1 marca 2013

22. "Twój mózg zrobił wielkie BOOM i to dawno temu..."

Jared

Zostawiłem Janette samą na 3 dni. Bałem się o nią. Jeśli w tym wieku sięga po takie rzeczy, to co będzie później. W domu byliśmy koło południa. Młoda była w szkole, gdy wróciła, nie mogłem oderwać od niej wzroku.

- Nie brałam nic - powiedziała w końcu.
- A jaką ja mogę mieć pewność? - spytałem - Twoje słowa już nie wystarczą - wiedziałem, że to ją zaboli, ale w końcu musiało coś do niej dotrzeć.
- Już nigdy nie będziesz mi ufał? - do salonu wszedł Shannon.
- Teraz to musisz sobie na to zapracować. Jak nie myślałaś nad tym co robisz, to masz efekty - wytarła łzę z policzka - usiądź tu - wskazałem na miejsce na kanapie.

- Może Was zostawić? - spytał brat.
- Zostań. Powiedz mi skąd w ogóle miałaś te narkotyki? - spojrzałem na Janette.
- Od jakiegoś chłopaka. Przyszedł i mi to dał.
- Zmusił Cię?
- Nie - pokręciła głową.

- Więc jak to się stało, że wzięłaś?
- Ja... chciałam tylko spróbować - dodała po dłuższej chwili. Znaczenie jej słów dotarło do mnie po paru minutach.
- Co chciałaś?!

- Jared - Shannon rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Przepraszam. Janette...
- Przysięgam, że już nigdy więcej nie wezmę.

- Ty nic nie rozumiesz. Wzięłaś, bo chciałaś, a od tego się zaczyna wszystko. Tu na nic zdadzą się Twoje obietnice, bo jeśli poczujesz ciąg do prochów, to zaczniesz je brać. Wiem, że myślisz, że tak nie będzie. Ja i Shannon, gdy byliśmy mniej więcej w Twoim wieku, siedzieliśmy w tym po uszy. Ćpaliśmy kilka ładnych lat. Nikt nie miał wpływu na to co robimy, bo mieszkaliśmy wtedy w Los Angeles bez Constance. Gdyby nie to, że zaczęliśmy tworzyć piosenki i je nagrywać, to nasz nałóg nigdy by się nie skończył. Będąc z Twoją mamą też ćpałem. Dziwiłem jej się czasami, że to znosiła. Jennifer podchodziła do tego z dystansem. Nie chodziłem na haju przez cały czas, więc nic nie mówiła. Gdy powiedziała, że jest w ciąży przestałem z dnia na dzień. Na początku było ciężko, ale nie chciałem stracić jej i Ciebie. Od tamtego czasu staram się unikać dragów, chociaż nie powiem było parę sytuacji podczas S/T, gdzie brałem. Nawet graliśmy koncerty kompletnie uwaleni. To do niczego nie prowadzi. Masz fajny odjazd przez jakiś czas, tylko później już nie potrafisz bez tego żyć i bierzesz ciągle tym samym uzależniając się. Ja Ci nie pozwolę brać narkotyków, to niszczy ludzi. Jak zaczniesz, to za parę lat nic nie zostanie z tej pięknej, młodej dziewczyny, która siedzie na przeciwko mnie. Gdybyś wtedy wzięła tego trochę więcej, to teraz już by Cię tu nie było. Kochanie nie zdajesz sobie sprawy jakie to ma skutki, więc błagam Cię nigdy, ale to nigdy więcej nie tykaj tego. Jakbyś czuła kiedyś jakąś nieodpartą ochotę żeby po to sięgnąć, to przyjdź do mnie, ale pod żadnym pozorem nie bierz - patrząc na nią widziałem, że docierają do niej moje słowa.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć.

- Nic nie musisz mówić, ale pamiętaj o tym co powiedziałem przed chwilą - usiadłem koło niej i ją przytuliłem. Po chwili wstała i poszła na górę.
- Brat gadkę to Ty masz jak mało kto.
- Chcę żeby coś do niej dotarło. Pamiętasz, my też chcieliśmy tylko spróbować, a skończyło się na kilku latach ćpania. Ona jest młoda i zagubiona. Nie wie co ma robić, co jest dobre, a co złe. Za tydzień wyjeżdżamy, a ona zostanie tu sama, bez żadnej kontroli. Boję się co zastanę jak wrócę.
- Daj jej szansę. Zostawisz ją samą na miesiąc. Zobaczysz czy możesz jej zaufać, a poza tym Rose jest tu prawie codziennie. Będzie miała na nią oko - powiedział Shannon.
- A jeśli...

- Jared nie myśl "co będzie gdyby". Janette chce żebyś jej w pełni zaufał znowu. Nie schrzani tego. Popełniła jeden mały błąd. Każdy je popełnia. Nie ma ludzi idealnych. Nie możesz jej skreślić za to, że wzięła. Jak rzeczywiście coś się stanie, to wyślesz ją do Francji, ale szczerze wątpię byś to zrobił. Wiem, że w ogóle jej nie ufasz, ale wykaż trochę chęci. Nie rozumie wszystkiego. W gruncie rzeczy to nadal dziecko, sorry nastolatka. Też byłeś kiedyś w jej wieku, więc odpuść trochę. Nie możesz zbyt dużo od niej wymagać. Spędziła 6 lat w szkołach z internatem. Nie zna tego życia, nie mieszkała tu, a to gdy była mała się nie liczy. Janette nie jest moją córką, tylko Twoją. Wiem, że nie mam prawa się wtrącać w to jak ją wychowujesz, ale zrób tak jak mówię.
- Gdyby nie Ty, to sam bym sobie nie poradził.
- Ej dobra, bo się rozkleję - wstał w fotela, kierując się do wyjścia - zaufaj jej chociaż trochę, mimo że spierdoliła na całej linii. Jeśli do przyszłego poniedziałku nie zaczniesz jej ufać, nie mówię, że w pełni, jeśli nie zaczniesz jej ufać, to nie pojedziemy do Europy. Nie ma takiej opcji nawet. Takich rzeczy nie zostawia się ta, bo potem są złe skutki. Cześć.
- Cześć - rzuciłem. 

Siedziałem nadal na kanapie i analizowałem słowa brata. Może za dużo wymagam od Janette. Jest jej ciężko. Nie ma matki, a ja jestem ciągle w trasie, a ona jak nie w internacie to z jakąś obcą kobietą w domu. Odetchnąłem głęboko i poszedłem do niej. Młoda spała. Nakryłem ją kocem i usiadłem na chwilę. Stanowczo za dużo przeszła jak na swój wiek. Wyszedłem z pokoju delikatnie zamykając drzwi żeby jej nie obudzić. Poszedłem do siebie i zatonąłem w myślach. Szkoła z internatem nie była najlepszym wyjściem, ale jedynym w tamtej sytuacji, a może było inne tylko wcale go nie rozważałem. Sam już nie wiem . . . Jennifer tak bardzo chciałbym żebyś tu była.

Janette


To co wczoraj mówił tata miało dużo sensu. Myślałam nad tym bardzo długo. Byłam przekonana, że już nigdy nie sięgnę po narkotyki, ale jeśli miał rację, to wpakowałam się w niezłe gówno. Chowałam kolejne zeszyty do torebki, ale czułam się jak w transie. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni.
- Ej! Mówię coś do Ciebie - Shannon klasnął dłońmi.
- Przepraszam, zamyśliłam się.

- Wyglądałaś jakbyś się przeniosła do innego świata. Nad czym tak rozmyślasz? - spytał.
- Nad tym co wczoraj powiedział tata - upiłam łyk kawy.
- Dość obszerny temat.

- Bardzo. A Ty czemu nie u siebie?
- Masz mnie dość? - przeszył mnie spojrzeniem.
- Nie. Skąd Ci przyszedł do głowy taki pomysł, tylko jestem zdziwiona.

- Przyzwyczaiłem się po prostu, wiesz jak to jest.
- Wiem co czujesz - uśmiechnęłam się w końcu.

Po powrocie ze szkoły, w domu panowała cisza. Stwierdziłam, że chłopaki pewnie gdzieś wyszli. Będąc w Kansas uczyłam się gry na pianinie. Strasznie tego chciałam i mi się udało. Jedno z wielu zajęć dodatkowych na które chodziłam i za które płacił tata nieświadomie oczywiście. Po wypadku zaprzestałam lekcji, ale później za namową Sebastiana u którego się uczyłam, zaczęłam ponownie. Szczerze mówiąc bałam się znów grać. Wątpiłam, że to będzie mi wychodzić, ale wystarczyło trochę poćwiczyć i było tak jak przed wypadkiem. Dawno nie grałam, a w domu mieliśmy pianino. Ani tata, ani wujek nie wiedzieli, że umiem grać i wolałam aby tak zostało. Usiadłam przy pianinie. Melodią, którą najlepiej znałam i lubiłam było "River Flows In You" . Zamknęłam oczy i pozwoliłam się ponieść.

Jared

Siedziałem sobie cichutko w pokoju, gdy wpadł Shannon.

- Chodź, musisz coś zobaczyć. Tylko bądź cicho - zaprowadził mnie do salonu. Stanęliśmy w pomieszczeniu obok z którym był połączony - Patrz - wskazał na Janette, która siedziała przy pianinie i . . . grała. Myślałem, że oczy mi wyjdą na wierzch. Nie miałem pojęcia, że umie grać. Najpierw gitara, a teraz pianino. Po chwili skończyła, a Shannon zaczął bić brawo. 
- Pięknie młoda - aż podskoczyła do góry.
- Od dawna tu stoicie?
- Prawie, że od początku - odpowiedział brat, a ona oblała się rumieńcem.
- Mieliście nie wiedzieć, że umiem grać - wstała.
- Ale dlaczego, przecież było idealnie - powiedziałem.

- Co jeszcze umiesz grać? - spytał perkusista.
- Dużo rzeczy, ale Wam nie pokażę i nic tu takie słodkie oczka nie pomogą.
- Kurde. Shannon przejrzała nas - zaśmiałem się. Janette pokręciła głową i poszła do siebie. - Jestem ciekaw co jeszcze umie, o czym nie wiemy.
- Czuję, że się dowiemy z czasem, masz dużo instrumentów w domu, więc będzie ją do tego ciągnąć, ale wiesz na czym jeszcze wychodzi jej to dobrze? - spytał z podstępnym uśmieszkiem.
- Na czym?

- Na Twoich nerwach - nie mogłem nie przyznać mu racji.
W poniedziałek polecieliśmy do Europy. Grafik koncertów był bardzo napięty. Niecały tydzień później było MTV EMA w Belfaście. Chyba nie było tam dziennikarza, który by nie spytał o Janette. To robiło się męczące i wkurzające. Poniekąd sam sobie zgotowałem taki los. Liczyłem na to, że w miarę czasu to wszystko ucichnie. Zaraz po gali polecieliśmy do Polski.

Janette

W głowie miałam jedną myśl: za miesiąc koniec trasy. Tata nareszcie będzie w domu. Megan dzisiaj zaproponowała żebyśmy poszły na imprezę, ale ja odmówiłam. Pamiętając o wydarzeniach z ostatniej oraz o tym co się potem działo, wolałam odpuścić. Wieczorem przyjechała Vicky.

- A co Ty w domu? - spytała zaskoczona - myślałam, że Cię nie zastanę.
- Wolę się nigdzie nie ruszać.
- No co Ty! Idź na jakąś imprezę. Baw się, szalej. Póki Jareda nie ma, bo on to Cię nigdzie nie puści, bo boi się spuścić Cię z oczu.
- Taa i dlatego jest ciągle w trasie - uśmiechnęłam się sztucznie.

- Czemu nie wychodzisz nigdzie?
- Byłam na jednej imprezie niedawno. Skutki były fatalne. Wolę nie ryzykować, że tata wyrzuci mnie z domu albo, że wyląduję we Francji.
- Aż tak ostatnio poszalałaś - pokiwała głową.

- Niestety.
- To dobrze robisz. Siedź w domu, z Jaredem lepiej nie zaczynać.
Resztę wieczoru spędziłyśmy oglądając jakąś komedię, która poprawiła nam humor.

Jared

Byliśmy w Paryżu. Mama akurat też, więc się z nią spotkałem, bo by mi tego nie wybaczyła.

- Co u Janette? - spytała, gdy byliśmy akurat w restauracji.
- Nic. Chodzi do szkoły, uczy się - odpowiedziałem na jej pytanie, które mnie zdziwiło. Skoro zaczynała ten temat, to wiedziałem co zaraz będzie.
- Ukrywałeś ją tyle czasu, a teraz wystawiłeś ją światu na talerzu - wiedziałem, że nie odpuści.

- Mamo, ona jest prawie dorosła.
- Prawie - podkreśliła.

- Nie miałbym siły jeździć do Kansas nadal. Mieszka w Los Angeles i tak jest lepiej, a przede wszystkim dużo prościej - powiedziałem spokojnie.
- Dla Ciebie.

- Dla nas. Błagam Cię przestań, nie mam ochoty się kłócić.
- Przepraszam, nie chciałam Cię zdenerwować - pogłaskała mnie po ramieniu.
- A tak w ogóle to od kiedy Ty się nią tak przejmujesz? - spytałem z ironią.
- Przecież to moja wnuczka.
- Naprawdę? Jakoś mi się nie wydaje. Przestała nią być kilkanaście lat temu.
- Jared to nie tak...
- A jak?! Proszę wytłumacz mi.

- Nie mogę, nie teraz.
- Jak to nie możesz? Jak nie teraz to kiedy? - podniosłem głos, lecz momentalnie się uspokoiłem.
- Synku...

- Nie. Mam dość na dzisiaj - wstałem i wyszedłem. Zawsze, gdy zaczyna się temat Janette kłócimy się i nie mam pojęcia dlaczego. Po spotkaniu z Constance wróciłem do hotelu. Zaraz po wejściu do pokoju przyszedł Shannon.
- Widzę nie w humorze. O co znowu poszło? - zapytał.

- Janette, standard. Chyba nigdy nie zrozumiem o co jej chodzi. Chciałbym żeby kiedyś mi to wytłumaczyła, ale wątpię czy się doczekam - położyłem się na łóżku.
- Racja. Emma miała jakąś sprawę do Ciebie.
- Później, teraz nie mam siły na nic.
- Jak chcesz - wyszedł, zostawiając mnie samego.

Po paru koncertach we Francji, Austrii, Niemczech i Belgii wróciliśmy do USA na ostatnie, które odbywały się w Nowym Yorku. 300 koncert na który zrobiliśmy live stream na VyRT był niesamowitym doświadczeniem. Sam VyRT był inspirującym przedsięwzięciem. Postanowiłem na koncert ściągnąć Janette. Podobało jej się to całe zamieszanie przed występem, tym bardziej że byliśmy podekscytowani tym, że będą to oglądać ludzie na całym świecie. Rano pojechaliśmy na próbę. Zanim ją zaczęliśmy było południe. To była wina Shannona i Janette, ale nikt nie robił o to większej afery.

- A jak skończymy grać, będzie takie wielkie BOOM i znikniemy jak Copperfield - powiedział Shannon do Janette.
- Zwierzak Twój mózg zrobił wielkie BOOM i to dawno temu - rzucił Evan, który akurat koło nas przechodził.
- Źle kiedyś skończysz.
- Czemu grozisz naszemu uroczemu blondynowi? - zjawił się Tim.
- Miałeś iść się przebrać - Janette spojrzała na Shannona. 

- Właśnie - potwierdziłem.
- Cholera, rzeczywiście.
- A mówiłem, że już dawno zrobił BOOM - zaśmiał się Evan i zaczął uciekać przed moim bratem. Zostawiłem Tim'a z Janette i sam poszedłem się przebrać. Po drodze minąłem się z Braxtonem.
- Ej Jared, Janette jest tutaj? - spytał.
- Na backstage'u z Tim'em.

- Dzięki - uśmiechnął się przelotnie i poszedł. Co ten młody kombinuje. Szybko się przebrałem, bo za parę minut mieliśmy zaczynać. 
- Braxton, gdzie powinieneś być teraz? - spytałem podchodząc do niego, Tim'a i Janette.
- ?? - zmarszczył brwi, Tim zakrył oczy dłonią i zaczął się śmiać. 

- Do keyboardu gówniarzu, a nie tu dziewczynę bajerujesz! - ryknął gitarzysta. Próbował być poważny, ale po chwili wybuchł śmiechem, a my razem z nim.
- Jared powinniście już zacząć - powiedziała poważnie Emma.
- 2 minuty w tą czy w tą nie zrobi nikomu różnicy - puściłem jej oczko - Panowie możemy? - spojrzałem na chłopaków.
- Powodzenia - Janette pocałowała mnie w policzek.
- Ej, a ja? - spytał oburzony Olita.

- I ja - zawtórował Tim.
- Oraz my - przyszedł Shannon z Tomo. 

- Jeszcze ktoś? 
- Evan - powiedziałem.
- Co ja? Ja jestem niewinny. Nic nie zrobiłem.

- Idźcie już.
- Robi się - powiedział Evan i zaczął grać Escape, a po chwili dołączył do niego Shannon.
Wychodząc na scenę towarzyszyło mi to samo uczucie co zawsze, że robię to co kocham. Był do najdłuższy koncert jaki kiedykolwiek graliśmy i zarazem jeden z lepszych, które udało nam się zagrać.

Janette

Dzisiaj miał się odbyć ostatni koncert. Wysęp akustyczny w Kościele św. Piotra w Chelsea. Był chórek dziecięcy i orkiestra. Cały dochód miał być przeznaczony na pomoc dla Haiti. Stałyśmy z Emmą z boku i przyglądałyśmy się. Było mi zimno, a na sobie miałam bluzkę na ramiączkach i sweterek. 

- Masz - podała mi marynarkę.
- Taty? Zabije mnie.
- Ciebie? Żarty sobie ze mnie robisz chyba. Zakładaj - uśmiechnęła się.
Po chwili chłopaki zeszli ze "sceny".
- Zimno Ci? - spytał tata.

- Aż tak to widać?
- Masz czerwony nosek. Jak będziesz chora, to nigdzie ze mną nie pojedziesz.
- A gdzie mam z Tobą jechać?

- Tajemnica. Czas na ostatnią piosenkę - uśmiechnął się i poszedł.
- Ej no!

Wziął gitarę, powiedział parę słów, a potem usłyszałam pierwsze dźwięki "A Modern Myth". Akustyczne wykonanie było jedną z piękniejszych rzeczy. Wszyscy słuchali i chłonęli to. W końcu to była ostatnia piosenka w tej trasie i długo nie usłyszą czegoś nowego. Czułam jak łzy spływają mi po policzku. Wykonania akustyczne byłe najbardziej wzruszającą częścią koncertu. Tym razem uczucia były silniejsze, bo nie wiadomo było kiedy będzie nowa trasa o ile w ogóle będzie. Tata skończył i przyszedł po chłopaków. Spojrzał na mnie i pocałował mnie w głowę. Po występie było after party.
- Ja wracam do hotelu - oświadczyłam na samym początku.
- Czemu?

- Chyba mam dość imprez na jakiś czas.
- Ja i Tomo też nie idziemy, więc się nią zajmiemy - powiedział Shann.

- Jak Wy się nią zajmiecie, to wszyscy będziecie pijani.
- Brat nie ufasz mi - stwierdził perkusista.
- Dobra jedźcie tylko pamiętaj - pogroził mu palcem.
W hotelu wylądowaliśmy w pokoju Tomo.
- Macie jakiś plan czy mogę iść spać? - zapytałam.

- Pamiętasz jak ostatnio chcieliśmy obejrzeć ten film - Shann puścił oczko gitarzyście.
- Pamiętam - pokiwał głową.
- Co to za film? - przerwałam im.
- "The Ring"  - powiedział zadowolony Zwierzak.
- Mam oglądać horror z Wami i to jeszcze taki horror. O nie, dziękuję - szykowałam się do wyjścia.
- Obiecuję, że żaden z nas nie zrobi nic głupiego - stanął przed drzwiami.

- Nie ufam Wam, ale zgoda.
Włączyli film, a mnie przeszedł dreszcz. To był zły pomysł. Po co ja się na to zgodziłam. Oglądaliśmy w zupełnej ciszy aż rozdzwonił się telefon Shannona, a ja dostałam zawału.

- Czemu tego nie wyciszyłeś? - spytałam, gdy wrócił.
- Zapomniałem. Nie miej do mnie pretensji, to Jared dzwonił - walnął się na łóżko koło mnie, a ja się do niego przytuliłam. 
- Mówiłaś, że lubisz horrory - objął mnie ramieniem.
- Tak, pod warunkiem, że oglądam je sama.
Po skończonym filmie Shann odprowadził mnie do pokoju.
- I ja mam teraz iść spać? - otworzyłam drzwi.
- A czemu nie? Przecież Samara nie przyjdzie i Cię nie wciągnie, chociaż nigdy nie wiadomo. Dobranoc - uśmiechnął się szyderczo.

- Dzięki bardzo - mruknęłam.

W niedzielę wróciliśmy do domu. Parę dni lenistwa było miłe, ale jutro musiałam iść do szkoły.
- Wielka gwiazda chodzi do szkoły kiedy chce - powiedział ktoś przed lekcją. Znowu się zaczyna.
- A gdzie Ty tak zniknęłaś? - Meg mnie uściskała.

- Byłam w Nowym Yorku. Ostatnie koncerty na trasie, aż żal było przepuścić.
Po lekcjach poszłyśmy z Megan na kawę. Była taka jak dziewczyny z Kansas. Nie pytała o nic. Wiedziała, że kiedyś nadejdzie moment, że coś jej powiem, ale to musi potrwać. Później poszłyśmy do niej do domu. Jak zobaczyłam która jest godzina uznałam, że trzeba wracać do domu. Gdy miałam wychodzić do pokoju wszedł Rayan. 

- To pa - rzuciłam i wyszłam. Chłopak dogonił mnie przed domem.
- Może Cię podwieźć? - wskazał na samochód.
- Nie trzeba, poradzę sobie.

- Nie daj się prosić.
- No dobrze.
- Mogę o coś spytać? - spojrzał na mnie ukradkiem.

- Pewnie.
- Jesteś od tych Leto?

- Tak  - poczułam się zakłopotana.
- Przepraszam, po prostu ciężko w to uwierzyć. Jesteś inna niż myślałem - uśmiechnął się przepraszająco.
- Myślałeś, że wszystkie dzieci Hollywood są rozkapryszone i uważają się za pępek świata?
- Mniej więcej.
- Jak widzisz nie jest tak. To znaczy ja taka nie jestem.

- Bardzo mi się to podoba - puścił mi oczko.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
- Dzięki wielkie - wysiadłam.
- Polecam się.

Weszłam do domu i zostałam zasypana pytaniami od taty.
- Kto to?
- Kolega.
- Jaki kolega? - wszedł za mną do pokoju.

- Brat Megan.
- Jakiej Megan? - spojrzałam na niego jak na wariata.
- Mojej Megan, ze szkoły. Byłam dzisiaj u niej.
- Aaa . . . Czemu Cię odwiózł?
- Tato!  - zaczął się śmiać.

- Zbijam się od początku przecież - No co za człowiek i mieszkaj z takim.

***


Parę dni później zjawił się u nas Shannon.

- Młoda wyświadcz mi przysługę - zrobił maślane oczka.
- Jaką?
- Jedź ze mną na zakupy, bo samemu mi się nie chce.
- A co ja z tego będę miała? - spytałam.

- Co tylko będziesz chciała.
Zakupy z Shannonem to jest jeden wielki ubaw. Jedna pani nawet chciała nas wyrzucić ze sklepu, bo wywaliliśmy wystawę, a druga nas zwyczajnie wyprosiła.
- W ramach rekompensaty chcę kawę - zakomunikowałam.
- Starbucks? - rzucił mi pytające spojrzenie.

- Może być.
Wróciliśmy do domu w świetnych humorach mimo wszystko.
- Tato, następnym razem nie pozwól mi jechać z nim na zakupy - powiedziałam - Zostaliśmy wyrzuceni ze sklepu przez tego wariata.
- To nie moja wina - powiedział oburzony.
- A czyja? Może moja, co?
- Dobra skończcie - przerwał tata - Wiecie co jutro jest?

- Urodziny mamy - powiedział Shann.
- Mnie w to nie mieszajcie - powiedziała, idąc do kuchni w poszukiwaniu jedzenia.
- W sumie to masz rację.
- A przyjeżdża na święta? - zapytałam.
- Nie.
- Serio? - wychyliłam się przez ścianę. Shannon wybuchł śmiechem, a tata tylko się uśmiechnął i pokiwał głową. Ucieszyłam się, że babcia nie przyjeżdża, bo to oznaczało spokój. Wieczorem ubierałam choinkę i Shann zadeklarował się, że mi pomoże.

- Masz u siebie?
- Nawet łajza nie kupiła, bo całe święta spędzi u nas, a potem wyjeżdża - odpowiedział mi tata.
- Ale Ty upierdliwy jesteś.
- Też Cię kocham - przesłał mu buziaka. Takie zachowanie u nich było normalne, więc się przyzwyczaiłam.

W Boże Narodzenie rano tata dał mi kopertę zawiązaną czerwoną wstążką. Otworzyłam w środku był bilet na samolot.
- Indie? - uniosłam brew do góry.
- Jedziesz ze mną do Indii. . . jutro - dodał po chwili. Shannon zaczął udawać, że tańczy tak jak Ci w bollywoodzkich filmach, a ja spadłam z kanapy ze śmiechu. Filmy z Bollywood były genialne. Chciałam kiedyś odwiedzić ten kraj, ale nie przypuszczałam, że to nastąpi tak szybko.
- Ale jak to jutro? - ocknęłam się.
- Mówiłem Ci żebyś jej wcześniej powiedział, to nie.
- To miała być niespodzianka.
Patrzyłam na ten bilet i odpłynęłam. Po obiedzie poszliśmy na spacer. Wróciliśmy do domu wieczorem. Poszłam się spakować, po paru minutach przyszedł Shannon.

- Nie przeszkadzam? 
- Nie, co tam?
- Jutro wyjeżdżacie, a Jared ma jutro urodziny. Musimy zrobić tak żeby nie poszedł spać przed północą, bo mam dla niego tort.
- Spoko zrobi się jakoś - włożyłam do walizki kolejne ubrania.

Oglądaliśmy jakiś beznadziejny film w telewizji. Shann zniknął. Spojrzałam na zegarek było 5 minut po północy.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknął. Zaśpiewaliśmy mu 100 lat okropnie przy tym fałszując.
- Jesteście niemożliwi - popatrzył na tort i zdmuchnął świeczki. 

Zjedliśmy po kawałku i poszliśmy spać. Wstałam bardzo wcześnie rano. Nie lubiłam się spieszyć przed wyjazdem. Poszłam do kuchni i zastałam tam tatę.
- A Ty już wstałeś?
- No ba! Lepiej wszystko powoli ogarnąć.
- Święta racja - upiłam łyk mojej kawy - kto jeszcze z nami leci? - spytałam.
- A skąd taki pomysł?
- Bo dobrze Cię znam, więc? - uśmiechnęłam się.

- Jamie i Rob.
- Ooo - na samo wspomnienie o chłopakach przypomniało mi się jak siedziałam z nimi zaraz po wypadku, gdy wróciłam już do Los Angeles.
Poszłam z powrotem do swojego pokoju żeby się ubrać, gdy skończyłam na zegarze była 6:50. Z tego co pamiętałam około 7 mieliśmy jechać na lotnisko. Na miejscu czekali już na nas chłopaki. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do odprawy. Usiadłam na ławce koło Jamie'go.
- Ile trwa lot? - spytałam.

- Oj nie chcesz wiedzieć - Rob się do nas przyłączył.
- Około 15-16 godzin - powiedziałam tata.

- Matko Boska - złapałam się za głowę.
- Mówiłem Ci, że wolisz nie wiedzieć - zaśmiał się Babu.

W czasie lotu oczywiście się nie nudziliśmy. Stewardessa przymknęła oko na nasze zachowanie.
- Stanowczo za dużo kawy - stwierdził Jamie.

- Tak - odpowiedzieliśmy we trójkę jednocześnie i wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.  
Resztę lotu praktycznie przespaliśmy. Na lotnisku pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zegar, a raczej godzina, która na nim widniała.
- 13:42?
- 27 grudnia - w tym momencie dotarło do mnie, że minęła tak jakby doba.
- Plan jest taki: jedziemy do hotelu, a wieczorem na imprezę - powiedział tata.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, gdy byłam już w swoim pokoju to prysznic. Wieczorem poszliśmy na owe przyjęcie. Było tam kilkoro znajomych taty m.in. Sian Bentson, Chareau i Priya Sachdev
 i parę innych osób. Impreza nie trwała zbyt długo.

Bole Chudiyaan Bole Kangana  - ♫

Następnego dnia w południe udaliśmy się do Agry, a konkretnie Red Fort. Podróż pociągiem trwała 3 godziny. Fort był jednym z najpopularniejszych obiektów turystycznych w Delhi, gdy weszliśmy do środka widok był imponujący.

- Jest symbolem uzyskania niepodległości w 1947 roku i jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO - powiedział tata.
- Niczym Wikipedia - zaśmiałam się.
W Forcie były dwa muzea. Postanowiliśmy zobaczyć oba, gdy wracaliśmy na ścianie zauważyłam zloty napis.

- "Jeśli raj na ziemi jest, to tutaj jest..."
- Skąd znasz hindi? - ten człowiek coraz bardziej mnie zaskakiwał.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz - puścił mi oczko.
Zjedliśmy obiad i ruszyliśmy do Tadż Mahal. Gdy przeszliśmy przez bramę, zamurowało mnie. Mauzoleum było jednym z piękniejszych miejsc w Agrze. 

- Świątynia Miłości - szepnęłam.
Wnętrze budynku było w znacznej większości pokryte złotem i kamieniami, a kopuła zapierała dech. Szłam i rozglądałam się.

- Następny fanatyk sztuki - powiedział Rob, na co dostał kuksańca w bok.
- To jest majstersztyk architektury indyjskiej.
- Ależ oczywiście - zaśmiał się.

Był już prawie wieczór, gdy wróciliśmy do hotelu. Położyłam się na łóżku i nie miałam najmniejszej ochoty się z niego ruszyć. Moje postanowienie zostało zmienione godzinę później, gdy oświadczyli mi, że mam 20 minut aby się przebrać, bo idziemy na miasto.
- Jak zwykle z aparatem - spojrzałam na Babu.

- Kolejne zdjęcia do albumu, co nie Jared?
- A jak! Nawet sobie sprawy nie zdajesz, ile ich jest w domu, których nie widziałaś.
Miejsce do którego poszliśmy było bardzo klimatyczne. Zajęliśmy stolik na zewnątrz. Mieszkańcy bawili się i tańczyli.
- Chodź - Robert złapał mnie za rękę.

- Nie, nie, nie - zaprotestowałam.
- Słyszałem, że podoba Ci to jak tańczą.
- Tak, ale ja nie umiem.
- To nie ma znaczenia, chodź.

- No idź żesz - ponaglił mnie tata.
Wstałam i weszliśmy na parkiet.
- I co teraz? - oparłam ręce na biodrach.
- Oglądałaś filmy, więc zamknij oczy i przypomnij sobie jak to wyglądało. Daj ponieść się muzyce - spojrzałam na niego niepewnie, ale wykonałam polecenie. Spojrzałam wstecz pamięcią na te wszystkie filmy, które widziałam i zaczęłam się ruszać, licząc, że nie zrobię z siebie idiotki.
- Skąd umiesz tańczyć? - zapytałam, gdy wracaliśmy do stolika.
- Też oglądałem filmy - uśmiechnął się podstępnie.
Wróciliśmy do hotelu, a ja momentalnie zasnęłam. Rano mieliśmy lecieć do Jaipuru. Wybraliśmy ten środek komunikacji, bo było znacznie szybciej. Najpierw poszliśmy do Pałacu Wiatrów oraz Pałacu Miejskiego. Następnie odwiedziliśmy Fort Amber i Nahargarh. Było południe, gdy pociągiem ruszyliśmy do Pushkar. Podróż trwała niecałe 2 godziny. W Pushkar nie spędziliśmy zbyt dużo czasu, ale to co tam zrobiliśmy miało ogromne znaczenie dla nas wszystkich. Wieczorem dotarliśmy do Jodhpuru. Miasto było położone na pustyni Thar. Widok jaki rozpościerał się poza budynkami był niesamowity. Rano, po śniadaniu wybraliśmy się do Twierdzy Mehrangarh, a potem do Pałacu Umiad Bhawan. Po południu udaliśmy się jeszcze w parę miejsc, a wieczorem polecieliśmy do Goa, gdzie mieliśmy spędzić Sylwestra. Na miejsce dotarliśmy w środku nocy. Ilość kawy, którą wszyscy wypiliśmy dała się nam we znaki i nikt nie mógł spać. Z samego rana poszliśmy zobaczyć miasto. Po powrocie do hotelu otworzyłam walizkę i zastanawiałam się co założyć. Zdecydowałam się na kremową sukienkę, jasne baleriny i dłuższy biały kardigan. Nie wiem po co ją wzięłam, ale dobrze że ją miałam. Rozpuściłam włosy i byłam gotowa.
- Janette - usłyszałam głos taty.

- Już idę - wyszłam z łazienki.
Na imprezie była Sian, koleżanka taty. Po przywitaniu się z nim, skierowała swój wzrok na mnie.
- To ona? - spytała z niedowierzaniem.

- Urosła trochę - uśmiechnął się tata. Nie wiedziałam o co im chodzi.
- Jared, bo wprawiamy ją w zakłopotanie. Pewnie mnie nie pamiętasz, ale miałam okazję Cię poznać parę ładnych lat temu.

- Przykro mi.
- Nie szkodzi.
Nie było jeszcze północy, a ja marzyłam żeby położyć się do łóżka.

- Wypij - Jamie podsunął mi kieliszek.
- Co to?
- Ile Ty pytań zadajesz. Po prostu wypij - przechyliłam kieliszek.

- Ej dobre. Ja chcę jeszcze - poprosiłam.
- Jared mnie zabije, ale OK.
Wypiłam już kilka kolejek tego trunku i stwierdziłam, że ten kto to wymyślił był mistrzem. Do hotelu wróciliśmy rano, a Nowy Rok powitaliśmy na plaży. Mało brakowało, a powitałabym go w morzu, dzięki chłopakom oczywiście. Obudziłam się w południe przez słońce, które świeciło mi wprost na twarz. Poczułam silny ból głowy. W tej chwili człowiek, który skonstruował tego drinka przestał być moim mistrzem. Zasłoniłam okno i usiadłam na łóżku. Byłam przekonana, że chłopaki nadal śpią, więc poszłam do łazienki. Wychodząc spod prysznica, usłyszałam Jamie'go.
- Nie krzycz, proszę Cię to znaczy nie mów tak głośno. 

- A ja Cię proszę żebyś się nie ubierała.
- Pomarzyć zawsze możesz - pokazałam mu język.
- Widzę, że kac obecny. Chodź na śniadanie.

- Jak się ubiorę, to zejdę.
- Tylko nie do jutra - rzuciłam w niego poduszką.
Zeszłam do hotelowej restauracji po paru minutach.

- Młoda pamiętasz jak wyglądał Tomo i Shannon dwa dni po jego ślubie, gdy wypiliście tą nalewkę? - zapytał tata.
- Pamiętam.
- No to teraz wyglądasz tak jak oni.

- Ha ha ha, bardzo śmieszne - na jego twarz wkradł się głupi uśmiech.
Po chwili dostaliśmy jedzenie.
- Jedz.
- Nie chcę - odpowiedziałam.
- Nie drażnij mnie tylko jedz. Będziemy tu siedzieć dopóki nie zjesz, a jak nie zjesz to Cię tu zostawię.
- Proszę bardzo - założyłam ręce na piersi.
- Jaka Ty uparta jesteś - jęknął.

- Jared, a kto jest równie uparty? - spytał Babu.
- Greenwood nie wymądrzaj się.
- Mam rację. Oboje jesteście tacy sami.

- Właśnie - potwierdził Jamie.
Spojrzałam na talerz i doszłam jednak do wniosku, że jestem głodna.
- Czyli nie chcesz tu zostać? - spytał tata, gdy włożyłam jedzenie do buzi. W odpowiedzi pokręciłam głową.
Po śniadaniu wróciłam do pokoju. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Poszłam do taty, akurat rozmawiał przez telefon.
- Shannon chcesz porozmawiać ze swoją uroczą, skacowaną bratanicą? Już Ci ją daję - podał mi telefon.
- Hej Shann.

- Aż tak wczoraj zabalowałaś?
- Tak wyszło.
- Caroline przestań na chwilę. Młoda jest tam coś ciekawego?

- Żadnej drugiej Caroline nie ma, ale architektura dość interesująca - zaśmiałam się.
- Wróć do domu, to się policzymy.
- Grozisz mi?

- Tak. Daj mi Jareda - dałam tacie telefon. Po chwili skończył rozmawiać.
- Chodźmy gdzieś, bo mi się nudzi.
- No dobra, ale muszę się przebrać.
- To ja czekam w recepcji - wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie po rzeczy i zeszłam na dół.


We wtorek wróciliśmy do domu. Temperatura w Los Angeles była znacznie niższa, więc moje szorty zrobiły sensację na lotnisku.

- Nie będzie Ci zimno? Może się przebierz.
- Wytrzymam.

W domu byliśmy popołudniu.
- A Shannon wrócił już?
- Nie wiem nawet, zadzwoń.
- Wykluczone. Powiedział, że się ze mną policzy jak wrócimy do Los Angeles.

- To było się nie odzywać.
- Nie miałam pojęcia, że to tak zadziała - zrobiłam niewinną minkę.
- Z dziećmi to tak zawsze. Zrobicie coś czego nie powinniście, a potem są problemy. Najgorsze jest to, że wcale nad tym nie myślicie.
Wiedziałam dobrze o czym mówi. Nadal żałowałam tego, że wzięłam tą kokainę od tego chłopaka, ale nie mogłam cofnąć czasu. Trzeba było jakoś z tym żyć.

________________________________________________________________
Hello.

Nie wiem jakie będzie Wasze zdanie na ten temat, ale podoba mi się ten rozdział. Wiem, że jestem skromna.
Wiem, że Claudia nie będzie zadowolona z załączonych linków, ale nie zrobię nic z tym.
Jest Rayan, Braxton co poniektórzy będą zadowoleni :)
Postanowiłam dodać tu tą bollywoodzką muzykę, bo lepiej się wczuwa w klimat. Pisząc te sceny na okrągło słuchałam takich piosenek, a że prywatnie je uwielbiam, więc pisanie tego było czystą przyjemnością.

A tak odchodząc od tematu opowiadania. Data premiery nowego singla ogłoszona, więc nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na niego, a potem na płytę! *__*

Pozdrawiam. 


10 komentarzy:

  1. I masz absolutną rację że ci się podoba bo jest świetny !
    Poruszyłaś w drobnym stopniu wątek mamy Janet więc mam nadzieję że już nie długo wyjawisz nam całą tajemnice. :)
    W mojej głowie uknuł się zarys tego co się stało z Jennifer,a więc słuchaj: to było tak że one urodziła Jannet,zapadła a depresję po porodową i się zabiła i przez Constace burzy do Jann. bo to tak jakby przez to że się urodziła,a jak nie chodzi o to to ja już nie wiem o co,ale proszę Cie wyjaw tą tajemnicę.
    Koniec trasy,więc Jared teraz będzie więcej czasu zajmował się córką przez co będzie w stanie jej ponownie zaufać,widać że się dziewuszka z tym męczy.
    Ciekawi mnie czy rozwiniesz jakiś mały romansik pomiędzy Jannet a Rayanem,w sumie taki flircik mikomu jeszcze nie zaszkodził.No dobra Jared już do końca osiwieje jak się o tym dowie ale taka rola rodzica.
    Tak więc czekam na następny i życzę weny !
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbliżamy się powoli do wyjaśnienie tego. Wszyscy robię rozkminę co się stało z Jennifer. Nie powiem Ci czy dobrze myślisz, ale naprawdę niedługo wszystko będzie jasne :)
      Męczy się, ale jak nie myślała to sama jest sobie winna niestety.
      Nie wiem czy on by to wytrzymał, że jego córka z kompletnie obcym chłopakiem się spotyka i bóg jeden wie co robią, ale w związku z tym też już mam plany :)

      Usuń
  2. świetny rozdział, dużo szczegółów, fajnie się go czyta :) czekam na c.d. ...na akcje z Rayanem ;) no i w końcu Jared i Shannon są po trasie i bedą siedzieć w domu to będzie sie dużo działo :D pozdr Alice_30MARS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rayan. . . ciśnie mi się żeby wyjaśnić czy będzie coś, ale nie powiem.
      No będzie się troszkę działo :)

      Usuń
  3. hej ;D No, no, no mamy w końcu coś o tajemniczej rodzicielce Janette. Ciekawie się zapowiada ciąg dalszy. Podobała mi się ta scena z grą na pianinie! Sama jestem zakochana w tym instrumencie i chciałabym kiedyś grać a jak nie ogarnę, to i tak kupię sobie pianino :) Oczywiście koniec trasy oznacza więcej czasu Jareda z Janette, co nie koniecznie może okazać się dobre, bo wiesz co mówią? Nadgorliwość bywa czasem gorsza od faszyzmu:P Skąd to powiedzenie nie mam pojęcia, ale słyszę je od lat. W każdym razie wracając, muszę przyznac że rozbawiła mnie scena przed koncertem w NYC i te całusy, oj Jared, no kochany z niego papa :) I tekst: Shannon chcesz porozmawiać ze swoją uroczą, skacowaną bratanicą? Już Ci ją daję - dobił mnie i w ogóle ta akcja. Cieszyłam się jak mało kiedy, w tym rozdziale. No i jeszcze jedno! Wycieczka do Indii :D boski prezent!I fajnie że napisałaś coś więcej a nie tylko, że pojechali, zwiedzili i wrócili, wiesz co mam na myśli? xD Tak więc, wyszedł ci ten rozdział bardzo fajnie. Wierz mi, od razu widać jak autor piszę z werwą czy czymś tam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście też chciałabym grać, ale nie mam takiej możliwości niestety.
      Fakt, Jared jest bardzo opiekuńczy, ale ona jest do tego przyzwyczajona, więc może jakoś to będzie.
      Indie... też chciałabym tam kiedyś pojechać. Dobrze mi się to wszystko pisała, bo jestem zafascynowana tym krajem i jego kulturą, więc to była czysta przyjemność :)
      Tak, tam wiem o czym mówisz. Doszłam do takiego momentu, że będę się zatrzymywała na dłużej przy pewnych sytuacjach. W końcu nie można przez całe opowiadanie robić ciągłych przeskoków :)

      Usuń
  4. Matko, to ja u Ciebie nie komentowałam?! Czemu nie krzyczysz?! :P
    Dziadu to ma faktycznie gadkę jak mało kto :D Kocham te rozmowy, jak on ja poucza, a ona coś odwala. To takie lovely <3
    O, Janetta umie grać, no proszę, proszę :D Może niedługo na perkusji się nauczy, huh? To by było ciekawe ;)
    "- Do keyboardu gówniarzu, a nie tu dziewczynę bajerujesz! - ryknął gitarzysta. " - genialny tekst :D <3
    I ta wycieczka... no, no, nie spodziewałam się czegoś takiego :D Tak... niespodziewanie, o. Ale to w końcu niespodzianka. ;)
    Dziadu jak zwykle, chodząca encyklopedia :D
    Idzie przeżyć te linki, wystarczy po prostu dodać trochę opisów.
    Oby kolejny Ci szybciutko poszedł i żebyś znalazła na niego czas <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już przestałam prosić o komentarze :P
      *__* Czym dalej te gadki będą ciekawsze.
      Perkusja, zobaczymy... :)
      Jestem cienka w opisach, ale postaram się.
      Damy radę <3

      Usuń
  5. Mnie także podoba się ten rozdział, skromnisiu.


    Tak swoją drogą to czy pani marzeniem panno Janette też jest wybranie się do Indii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że Ci się podoba :)
      A owszem, stąd ten wyjazd.

      Usuń