? Wiesz co, nie obchodzi mnie to. Nie mam matki i prawie nigdy jej nie miałam. Taka jest prawda, trudno.
- Chodź tu do mnie - wyciągnąłem ręce w jej stronę, gdy podeszła mocno ją przytuliłem. Puszczając spojrzałem jej w oczy. - Nie płacz. To nie jest Twoja wina.
- Ale ona przeze mnie odeszła.
- Nie prawda. Nie pozwalam Ci tak mówić. Gdyby miała trochę rozumu, to by podeszła do sprawy inaczej.
- Ale nie podeszła. Idę do siebie.
- Przyjdź tu jak wyjdziesz z łazienki.
- Po co?
- Przyjdź.
Janette wyszła, a ja sięgnąłem po BlackBerry, które zawsze było w ruchu. Teraz unieszkodliwione na kilkanaście godzin. Aż bałem się je włączyć. Postanowiłem dać dzisiaj wszystkim wolne. Byłem zmęczony i musiałem mieć oko na Janette. Bałem się jej reakcji. Nie była na to gotowa. Nigdy nie byłaby gotowa żeby się dowiedzieć, że matką ją zostawiła. Rozesłałem łóżko i czekałem na nią.
- Jestem. Co chciałeś?
- Śpisz ze mną.
- Tato - jęknęła.
- Nie. Wskakuj.
Nie chciałem zostawiać jej samej, bo na pewno by płakała. Weszła powoli na łóżko przytulając się do mnie. Po chwili zasnęła, a ja razem z nią.
______________________________________________________________
Koniec historyjki. Nie wiem czy zaskoczyłam Was w jakiś specjalny sposób. Każdy myślał co innego a pro po Jennifer. To był mój pomysł od samego początku, że ona odeszła, dlaczego tak, nie pytajcie, bo nie wiem xD Mogła równie dobrze umrzeć przy porodzie czy mógł ją przejechać samochód.
Ciszę się, że skończyłam to i mogę wrócić do świata realnego, bo trochę mnie to znudziło już.
Jestem ciekawa Waszej opinii i co myślicie. Pozdrawiam :)
Zauroczyło mnie, prawie płakałam, ale nie. Tym razem się nie dałam. Chociaż zauważyłam, że wcześniej pisałaś że Jared ćpał z Jennifer, a w historii nic takiego nie było.
OdpowiedzUsuńNie było nic takiego. Ja sobie nic takiego nie przypominam, ale jeszcze to sprawdzę :)
Usuńo ku... ! Ja byłam święcie przekonana że ona umarła a tu takie jaja ...
OdpowiedzUsuńNie sądziłam że ona od nich zwiała.
Przeczuwam że Jannet tak tego nie zostawi i będzie próbowała odszukać matki.prawda?
Przyznam że w pewnym momencie mi się łezka w oku zakręciła.
Kurczę ciekawie musiało wyglądać jak Shanny zajmował się latoroślą Leto.Z pewnością było śmiesznie.
Czeka na następny ! Pozdrawiam :)
Bo taka wersja byłaby najbardziej prawdopodobna :)
UsuńShannon i dzieci to zawsze będzie ciekawe połączenie :D
No, no... i w końcu dowiedzieliśmy się prawdy. Rzeczywiście, zaskoczyłaś nas troszkę. Ale tak to jest, upatruje się te najczarniejsze opcje a tu... dość smutna. Szczerze to ja nie rozumiem jak można kogoś kogo się kocha od tak zostawić. Ale może to się wyjaśni. Szybo się czytało. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Z czasem na pewno się wyjaśni. Jen jest dość skomplikowaną bohaterką.
Usuńtak myślałam, że zwiała ale nie wiem czemu.. gupio zrobiła .. i Constance też jakas nie normalna.. ale dobrze że wujka dobrego ma xd Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCała ta rodzinka jest porządnie zakręcona, żeby nie powiedzieć brzydziej :)
UsuńRodzinka pozytywnie zakręcona ^^
OdpowiedzUsuńciśnie mi się inne określanie, ale ich nie będę obrażała :D
Usuńkiedy nowy bo ciekawi mnie co u nich słychać;>
OdpowiedzUsuńPrzepisuje się. Prawdopodobnie pojawi sie jutro :)
Usuń