5 lutego 2013

20. "Matko Boska Chorwacka..."

Jared

Dobrze, że do końca trasy jest bliżej niż dalej. Wszyscy są już porządnie tym zmęczeni. Również Janette, ale ją bardziej wykańczają pożegnania. Jeszcze trochę i to się skończy do czasu nowej trasy, ale ona pójdzie na studia, zajmie się swoim życiem więc nie będzie tego odczuwać. Pocieszać się zawsze można, pomyślałem. Mieliśmy tydzień przerwy pomiędzy koncertami na Filipinach i Węgrzech, więc wróciłem do domu. Janette spała, a Rose robiła właśnie obiad.
- Dzień dobry - powiedziałem, wchodząc do kuchni. Kobieta aż podskoczyła - przepraszam nie chciałem Pani wystraszyć.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się przyjaźnie - Janette nie mówiła, że Pan przyjeżdża.
- Bo nie wie, ale przeważnie tak jest, że gdy mamy jakąś dłuższą przerwę, to wracam do domu. A jak tam młoda nie sprawia problemów?
- Nie, jest grzeczna. - Nie zawsze. - Siedzi w domu całymi dniami.
- Nie wychodzi nigdzie? - zszokowało mnie to trochę.
- Gdy ja tu jestem nie. Odnoszę wrażenie, że się boi chyba. Hollywood to duży świat - podała mi talerz z zupą, widząc moją minę dodała - nie ma tam niczego, czego nie mógłby Pan zjeść.
Zjadłem i poszedłem obudzić moją księżniczkę.
- Wstawaj - szepnąłem jej do ucha.
- Nie.
- Jak to nie. To ja przyjeżdżam do domu, a Ty co? - otworzyła oczy i się podniosła. Miała rozczochrane włosy, wyglądała uroczo.
- Dawno przyjechałeś? - ziewnęła.
- Nie.
Normą było, to że opowiadałem Janette praktycznie każdy koncert. Zawsze mnie o to prosiła. Słuchała z wielką uwagą, tego co mówię.
W czwartek postanowiłem ją wyciągnąć do miasta na lunch.
- Nie chce mi się.
- Janette nie marudź, ile Ty masz lat.
- Ja nie chcę - znowu zaprotestowała.
- Wiem, że się boisz, ale tego nie da się zmienić. Nic nie poradzę, że jestem sławny i Ty tak jakby też będziesz. Chyba, że wolisz się ukrywać przez jeszcze parę lat.
- Nie chcę, ale ja nie wiem czy dam sobie z tym radę.
- Jeśli nie chcesz iść, to nie musisz. Chciałaś zamieszkać w LA, wiesz z czym to się wiąże. Będziesz chodziła tu do szkoły. Tego się nie da uniknąć - odetchnęła głęboko.
- Dobra to chodźmy, tylko się przebiorę.
- Jesteś tego pewna? - krzyknąłem za nią.
- Nie, ale to kiedyś musiało nadejść.
- Poradzi sobie, przecież to moja krew - powiedziałem do siebie.
Janette zeszła po 15 minutach.
- Jestem gotowa.
- Ładnie wyglądasz.
- Nie podlizuj się - po kim ona to ma, ja taki nie jestem.
Będąc na Melrose Avenue w knajpce nie wzbudziliśmy zainteresowania.
- Widzisz nie jest tak źle.
- Powiedzmy, ale możemy już wracać? - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Dobrze, chodźmy - zapłaciłem i poszliśmy do samochodu. Oczywiście nie obyło się bez zdjęć.
Wieczorem umówiliśmy się z chłopaki, że pójdziemy do restauracji.
- Młoda, a może pójdziesz z nami? - spytał Shannon.
- Nie, dziękuję - odpowiedziała.
- Zostaw ją. Ma dość na dzisiaj. Byliśmy w południe na mieście.
- Są postępy - brat pokiwał głową.
- Idźcie już - włączyła telewizor. 

- Czemu ma taki wisielczy humor? - rzucił perkusista, gdy jechaliśmy samochodem.
- To jest dla niej nowa sytuacja. Musi się przyzwyczaić. Za jakiś czas będzie zachwycona, jak na razie jest przerażona.
- A jak się nie przyzwyczai, to co wtedy?
- Nie mam pojęcia - wzruszyłem ramionami.
Następnego dnia rano zastałem ją w kuchni. Siedziała przy laptopie. Nawet nie zauważyła, że wszedłem.
- Kurwa, zaczęło się.
- Co się zaczęło? - spytałem, ignorując niecenzuralne słownictwo, a ona aż poskoczyła. Spojrzała na mnie uważnie - Hmmm?
- Posłuchaj: "Jared Leto z tajemniczą brunetką. Tożsamości dziewczyny nie znamy, bo widzimy ją po raz pierwszy. Wygląda dość młodo..." - spojrzała na mnie z nad laptopa. Usiadłem na przeciwko niej, skrzyżowałem ręce i podparłem nimi brodę. Była na mnie zła, a ja w głębi ducha pękałem ze śmiechu, ale wiedziałem, że zaśmianie się w obecnej sytuacji będzie rzeczą niestosowną.
- Mam nadzieję, że kiedyś przywykniesz. Kochanie nie złość się - podszedłem do niej - nie wiedzą kim jesteś i się tego nie dowiedzą, bo nie mają skąd. Patrz - wskazałem na zdjęcia - przynajmniej ładnie wyszłaś - uśmiechnąłem się, a ona ukryła twarz w dłoniach.
- Nie potrafię być na Ciebie zła nawet.
- A czy to moja wina? W tej sytuacji lepiej wcześniej niż później. Był taki czas, że nie przeglądałaś takich portali, po co na nie wchodzisz? - zamknąłem laptopa.
- Bo są tu rzeczy o których mi nie mówisz.
- A konkretnie o co Ci chodzi?
- Katharina Damm czy jak jej tam jest.
- O nią Ci chodzi. Nie ma o czym mówić, to nic poważnego.
- Bardzo rzeczowo je traktujesz - pokręciła głową.
- Do niczego ich nie zmuszam. Same się na to godzą - młoda pokiwała głową nic więcej już nie mówiąc.
Usłyszałem dzwonek mojego telefonu, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć.
- Trzymaj - Janette podała mi BB.
- Dzięki. Słucham - odebrałem połączenie.
- Dzień dobry mówi Dyrektor... - jezuu kolejna.
- Dobrze przyjedziemy, do zobaczenia. Młoda zbieraj się jedziemy do szkoły.
- Po jaki . . . po co? - spytała.
- Pani Hudson chce nas widzieć - wzruszyłem ramionami - idź się ubierz, tylko się pospiesz.
- Jak się spóźnimy nic się nie stanie, nie marudź.
W szkole byliśmy przed 14.
- Zapraszam - powiedziała kobieta. Miała na oko 36 lat, ale jej krótka spódnica i szpilki robiły swoje, więc wyglądała dużo młodziej.
- Słucham o co chodzi - siadłem w fotelu.
- Przepraszam, że Państwa ściągnęłam, ale chodzi o Janette i jej naukę tutaj - byłem ciekaw o co jej chodzi - uczyłaś się w Colorado i Kansas. Tam system nauczania był inny niż u nas. Według tego wszystkiego czego się dowiedziałam jesteś o rok do przodu w nauce. Wiem, że brzmi to irracjonalnie, ale z tego wszystkiego tak wynika. 
- I tak nie za bardzo rozumiem.
- Został Ci tylko rok liceum. Nie będziemy robić zamieszania i  przenosić Cię już do innej klasy. Będziesz chodziła z młodzieżą w Twoim wieku, ale na koniec roku możesz napisać A-levels. Wiem, że to jest skomplikowane, sama się nadal zastanawiam jak to jest możliwe. Decyzja należy do Ciebie. Będziesz miała trochę więcej nauki, ale co za tym idzie rok wolnego.
- Mam jakiś czas do namysłu? 
- Tak, ale najpóźniej do października. Równie dobrze możesz chodzić te dwa lata do szkoły, to w niczym nie przeszkadza, ale nie oszukujmy się wiadomo, że każdy uczeń woli spędzić mniej czasu w szkole. To mój numer, jakbyś miała jakieś pytania, to zadzwoń - uśmiechnęła się do nas przyjaźnie.
- Dobrze, dziękuję bardzo.

- Fajna ta babka - powiedziałem do córki, gdy wróciliśmy do domu.
- Co mam robić?
- Mnie o to pytasz? Twoje życie, Ty o nim decydujesz - nadal była zbita z tropu.
- Skoro już ten jeden rok nauki mam za sobą, nie wiadomo jakim cudem, to po co męczyć się jeszcze raz - powiedziała po długiej chwili.
- No i prawidłowo.
- Ale jeszcze się nad tym zastanowię - zacząłem się śmiać. Jest zdecydowana, ale musi to przemyśleć.
W sobotę wieczorem polecieliśmy do Europy. Międzyczasem dostałem sms'a od Damm "co to za laska, z którą byłeś na lunchu?". Czyżby Kat była zazdrosna, przecież nic specjalnego nas nie łączyło. "Znajoma" - odpisałem jej. "A spoko, kiedy się widzimy?" - ona mnie momentami przeraża. Gdy wyszliśmy z lotniska napadła na nas chmara dziennikarzy. "Jared co to za dziewczyna?" "Kim jest ta brunetka?" i tak dalej. Janette mnie zabije chyba, pomyślałem.
- "Shannon jak się nazywa nowa dziewczyna Twojego brata?" - padło kolejna pytanie.

- Mój brat nie ma nowej dziewczyny, cześć - pomachał im i wsiadł do samochodu - Janette Cię zabije.
- Wiem.
- Jak ona do tej szkoły pójdzie to może jej ochronę załatw.
- Bez przesady, nie odizoluję jej od całego świata. To prywatna szkoła, powinna mieć spokój, a jak go nie będzie miała wtedy będę nad tym myślał - skończyłem temat.
***

Przed koncertem w Hamburgu spotkałem się z Kathariną. Nie pytała o "tajemniczą brunetkę", więc sam też nic nie mówiłem. Ona chyba traktuje bardziej rzeczowo nasz związek niż ja. Zaraz po koncercie na festiwalu w Leeds wróciliśmy do Los Angeles z powodu gali VMA. W domu byliśmy wieczorem, przez głowę przeleciała mi pewna myśl.
- Janette.
- Co?
- Nie "co" tylko "słucham" się mówi.
- Słucham Cię tato - uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie chciałbyś iść jutro ze mną, Shannonem i Tomo na galę? - spytałem delikatnie.
- Chyba oszalałeś - wytrzeszczyła oczy.
- Jeszcze nie, ale niedużo brakuje. Ja tak na poważnie pytam.
- Nie powiem żebym nie chciała, ale czy to nie będzie przesada? Ukrywałeś mnie przez 16 lat, a teraz zabierzesz mnie na galę - uniosła brwi.
- Tylko, że nikt nadal nie wie, że jesteś moją córką i jutro nikt się nie dowie.
- Ja nie wiem czy to dobry pomysł.
- O czym gadacie? - do domu wszedł Shannon.
- O jutrzejszej gali i o tym, że miałabym na nią iść - powiedziała zamyślona dziewczyna.
- Ooo super!
- Tylko jest też druga strona medalu, jak pójdę jutro do szkoły, żyć mi nie dadzą.
- Będzie dobrze. Zaufaj mi - powiedziałem spokojnie.
- Już sama nie wiem - pokręciła głową.

Janette

- Nadal nie wierzę, że tam idę - powiedziałam schodząc po schodach.
- Może nawet nikt nie zwróci na Ciebie większej uwagi - powiedział tata.
- Janette jedziesz? - ni stąd, ni zowąd wyrosła przede mną Emma.
- Zgadza się.
- Podziwiam Cię, odważna jesteś.
- Moje Panie koniec ploteczek, zbieramy się - zarządził tata.
Po drodze zgarnęliśmy Shannona i Tomo. Do Nokia Theater weszłam z Emmą i w zasadzie nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi, tak jak mówił tata.
- Ładnie wyglądasz - szepnęła asystentka.
Miałam na sobie czarne rurki, biały top, fioletową marynarkę za sprawą taty oczywiście oraz kremowe szpilki.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
Odszukałam na sali wzrokiem chłopaków. Podeszłam do nich. Żaden mnie nie zauważył do momentu, gdy stanęłam koło Tomo.
- Matko Boska Chorwacka . . . przestraszyłaś mnie. Moje biedne, stare, schorowane serce. Vicky próbuje mnie wykończyć i Ty też - zaczął płakać.
- Oj no, już - dałam mu buziaka w policzek - lepiej? - w odpowiedzi pokiwał zadowolony głową.
- Jared patrz ją jaka zadowolona, a tyle marudziła wczoraj - wujek przyciągnął mnie do siebie.
- To jest Twój świat młoda - nigdy nie wiedziałam go bardziej poważnego. Nie rozumiałam też o co mu chodziło.
- Nawet go polubiłam trochę.
- Idźcie usiąść, a ja idę za kulisy - powiedział tata.
- Czy on ma dzisiaj coś wręczać? - zapytałam chłopaków, gdy siedliśmy do stolika.
- Zapowiadać jeśli się nie mylę. Młoda pijesz coś? - spytał Shannon.
- Z Wami już nigdy - uśmiechnęłam się na samą myśl o tych czterech butelkach.
- Nie możemy ciężkiego alkoholu spożywać, bo Jared nas zabije.
- Tylko na gali, ale po niej to już co innego - puściłam mu oczko.
- Tomo słyszałeś ją?
- Aż za dobrze - poruszył brwiami.
- Patrz - Shannon wskazał na scenę. Tata stał tam z aktorką, która grała w Avatarze - Zoe Saldana. Po wystąpieniu przyszedł do nas na chwilę.
- Trzymaj - podał mi swój telefon - zaraz go zgubię, a muszę zniknąć na chwilę jeszcze.
- Opiekuj się BlackBerry to jak Twoje młodsze rodzeństwo - powiedział ze śmiechem Shannon, a tata spiorunował go wzrokiem.
Spojrzałam na wyświetlacz, na ekranie było moje zdjęcie. No bez jaj, pomyślałam. Chociaż z jednej strony to słodkie.
Po gali było after party. Chłopaki raczej żadnego nie opuszczali.
- Wracasz z Emmą czy zostajesz? - tata przyglądał mi się uważnie.
- A mogę zostać?
- Nie wiesz na co się piszesz - dziewczyna zaśmiała się pod nosem - to jadę, uważajcie na siebie.
- O co jej chodziło? - spytałam zaintrygowana.
- To jest ta część imprezy z której zdjęć nie znajdziesz w żadnej gazecie ani w internecie. Czasami dzieją się naprawdę dziwne rzeczy - odpowiedział Tomo.
- To ta część, gdzie możemy pić - powiedział po cichu Shannon i walnął mnie z łokcia.
Wypiłam z chłopakami parę drinków, tata gdzieś poszedł, więc tego nie widział. Było już dość późno, ale wszyscy nadal świetnie się bawili, chociaż część osób już dawno odpadła. Przy stoliku nagle pojawił się West.
- Siema, dobrze Cię widzieć - panowie się przywitali. Spojrzał na mnie.
- My to chyba się nie znamy - powiedział powoli.
- Raczej nie.
- Kanye - podał mi rękę.
- Janette - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do domu po 4. Faktem niesprzyjającym było to, że od 9 zaczynałam lekcje.
- Na którą masz?
- Na 9 - skrzywiłam się.
- Idź się połóż. Obudzę Cię.
Weszłam do pokoju, rozebrałam się, wzięłam prysznic. Na dworze było prawie jasno, a ja dopiero się kładłam. Tata obudził mnie przed 8. Nie miałam siły aby podnieść się z łóżka. Po 30 minutach zeszłam na dół gotowa.
- Mogę tak iść? - miałam na sobie jasne jeansy, bluzkę z krótkim rękawkiem, marynarkę i baleriny.
- Możesz - pokiwał twierdząco głową.
Zrobiłam sobie kawę i czekałam na Grega.
- Zjedź coś, a nie tylko kawa.
- Nie, bo wczoraj... to znaczy lepiej nie - wybrnęłam.
Do kuchni wszedł zaspany Shannon.
- A po co Ty żeś wstał? - spytałam.
- Właśnie.
- Chciałem zobaczyć ten uroczy, rodzinny obrazek - spojrzałam na tatę, on na mnie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Greg przyjechał. Uważaj na siebie, a jakby coś mówili, to ignoruj ich.
- Jared ona nie ma 5 lat.
- Zamknij się.
- Jak dzieci - pokręciłam głową.
- Krzywdy im nie zrób - powiedział perkusista.
- Idźcie lepiej spać. 
- Taki mamy zamiar - usłyszałam, zamykając drzwi.
- Gotowa? - zapytał mężczyzna w samochodzie.
- Można tak powiedzieć.
Zajechaliśmy pod szkołę. Poczułam lekkie przerażenie.
- Raz się żyje - wysiadłam.
- O której mam po panienkę przyjechać? - następny pomyślałam.
- Kończę przed 14 i proszę mi nie mówić per Pani.
- Jak sobie życzysz - uśmiechnął się i odjechał. 
Szłam do budynku, mijając dziesiątki osób. To nie jest mój świat. Będzie trzeba jakoś się do tego przyzwyczaić. W momencie, gdy zadzwonił pierwszy dzwonek, dostałam sms od Shanna "Jakby coś to baseballem ich ;P" - wsparcie najważniejsze. Wchodząc do sali upadł mi telefon. Podała mi go jakaś dziewczyna.
- Proszę.
- Dzięki.
- Jestem Megan - uśmiechnęła się.
- Janette. 
Zajęłyśmy miejsca koło siebie tylko w osobnych rzędach.
- Jesteś nowa prawda? - spytała ciszej, bo do sali weszła nauczycielka.
- Można tak powiedzieć.
Profesorka zaczęła czytać listę:
- Damien Kazin
- Sarah Kringel
- Janette Leto...
- Jestem - w momencie, gdy padło moje nazwisko zrobił się szum. Większość spoglądała na mnie ukradkiem. To teraz się zacznie, pomyślałam. Lekcja minęła dość szybko, ale nie odbyło się bez spięcia. Gdy chciałam wyjść z sali, zatrzymała mnie jakaś dziewczyna, która wyglądała jak barbie.
- Ej laska.
- Co laska? - odbiłam piłeczkę.
- Nazywasz się Leto?
- Tak - odpowiedziałam.
- Jesteś jakąś rodziną Jareda i . . . kurde jak ten drugi ma na imię - fan girls taty, słodko.
- Shannon - podpowiedziała jej jakaś dziewczyna.
- Jesteś rodziną Leto?
- A co książkę piszesz?
- Tak tylko pytam. Alex jestem - a czy ja Cię o to pytałam?
- Sorry, ale muszę iść, narazie.
Nie wyrobię tu chyba. Wyszłam przed szkołę i usiadłam na ławce. Może lepiej było by się ukrywać nadal. Zaczęłam bawić się moimi bransoletkami. Na jednej z nich była przyczepiona triada.
- Można? - spytała Megan.
- Pewnie - spojrzała na moją rękę, wzięła zawieszkę do ręki i się uśmiechnęła.
- Ja się nie chce narzucać, ale może Cię oprowadzić? Jak będziesz chciała, to sama mi powiesz coś, nie nalegam - rzuciła mi ciepły uśmiech.
Pokazała mi cały budynek i poszłyśmy na kolejne lekcje. Na każdej kolejnej godzinie po wyczytaniu mojego nazwiska, dało się usłyszeć "od tych Leto?", "Ci co mają ten zespół?", "30 Seconds To Mars", "Shannon i Jared Leto", "nie słyszałam nigdy żeby któryś z nich miał dziecko", "a może to ich siostra?". "którego to może być córka?". Biedny Shannon teraz jeszcze jego w to wciągnęli - uśmiechnęłam się pod nosem. Wychodząc ze szkoły, zaczepiła mnie Pani Hudson.
- Janette mogę Cię prosić na chwilę?
- Oczywiście - weszłyśmy do gabinetu.
- Siadaj. Powiedz mi jak pierwszy dzień? Nie spotkało Cię nic nie miłego? - takiej troski się nie spodziewałam. 
- W sumie to nie. Ciągle spekulują na mój temat, ale bezpośrednio do mnie nikt nic nie mówił no poza Alex, ale mniejsza o to - uśmiechnęłam się.
- Jakby coś się działo, to powiedz. Obiecałam Twojemu tacie, że nic przykrego Cię tu nie spotka.
- Potrafię sobie dać radę, proszę się nie martwić - opuściłam pomieszczenie.
Na parkingu czekał już Greg.
- Jak tam pierwszy dzień?
- Dobrze, w sumie.
Wróciłam do domu. Chłopaki leżeli sobie koło basenu, na leżakach.
- Nie za dobrze Wam czasem?
- Jesteś już. Jak było? - spojrzeli na mnie podekscytowani.
- Dobrze.
- Szczegóły poprosimy.
- Na początku było ok, ale gdy nauczycielka przeczytała moje nazwisko zrobił się szum. Potem jakaś dziewczyna się do mnie przyczepiła, ale ją olałam. Dalej znowu się zaczęło, że przecież nigdy nic nie było, że któryś z Was ma dziecko. Shannon Ty też jesteś w to wkręcony. Zastanawiają się, którego jestem córką, a może siostrą. A i poznałam jeszcze Megan, bardzo sympatyczna jest. Było w porządku  myślałam, że będzie gorzej - wypowiedziałam wszystko na jednym oddechu. - Jest coś do jedzenia? - Spytałam z nadzieją w głosie.
- Tak. Rose tu była i zrobiła obiad.
Poszłam do pokoju, zostawiłam torbę i założyłam krótkie spodenki. Zjadłam obiad i poszłam do chłopaków. Shannon stał koło basenu. Jego telefon był na stoliku.
- Ej Shanny masz coś elektronicznego przy sobie? - spytałam podstępnie.
- Nie mam, a czemu?
- A temu! - wepchnęłam go do wody.
- No żesz kurwa . . . jak Cię dorwę - krzyknął.
- To za lipiec, pamiętasz? Więc nie waż się nawet.
- Niby dlaczego? - stanął na przeciwko mnie i zaczął się przybliżać.
- Tatoo.
- Mnie w to nie mieszajcie.
- Oszczędzę Cię pod warunkiem, że zrobisz mi kawę - nie wiedziałam czy mogę mu wierzyć. Przesunęłam się delikatnie, a potem pędem rzuciłam się do domu.
- Masz - wróciłam po paru minutach z kubkiem w ręce.
- Dzięki - odstawił go na stolik. Obróciłam się do niego tyłem, a on wziął mnie na ręce i stanął na brzegu naszego basenu.
- Shannon puść mnie.
- Jesteś tego pewna? Jak sobie życzysz - poluźnił trochę uścisk, a ja zaczęłam piszczeć.
- Ej no! Obiecałeś.
- Ja? Nie pamiętam - głupio się uśmiechnął.
- Kurwa no - zakryłam usta dłonią.
- Janette hamuj się trochę co - powiedział tata.
- Przepraszam. To Twoja wina - spojrzałam na Shanna, który był rozbawiony.
- Teraz to już na pewno Cię wrzucę, bo przeklinasz.
- Shannon weź ją postaw . . . na ziemi - dodał po chwili.
- Dobra, już - postawił mnie.
- Nie odzywam się do Ciebie.
Położyłam się na leżaku i go ignorowałam. Siedziałam z nimi jeszcze trochę, ale w końcu postanowiłam pójść do siebie. Chciałam się wcześniej położyć, bo minionej nocy nie spałam za wiele, a dzisiaj wypiłam już 3 kawy. Wzięłam szybki prysznic i przed 22 już leżałam w łóżku. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Rano było bardzo ciepło, więc postanowiłam założyć sukienkę.
- No, no - tata pokiwał z uznaniem głową - rozkręcasz się.
- A jak! Wolno mi, lecę - pocałowałam go w policzek.
Dzisiaj już znacznie więcej osób zwracało na mnie uwagę, ale nie mogę przecież zabronić im patrzeć.
- Niedługo będą robić zakłady - zaśmiała się Megan.
- Powodzenia. Właściwie to czemu Ty ze mną rozmawiasz?
- Lubię Cię. A to czy jesteś sławna, czy nie jesteś nie ma znaczenia. Chodź, bo jak spóźnimy się na historię, to nam żyć nie dadzą. Mężczyzna, który uczył historii postanowił zapytać nas z wiedzy, którą już dawno powinniśmy mieć.
- Janette Leto . . . od tych Leto? - spytał.
- Jezu, Pan też? - ukryłam twarz w dłoniach, a klasa wybuchła śmiechem.
- Powiedz nam co wiesz o wojnie secesyjnej - musiałam wrócić pamięcią do Kansas. W końcu przypomniałam sobie tą lekcje i zaczęłam mówić, to co wiedziałam. Jak skończyłam wszystkie oczy były utkwione we mnie.
- Co? - wszyscy ocknęli się jak z jakiegoś amoku.
- Jestem pod wrażeniem - powiedział nauczyciel.
- Dziewczyno niezła jesteś - Meg stuknęła mnie w ramię.
Mieszkanie w internacie miało swoje wady i zalety. Po lekcjach niespecjalnie mieliśmy co robić, więc się uczyłam. Jak tata przyjeżdżał albo ja jechałam do domu, to robiły mi się zaległości, ale zawsze starałam się to nadrobić. Patrząc na tatę, wiedziałam, że do wszystkiego trzeba w życiu dojść samemu, chociaż moja sytuacja była ułatwiona, ale ja nie wiązałam z tym żadnych planów.
W środę wieczorem wpadła do nas Emma.
- Jared, internet się gotuje normalnie. Wchodziłeś na Twitter'a?
- Ostatnio w niedzielę - odpowiedział ze stoickim spokojem - Em wyluzuj, nic się nie dzieje, jest spokój.
- Niby tak.
Patrzyłam na nich. Emma zachodziła w głowę co by tu zrobić, a tata najspokojniej w świecie czytał gazetę.
- Cześć przyszywany tato - do salonu wszedł Shannon. Tata wybuchł śmiechem.
- Hej młoda.
- Nie mogę już. Wchodziłem na Twitter'a. Roi się tam od pytań i spekulacji. Wyobraźnia ludzi jest niesamowita.
- Co zamierzasz? - spytała.
- Nic. Nie jest powiedziane, że od razu muszę powiedzieć kim ona jest - wskazał na mnie - nawet mnie to bawi trochę.
- Cholera, Jared nigdy Cię nie rozumiałem - Shannon złapał się za głowę.
- Nie będzie zabawnie jak dziennikarze się jej uczepią - powiedziała poważnie Ludbrook.
- Poczekajmy jeszcze trochę, a jak się jakiś do niej zbliży, to zabiję.
Mimo, że zrobił się szum nic wielkiego ani złego się nie działo. Cieszyłam się z tego powodu, tylko niebawem zostanę sama, bo chłopaki jadą w trasę, ale może jakoś dam radę.

Chyba zacznę doceniać weekendy. Sobota i chwila odpoczynku. Było południe.
- Janette - tata wrócił.
- Dzień dobry - zeszłam na dół z tatą był jakiś mężczyzna i dwoje dzieci.
- Balthazar, to jest właśnie moja córka.
- No fakt, malutka to ona już nie jest - uśmiechnął się.
- Skarbie weźmiesz June i Cassiusa na górę? - zrobił maślane oczka.
- Nie zawracaj dziewczynie głowy dzieciakami - powiedział Getty.
- Żaden problem - wzięłam June na ręce i poszłam na górę.
Cassius dostrzegł karty na szafce.
- Mogę? - spytał.
- Pewnie. Nie wstydź się - zaczęłam łaskotać dziewczynkę.
Dzieci Balthazara były urocze. Z tego co wiedziałam miał ich czworo. Wesoła gromadka zawinęła się w południe.
- Nie wymęczyły Cie? - spytał tata.
- Co Ty, ale dobrze, że krótko tu były. A co Ty mu mówiłeś o mnie? Mam nadzieję, że same dobre rzeczy - zaśmiałam się nerwowo.
- A miałabym co złego o Tobie powiedzieć? - zrobiłam minę niewiniątka, a on tylko pokręcił głową.
Po południu zespół pojechał do Las Vegas. Mieli już nie wracać do domu, tylko jechać na następny, a potem do New York i do Chin. Zostaję sama, mam nadzieję, że tu nie zginę. Czuję, że nic się nie zmieni, but you never know . . .


________________________________________________________________
Hello.
Wiem, że rozdział miał być w weekend, ale nie miałam czasu niestety.
Nie wiem jak wyobrażaliście sobie, to jak o Janette się wszyscy dowiedzą. Ja napisałam to w ten sposób, uważam, że jest całkiem OK, bez zbędnego przepychu :)
Tempo w rozdziałach będzie trochę mniejsze, to Was na pewno ucieszy.
Teraz już będzie z górki, ale powoli wszystko.
Pozdrawiam wszystkich i chciałam zaznaczyć, że komentowanie nie gryzie ;>

12 komentarzy:

  1. rozdział boski ;) Shann i jego kawa hah xD ugh fg wszędzie sie znajdzie ;/ team Megan! ;P czekam na ciąg dalszy :) pozdrawiam Alice_30MARS

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie wymyśliłaś to wszystko z Janette, przynajmniej mnie się podoba. :) Ale i tak najbardziej rozwalił mnie text "Opiekuj się BlackBerry to jak Twoje młodsze rodzeństwo" hahahaha. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :) No przecież BB to jak rodzina :D

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Coś się działo, mega zajebiście. Podobało mi się jak Tomo powiedział "Matko Boska Chorwacka". Szkoda, że nie pojawił się Braxton. Prosze Cię, daj mi Braxtona !! :) Pozdrawiam i całuję. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz wywołał na mojej twarzy wielki uśmiech :) Ach ten Braxton... :D Może się pojawi <3

      Usuń
  4. Nadrabiam i komentuję :) Po pierwsze, zdziwiłam się że Janette podchodzi tak lekko do tych przelotnych znajomości jej ojca, no bo wiesz, jakby mój ojciec miał łatkę: jeden numerek, do do mnie, ja bym się martwiła i nie wiem czy nie wstydziła. Ale z drugiej strony, to nie moze sie zbytnio wtrącać - wiec rozumiem, Rozwalił mnie ten tekst o BlackBerry, zdecydowanie najlepszy! W ogóle mam wrażenie, że teksty Shannona były najlepsze w tych 2 rozdziałach ;) Jestem cieka też co tam w tej szkole się wydarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, z jednej strony masz rację, ale ona przywykła. Nie może nic z tym zrobić i żyje z tym zbytnio się tym nie przejmując.
      Nie tylko Ty :)

      Usuń
  5. Tytuł rozdupcza na łopatki :D
    Janette wydaje się być taka obojętna... co ona odwaliła!?
    Zabij, ale cały czas mam wrażenie, że ona jest w ciąży. Serio. I nie wiem czemu O.O
    Miej za ojca gwiazdę rocka, który bluźni 25/8 i pieprzy wszystko co się rusza, a wymaga od Ciebie odpowiedzialności i pohamowania... hahahah xD Dziadu zawsze coś zrobi źle :P
    Opiekuj się Blackberry... omg, I'm crying xD
    Coś czuję, że Janette zaprzyjaźni się z tą dziewczyną ze szkoły. Bez zbędnego przepychu, jest okey :D
    Jedyne co mnie wkurza to załączanie linków do zdjęć stroju, zamiast opisów, to takie... lenistwo trochę :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie obojętna? W czym?
      Janette w ciąży, zastanawiam po czym Ty to wywnioskowałaś :D
      No tak tylko, że jemu tak jakby wolno, a jej nie, bo jest niepełnoletnia i tatuś się o nią troszczy :)
      Tak to potwierdzam, Janette zaprzyjaźni się z Megan.
      Linki... nie jestem w stanie opisać tego tak żeby to dobrze zobrazować, więc wolę załączyć link :)

      Usuń
  6. Nie ma to jak po ciężkim dniu przeczytać nowy rozdział i od razu na twarzy pojawił mi sie szerszy uśmiech i przy okazji wpadł lepszy humor ;D
    Widze, że Janette powoli zaczyna się przyzwyczajać z popularnością nie jest już, aż tak bardzo przerażona nową sytuacją niż wcześniej ;) hehe ale jak przeklnęła przy Jaredzie to było mocne xd myślała ze nikogo niema i nikt jej nie słyszy, aa tu jednak tatuś był przy tym, ale dobrze że jej nie zwrócił uwagi wie, że ciężko jej z nową sytuacją :) i Janette znowu baluje z chłopakami pod nieuwagę Jareda, ale dobrze niech szaleje :P póki może.. :D hahhahaa xd Shannon najlepszy wstał wcześniej bo chciał zobaczyć uroczy, rodzinny obrazek :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że rozdziały poprawiają humor :)
      Przestała być przerażona, bo zauważyła, że nie jest to aż takie straszne. Jared zrobiłby wszystko żeby Janette nie musiała żyć w dużym świecie, ale niestety nie ma wyboru.
      Shannon jest mistrzem ostatnich rozdziałów :D

      Usuń